Leonarda Bukowska Leonarda Bukowska
3809
BLOG

Od 1 do 3 Maja, czyli jak się w życiu urządzić

Leonarda Bukowska Leonarda Bukowska Socjologia Obserwuj temat Obserwuj notkę 206

       1 Maja kojarzy mi się zawsze z komuną i PRLem i tak już pewnie pozostanie – na nic wszelkie tłumaczenia i egzegezy, że to nie całkiem tak. Toteż zawsze tego dnia przypomina się jedno czy drugie z tamtych czasów – zwykle są to jakieś obrazki z pochodów pierwszomajowych, trybuny z partyjnymi ramolami machającymi automatycznie do ludu pracującego miast i wsi czy sprawdzanie obecności na pochodzie w szkole. W tym roku przez pewien przypadek przypomniała mi się zupełnie inna historyjka z czasów, kiedy 1-Maja był obowiązkowy zaś za 3 Maja MO tłukło pałkami. To historyjka dość powszechnej konwersji z żarliwej wiary w 1-Maja na równie żarliwą wiarę w 3-Maja.

       Otóż w czasach studenckich, w okresie bardzo już schyłkowej komuny, ktoś z rodziny załatwił mi na wakacje pracę w pewnej instytucji. Praca była ciekawa, nie najgorzej płatna jak na tamte czasy a otoczenie dość przyjemne – trochę naukowców, trochę fachowców, generalnie w miarę inteligentni i kulturalni ludzie. Poza jednym egzemplarzem – szefem owej instytucji, którego na swój własny użytek nazywałam wówczas „socjalistycznym jełopem”. Tutaj – żeby nie sączyć niepotrzebnie zbyt dużej dawki jadu – możemy go nazwać obiektywnie „socjalistycznym dyrektorem”. Był on na owe czasy już pewnym ewenementem, jakby żywcem przeniesionym z zamierzchłych lat 40-tych czy 50-tych, kiedy to „nie matura lecz chęć szczera… itd.”  Pod koniec komuny poziom był już generalnie nieco lepszy i w instytucjach nie stricte politycznych nawet od szefów z nadania PZPRu wymagane było zwykle jako takie wykształcenie i znajomość materii. Ta instytucja miała akurat pecha - szefował jej i szkodził gość w rodzaju „towarzyszu, wicie – rozumicie”, bez żadnej wiedzy i kwalifikacji, który nic pożytecznego nie robił, niszczył instytucję a swoje stanowisko zawdzięczał wyłącznie układom z partyjnymi wieprzami. O „molestowaniu” nawet nie wspomnę, bo debilne zachowania w wykonaniu tego rodzaju socjalistycznych aparatczyków to była na owe czasy norma obyczajowa.

       Pracę skończyłam, więcej z instytucją ani z jej socjalistycznym dyrektorem nie miałam nic wspólnego, choć od czasu do czasu dochodziły do mnie przez kuzyna głosy, że ten czy tamten odszedł z powodu nieudacznego szefa – pracownicy masowo nie wytrzymywali jego rządów i głupoty. W latach 90-tych słyszałam też, że facet puścił się w jakieś wielkie interesy – nie wiem, czy przy braku jakichkolwiek innych zdolności i wiedzy wykazał się nagle zdolnościami handlowymi czy interesy te polegały – jak to się wtedy działo na masową skalę – na grabieniu państwowego majątku. Po prostu tego nie wiem.

       I nie tak dawno temu pewien przypadek zrządził, że musiałam czegoś poszukać w googlach – i oto natknęłam się na znanego mi dawnego socjalistycznego dyrektora z nadania towarzyszy. Zainteresowana zaczęłam więc szukać nieco więcej i moje zdumienie nie miało końca. Otóż gość, dziś już mocno starszy człowiek ale wpisy pochodzą mnie więcej sprzed 10 lat, po epoce socjalistycznej kadry kierowniczej w latach 80-tych oraz wielkich interesów w latach 90-tych, w latach 2000-nych zasiadał w zarządach jakichś fundacji, organizacji i innych ciał, z których co drugie nosiło w nazwie przymiotnik „katolicki” a co drugie „regionalny” (co -można się domyślać - gwarantuje kasę już nie partyjno-socjalistyczną a słuszne dotacje demokratyczne). I do tego piękne zdjęcia czy reportaże z uroczystości – tu zarząd czegoś z socjalistycznym dyrektorem i ksiądz, tam zarząd czegoś z socjalistycznym dyrektorem i biskup. Oprócz tego na wszystkich zdjęciach i reportażach cała „elita” regionu, dziś powszechnie przechrzczona i latająca już nie na pochody i trybuny 1-majowe a na uroczystości 3-majowe z proboszczem i z biskupem. Jakie to proste i piękne – „socjalistyczne” zamieniamy na „katolickie” albo „regionalne”, trybunę dla PZPRowskich aparatczyków na „strefę VIPów”, pochód 1-Majowy na patriotyczne uroczystości w rocznicę Konstytucji 3 Maja. I interes kręci się dalej, często z tymi samymi szkodnikami w roli głównej.

       Nie potrafię tego chyba wyrazić lepiej niż Jan Pietrzak w refrenie swej piosenki: „Mamy niby wolną Polskę/Sen pokoleń wielu/Rzygać chce się, rzygać chce się/Tak jak w PeeReLu.”

      


Obserwuję z dużym niepokojem i opisuję Polskę posmoleńską. Poza tym zdarza mi się czasami opisywać inne sprawy.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo