Gdy w 2005 r.jeden z odłamów bezpieki zaczął lansowac Tuska na prezydenta,to stworzył mu image stanowczego i twardego obrońcy interesów Polaków na Białorusi.Tusk jezdził co chwila na Białoruś,spotykał się ze zdelegalizowaną ze stanowiska prezesa Związku Polaków Andżeliką Borys,wręczał polskie paszporty,udzielał wywiadów potępiających reżim Łukaszenki i robił marsowe miny.
To chyba pomogło,bo w sondażach z 8% skoczył na pierwsze miejsce z poparciem 60%.I z praktycznie mało znaczącego vice-marszałka senatu stał się czolowym graczem sceny politycznej.
A dziś?Główni kandydaci PO jakoś się w temacie przesadnie nie produkują.Komorowski jako Marszałek Sejmu niby odpowiada za przyjęcie rezolucji Sejmu,a Sikorski grzecznie slucha ministra spraw zagranicznych Białorusi powtarzającego mantrę o tym,że reżim Łukaszenki nikogo z polskiej mniejszości nie prześladuje.
Dlaczego tak dychawicznie?Sponsorka PO,ciotka Aniela zabroniła wasalowi wtrącać sie w nieswoje sprawy?Cóż,pan każe,sługa musi.
Albo obydwaj panowie realizują czynem słowa Tuska z 1986r.traktujące o tym,że"polskość to jakaś chorobliwa przypadłość."
tolerancyjny jak GW i obiektywny jak TVN.Przedwojenny warsiawiak,dawniej z Mokotowa,obecnie Bemowo.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka