Salon 24 się zatrząsł na wieść o Bonim że podpisał lojalkę. Zwolennicy PiS z Salonu już witali się z okazją że będzie można dowalić Tuskowi za to że wspiera agentów. Ale mam jakoś wrażenie że po rządzie PiSu z Kornatowskim, Wassermanem i Kryże każda akcja "bij agenta" jest jedynie parodią.
Bo za co czepiać się Boniego jeśli na sztandarach ma się Kryżego? Jakie agenturalne interesiki może załatwić Boni w ministerstwie pracy których Kryże nie mógł załatwić w ministerstwie sprawiedliwości a Wasserman w służbach? A co powiemy o Urbańskim? Media podawały czas temu jakiś że Urbański też coś podpisał. I co? I nic. Bo on "nasz".
Plus Boniego polega na tym że on się wstydzi tego że podpisał. Kryże (i jego mocodawca Kaczyński) uważa za to że jego służba dla PRL jest godna pochwały i nagrody w postaci jakiś apanaży w 4rp. Boni podpisał i dalej obalał komunę, Kryże nie podpisał i dalej budował komunę.
W jakiejś mierze kariera jaką Kryże z Wassermanem zawdzięczają Kaczyńskiemu jest dowodem na tezę o tym jak to peerelowskie szmaciaki utuczyły się na obaleniu komuny. Ciekawe czy naszej kochanej prawicy właśnie o takie dowody chodziło........
Dyskusja o tym czy Boni może być ministrem czy nie uważam za całkowicie bezprzedmiotową. Jeśli ma kwalifikacje w swojej dziedzinie to jak najbardziej powinien zostać - bo raz że jeśli czuje się w jakiś sposób winny wobec współobywateli tego że coś podpisał to nie ma lepszego miejsca aby "odkupić" swoje winy jak właśnie w tak ważnym dla każdego z nas ministerstwie. A po drugie jeśli Bender, najgorszego sortu poseł sejmu PRL może być w Parlamencie z ramienia PiS, nie okazując przy tym ani odrobiny jakiegoś wstydu, to czemu Boni nie może być ministrem z ramienia PO?
Komentarze