Ekspert ZP, Marek Dąbrowski podsumował ostatnio na swoim blogu szczegółowo "dokonania" rządowej komisji Millera, która przyciśnięta do muru przez ZP kolejnymi ujawnianymi faktami i eksperyzami, a także zaproszeniem do konfrontatcji obu zespołów, musiała w osobie przewodniczącego Laska stanąć w świetle kamer.
Lasek idzie jednak w zaparte i a priori ignoruje wnioski dwuletniej pracy ekspertów ZP, eksperyzę ATM, wykrycie przez polskich biegłych TNT na wraku tupolewa, oraz odczyt zespołu IES z początku ubiegłego roku. Chce przekonać opinię publiczną ( i prof Biniendę!) do swojej tezy o brzózce, której uczepił się wbrew zasadom fizyki. Pan przewodniczący wyuczył się kilku "mądrości", które nam do znudzenia powtarza : "naruszenie statystyki, przeniesienie naprężeń, niezrównoważony moment, który powoduje obrót samolotu" itp, a wszystko po to, abyśmy mu wreszcie uwierzyli, że półbeczka tutki nr 1 była w Smoleńsku możliwa.
Sprytnie, stary - nowy zespół Laska nie ma mieć nic wspólnego z poprzednią rządową komisją, w związku z tym, prawnie nie będzie możliwości korzystania z materiałów zgromadzonych przez komisję Millera. Będzie to tzw pitu - pitu dla gawiedzi, dlatego ani popierający inicjatywę premier, ani szef zespołu nie widzą konieczności dołączenia do zespołu ekspertów niezależnych. Nadal więc pouczać nas będą sędziowie we własnej sprawie.
"Raport Millera powstał, pomimo że strona polska nie uzyskała dostępu do ponad stu pięćdziesięciu dowodów, o które wcześniej występowała do Rosjan, w tym tak kluczowych, jak dokumentacja ikonograficzna, pokazująca zmiany położenia szczątków samolotu jeszcze przed przybyciem Polaków na wrakowisko, rozkład wraku tuż po katastrofie, rosyjskie przepisy, obowiązujące w feralnym locie kontrolerów, film ze stanowiska kontroli lotów, na którym widać położenie samolotu na ekranach radaru, protokoły badań wraku i sekcji zwłok załogi, czy wreszcie zeznania świadków zdarzenia"- pisze Dąbrowski wymieniając czołowe kompromitacje raportu: gen Błasik w kabinie na podstawie "kontekstu sytuacyjnego", zamiana określenia "miejsca wybuchów", na "miejsca pożarów" oraz pominięcie ostatniej wysokości radiowej z "czarnej skrzynki" i ostatniego TWASu#38, które nie pasowały do całości.
Lasek promujac "winę pilota" upiera się, że do końca samolot był sprawny i ta wiara pozwala mu tłumaczyć, dlaczego nie badano wraku pod kątem usterek. Szczery do bółu płk Benedict dodaje, że na symulację nie było pieniędzy. Jako miejsce uderzenia w brzozę, komisja wskazuje miejsce na skrzydle odległe o prawie trzy metry od oderwanej końcówki. Co gorsza, bliżej kadłuba, gdzie konstrukcja płata jest znacznie solidniejsza."
Brylujący w mediach pan przewodniczący, zapowiadając pod koniec ubiegłego roku reaktywację zespołu badającego katasrofę nie mógł wiedzieć, że de facto wstrzeli się czasowo idealnie - od kilku dni bowiem blogosfera grzeje z powodu zapowiedzianych emisji dwóch nowych filmów : "Anatomii upadku" Anity Gargas i produkcji NG "Śmierć prezydenta". Po twitterze chodzą słuchy, że ten drugi "bardzo mocny"...
Co może być mocnego w znanej od prawie trzech lat winie pilotów i zahaczeniu o brzózkę?
http://niepoprawni.pl/blog/2140/powtorka-z-komisji
Inne tematy w dziale Polityka