Leonarda Bukowska Leonarda Bukowska
917
BLOG

Dwie krótkie historie o biało-czerwonej fladze

Leonarda Bukowska Leonarda Bukowska Święta, rocznice Obserwuj temat Obserwuj notkę 45

       Historie nie są dosłownie moje ani z mojej rodziny – po prostu ktoś mi je kiedyś opowiedział. Od tej pory, od czasu do czasu, przypominają mi się - czasami w rocznice dni, w których się przed laty zdarzyły a czasami w święta związane z symboliką narodową. Są krótkie ale naprawdę piękne.

       Polesie, wrzesień 1939. Ciocia kogoś z moich znajomych, młoda kobieta, pracuje jako nauczycielka w szkole w powiatowym mieście. Trwa kampania wrześniowa, obok miasta Niemcy staczają bitwę z polskimi oddziałami, potem wkraczają do miasta. Na bardzo krótko, bo na mocy paktu Ribentropp-Mołotow, o którym mieszkańcy jeszcze nic nie wiedzą ale o którym niebawem brutalnie się dowiedzą, Niemcy wycofują się i zgodnie z szatańską umową przekazują zdobyty teren Sowietom. Pojawiają się oni kilka dni później a wraz z ich wkroczeniem natychmiast uaktywniają się antypolskie bandy wszelkiego pokroju i rozpoczynają morderstwa ludności cywilnej, głównie w okolicznych wsiach (w mieście są jeszcze większe skupiska ludzi, trochę służb cywilnych i wszystko jeszcze „nieoczyszczone” więc i teren do działania trudniejszy). Ciocia znajomego postanawia odpowiednio „powitać” agresora i na powitanie wywiesza biało-czerwoną flagę na swym domu. Zostaje za to zgarnięta przez bandziorów spod znaku sierpa i młota, aresztowana i  później deportowana na Syberię. Historia dobrze się skończyła – kobieta przeżyła i wróciła po wojnie do Polski. Na Syberii poznała swego późniejszego męża, z którym byli bardzo dobrym małżeństwem i z którym - gdyby nie wywieszona biało-czerwona flaga - zapewne nigdy by się nie zetknęli.

       Druga historia dzieje się już po wojnie, w mieście niedaleko dawnego pogranicza polsko-niemieckiego. Stamtąd, z polskiej rodziny, pochodzi jedna z moich znajomych. Otóż jej babcia, za komuny, rok w rok w dniu 11.listopada wywieszała na swym domu polską flagę. I rok w rok była za to wzywana na komisariat MO.

- Dlaczego obywatelka wywiesiła flagę państwową? – Brzmiał powód wezwań.

- Bo zawsze przez całe życie 11 listopada wywieszałam flagę państwową.

       I na tym koniec, dalszego ciągu historii na szczęście nie było. Podejrzewam, że Milicja Obywatelska nie bardzo wiedziała, co z upartą starszą panią zrobić, wszak był odgórny prikaz, żeby o datach jak 17 września czy 11 listopada nie mówić – one miały po prostu zniknąć z pamięci Polaków. Za komuny szczęśliwie nie zniknęły, także i dzięki takim paniom robiącym rok w rok swoje i wywieszającym flagi, kiedy trzeba. Dziś 11 Listopada i 3 Maja to znów święta narodowe po okresie uszczęśliwiania Polaków tzw. „świętem Wedla” (młodszym już tłumaczę – 22 lipca 1944r. to była data uchwalenia manifestu PKWN, faktycznie zresztą uchwalonego w Moskwie 20.07., za komuny uznana za święto narodowe; od tej daty, 22 lipca, nazwano upaństwowione a faktycznie zagrabione zakłady Wedla, toteż złośliwi Warszawiacy nazywali owo święto „świętem Wedla”). Tragiczna i ważna dla całej Europy data 17 września – niestety – znika z pamięci i przerażające, jak dużo ludzi nawet nie ma pojęcia, co się wtedy zdarzyło, o czym miałam okazję niedawno kilka razy przekonać się. Ale o tym innym razem.


Obserwuję z dużym niepokojem i opisuję Polskę posmoleńską. Poza tym zdarza mi się czasami opisywać inne sprawy.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura