Rada Nadzorcza i właściciel wydawnictwa Presspublica Grzegorz Hajdarowicz rozpoczęli postępowanie wyjaśniające w sprawie publikacji "Trotyl na wraku tupolewa":
"Z najwyższą starannością badane będą aspekty związane z ową publikacją, a wyniki prac przedstawione będą opinii publicznej. W przypadku potwierdzenia żródeł informacji i zasadności publikacji, chronione będą dane osobowe żródeł oraz sami dziennikarze. Jeśli jednak nie dochowano standardów wykonywania zawodu dziennikarza i czytelników "rzeczpospolitej" wprowadzono w błąd, osoby odpowiedzialne poniosą daleko idące konsekwencje..."
Przez 2,5 roku w tej samej sprawie standardy były na ostatnim miejscu, a mózgi opinii publicznej były prane kolejnymi wrzutkami na temat śledztwa i przebiegu katastrofy. Piloci podchodzili 4 razy, nie znali języków, w kokpicie były tłumy generałów, którzy spierali się, kto ma siąść za sterami, Prezydent się spóżnił, gen Błasik się kłócił, brzoza była pancerna, a wszyscy do dziś nie mogą doczekać się odtajnienia "rozmowy braci". Przez 2,5 roku Rodziny ofiar cierpiały, pamięć zmarłych była szargana, gawiedz miała ubaw z "oszołomów", a standardy (zwłaszcza dziennikarskie) wyznaczał Kreml.
Czyżby teraz szykowała się "afera marszałkowa" nr 2 ? I koledzy Bronka zasłaniając się "najwyższymi standardami dziennikarskimi" w białych rękawiczkach pozbędą się kolejnego niepokornego dziennikarza śledczego oraz wreszcie wykończą niepokorną gazetę? To by się idealnie wpisywało w pozostałe prezydenckie pomysły rodem z Białorusi.
Tak czy siak, Gmyz otworzył puszkę Pandory i wiedział, że po publikacji już nic nie będzie takie samo. Kiedyś będziemy wspominać :" pamiętacie, wszystko zaczęło się od Gmyza....."
Inne tematy w dziale Polityka