Leonarda Bukowska Leonarda Bukowska
493
BLOG

Na uspokojenie: Sąd Najwyższy to jeszcze nie Sąd Ostateczny

Leonarda Bukowska Leonarda Bukowska PiS Obserwuj temat Obserwuj notkę 21


       W ostatnich dniach antypolscy zadymiarze, działacze opozycji totalnej oraz towarzyszący im ludzie, często zdezorientowani codziennym urabianiem przez „zaprzyjaźnione media”, zbierali się przed pewnym warszawskim gmachem publicznym niczym wierni przed świątynią i wznosili tam modły do najwyższego (sądu). Jak na liturgię przystało, wszystko ze świeczkami i dewocją w spojrzeniach – wiadomo, najwyższy to najwyższy (sąd). Normalni obywatele, którzy absolutnie nie zaliczają się do grona wyznawców owego najwyższego, obserwowali to wszystko ze sporym zaniepokojeniem – w końcu nie wiadomo nigdy, co komu w transie metafizycznym może odbić, tym bardziej, że kapłani wiary w najwyższego notorycznie wzywali do przemocy.

       A teraz będzie już poważnie. Prezydent Andrzej Duda zdecydował się na zawetowanie dwóch ustaw. Sytuacja nie jest łatwa ani przyjemna, można powiedzieć, że mamy do czynienia z sytuacją kryzysową w obozie władzy. Posłowie są wnerwieni – zrozumie to każdy, kto widział w jakich warunkach przebiegała ich praca w ostatnich dniach (agresja łącznie z zagrożeniem fizycznym). PAD ze swej strony zapewne też jednak miał istotne powody, dla których zdecydował się jedną ustawę będącą częścią reformy systemu sprawiedliwości podpisać a dwie kolejne zawetować – część tych powodów znamy, części może nie jeszcze znamy. Jak by na sprawę nie patrzeć, poważny kryzys.

       Co należy zrobić w sytuacji kryzysowej? Przede wszystkim zachować spokój, ochłonąć z emocji i zabrać się za sprawy racjonalnie. I dotyczy to zarówno działaczy, publicystów, blogerów, itp. jak i samych polityków. Czy wyzywanie Prezydenta od zdrajców, żydokomuny i innych stojących po stronie Kiszczaka, itp. pomoże cokolwiek w rozwiązaniu kryzysu? Otóż nie pomoże a kto sądzi, że jest inaczej – proszę bardzo, niech dalej klnie i wyzywa, w najlepszym stylu, pokażcie, co potraficie. Właśnie o to chodzi agenturze, żeby „prawacy”, jak nas wdzięcznie nazywają, skoczyli sobie do gardeł. W dalszej kolejności zależy jej też na tym, żeby w ogóle Polacy skoczyli sobie do gardeł a pod świątynią najwyższego (sądu) w ostatnich dniach było to dokładnie widać. Ostrzegam też, że nie będę tutaj tolerować nazywania obecnego Prezydenta RP „zdrajcą” – sorry ale jestem normalna na umyśle i pod pojęciem zdrady wyobrażam sobie jednak coś nieco innego niż niepodpisanie dwóch ustaw i uznanie, że konieczne są w nich jakieś tam zmiany (chyba ci, co wrzeszczą w pierwszym szeregu o „zdradzie” nawet nie bardzo wiedzą, na czym te zmiany mają polegać).

       Może zamiast rozgorączkowania należy się zastanowić, co się stało, jakie są reakcje nie tylko tych wrzeszczących o zdradzie ale i tych, którzy nie wrzeszczą (bo głosy tych, którzy nie wrzeszczą są tak samo ważne a może jest ich i więcej) i co można z tym zrobić, żeby dalej było, jak jest (proszę nie mylić z „żeby było, jak było), tzn., żeby Rząd Premier Beaty Szydło mógł w spokoju i efektywnie dalej rządzić Polską. A więc stało się, że Prezydent RP uznał dwie ustawy uchwalone w bólach przez Sejm i Senat za wymagające pewnych zmian. Ponadto zgodził się konsultować ustawy ze środowiskami prawniczymi. A teraz na trzeźwo – czy to pierwsze oznacza, że Prezydent RP rozwali całą reformę wymiaru sprawiedliwości i jest „zdrajcą”? Nie, to oznacza póki co tyle, że wg Prezydenta potrzebne są zmiany w ustawie. Czy to drugie oznacza, że PAD będzie teraz posłuszny sędziom typu Gersdorf i innym podobnym? Nie, nie oznacza. Bo konsultacje w ogóle nie oznaczają żadnego posłuszeństwa a w polityce tak jest, że czasem dobrze jest coś z kimś skonsultować (co nie znaczy, że rady wynikające z konsultacji należy koniecznie przyjąć – można je przyjąć, można ich nie przyjąć).

       Co więc należałoby zrobić? Po pierwsze szybko zakończyć wrażenie awantury między Prezydentem a PiSem i pokazać, że obydwie strony pracują nad rozumnym rozwiązaniem, bez błędów prawnych/proceduralnych, itp., które doprowadzi do reformy systemu sprawiedliwości. Poza tym poczekać na projekt Prezydenta i rzetelnie i rzeczowo go ocenić (w miejsce wycia o zdradzie). Następnie, gdy projekt będzie gotowy zacząć normalnie nad nim pracować, jak przewidują procedury. I póki co tyle, bo więcej zrobić się nie da na tym etapie kryzysu.

       Co jeszcze dalej wynika z ruchu Prezydenta? Wynika to, że teraz opozycja totalna będzie miała problem. Oczywiście, być może, że część ludzi będzie dalej latać pod swoją świątynię najwyższego (sądu) i wznosić modły błagalne ze świeczkami. Tyle, że będzie to już dalej sprawa najbardziej zatwardziałych fanatyków. Prawdopodobieństwo, że po tym ruchu Prezydenta wyznawcy najwyższego zgromadzą w tej sprawie jakieś większe tłumy na ulicach, jest dość nikłe (a takie niebezpieczeństwo groziło i to nie jest mój wymysł). Do tego trzeba dodać, że tzw. normalni, zwykli ludzie są zmęczeni atmosferą awantury i chcą widzieć pomysły na jej zakończenie a przynajmniej starania o to. Jeżeli po posunięciu Prezydenta antypolscy zadymiarze będą dalej wzywać do przemocy i rozruchów, to raczej nie mają co liczyć na większe poparcie a problem będzie z tym miała opozycja. Rząd i Sejm zyskają natomiast – wbrew pozorom – na czasie, bo czas pracuje tutaj dla PiSu (im dłużej trwają rządy Premier Beaty Szydło, tym bardziej ludzie przekonują się do nich).

       Na zakończenie przypomnę, o czym pisałam już wielokrotnie. Otóż żeby wygrać wybory nie można stawiać wyłącznie na jedną grupę i na jedno środowisko. Wyborów – żadnych – nie da się wygrać stawiając wyłącznie na „twardy elektorat” – po prostu nie starczy. Oczywiście, póki żyjemy w wolnym kraju, można tak sobie myśleć a myślących inaczej również wyzywać od wszelkich możliwych. Sytuacji to jednak nie zmieni. W 2015 roku PiS wygrał wybory dlatego, że jego oferta wyszła właśnie poza tzw.”żelazny elektorat” i stała się atrakcyjna dla wielu milionów Polaków. Stało się to właśnie dzięki takim postaciom jak Andrzej Duda i Beata Szydło – dzięki ich osobowościom i świetnie przeprowadzonym kampaniom. To właśnie im udało się przekonać do zmiany władzy miliony tzw.”zwykłych obywateli” i nowych wyborców PiSu, podczas gdy Jarosław Kaczyński czy Antoni Macierewicz integrowali raczej tradycyjny elektorat. I lepiej przy tym układzie zbytnio nie majstrować a zamiast tego raczej próbować się wznieść ponad podziały czy animozje i postarać się wysłuchać i zrozumieć argumenty drugiej strony.

       I może wreszcie pora zrozumieć, że Sąd Najwyższy to jeszcze nie Sąd Ostateczny. Kryzysy zdarzają się a zamiast się w nich zapętlać zalecane jest szukać ze spokojem racjonalnego wyjścia. Jeżeli to się nie uda i dopuścimy do powrotu do władzy zużyte twarze ancien regime’u, to kolejny dzień, w którym się obudzimy, może się naprawdę okazać dniem sądnym.


Obserwuję z dużym niepokojem i opisuję Polskę posmoleńską. Poza tym zdarza mi się czasami opisywać inne sprawy.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka