Śmieszy mnie niepomiernie debata o tym czy Lechu wziął 1500 złotych od oficera z SB. Zabawne w tej debacie są co najmniej trzy rzeczy.
Im więcej niusów o tym ile to Lechu dostał kasy tym większe ma poparcie. Oczywiście jest teoria salonu24 o lemingach. Tyle że jest też alternatywne wytłumaczenie - ot po prostu większość Polaków, w przeciwieństwie do co poniektórych, ma jednak pewną wiedzę na temat własnej historii i nie ma ochoty na udawanie iż nasza historia składa się jedynie z mitycznych wyczynów Lecha Kaczyńskiego czy takich wybitnych opozycjonistów jak redaktor Ziemkiewicz. Traktuje reakcję ludzi na zamieszanie wokół Lecha jako bardzo pozytywny przykład tego iż wbrew wysiłkom IPNu nie wszyscy odpłynęli do pseudo-raju radosnej dwu-wymiarowej fikcji zwanej politporawną polityką historyczną.
Druga kwestia jest taka, iż naprawdę nie wiem po co komu IPN w takim kształcie jaki mamy okazję to oglądać. Zajmują się albo profanowaniem wawelskich grobów narodowych bohaterów albo przepisywaniem historii ostatnich lat pod swój mało elegancki szymelek. Wszystko fajnie, każdy może mówić co chce - ale czemu za publiczne pieniądze? Proszę o zwrot 1/38milionową część budżetu IPN i obiecuje, że przestane się czepiać.
Trzecią kwestią jest zaskoczenie (choć wcale nie taki wielkie) z jakim to wysiłkiem nasza psuedo-socalistyczna neo-anty-prawica buduje wizję historii w której upadek ZSRR zawdzięczamy Gorbiemu i Kohl`owi. W sumie pewnie się cieszą chłopaki w PiS czy gdzie tam, iż w nowym europejskim muzeum nie będzie okrągłego stołu, tej wielkiej zdrady TW Bolka z TW Narodem pod auspicjami TW Kościoła i z namaszczeniem TW Papieża.
Krótko mówiąc - całe szczęście że jest Parlament Europejski, choć to zdrajcy i diabeł wie co jeszcze to przynajmniej "wiedzą" iż wszystko Polsce między 1939 a 2008 (z krótką przerwą w 2006/2007) to zdrada i spisek.
Oby tak dalej Panowie i Panie.
