Jeszcze do niedawna na pewien typ gry reagowałem jak normalny człowiek – widząc catenaccio dostawałem piany na pysku i ciskałem wiązanki pod adresem piłkarzy zabijających w ten sposób futbol. Tymczasem ostatnio, za sprawą wyników Śląska odkrywam w sobie niezmierzone pokłady miłości do takiego stylu.
Szczególne umiłowanie własnego pola karnego i jego okolicy, niewielkie zainteresowanie drugą stroną boiska (wybicia „na uwolnienie” lub na jednego szybkiego napadziora i niech on się martwi), faule, sprawdzanie czy murawa wygodna przez 5 minut po każdym ostrzejszym zagraniu rywala – to włoskie granie chyba każdego normalnego kibica doprowadza do szewskiej pasji. Cóż, zatem przestaję być normalnym kibicem. Ale to za sprawą wyników Śląska, które również są dalekie od normalnych. Przez całe moje kibicowskie życie o tej porze roku zazwyczaj albo oglądaliśmy dół tabeli, zastanawiając się czy są szanse żeby się utrzymać, albo oglądaliśmy górę tabeli… lig niższych, zastanawiając się, czy uda się awansować. Tymczasem obecne wyniki i pozycja w tabeli to… to coś tak niezwykłego, że styl w jakim do tego dochodzimy uważam za wart pięknego uśmiechu.
Tak, wiem, po meczu w Poznaniu pisałem o tym, że nie można się za bardzo „podpalać” na puchary. Do tego od meczu z Lechem zdarzyły się mecze potworki z Widzewem i Koroną. Ale to właśnie te 3 kolejki pokazały, że szanse na puchary są całkiem spore. Po pierwsze, można odnieść wrażenie, że cała liga gra „na nas”. Ostatnie dwie kolejki tracimy punkty, a jesteśmy w tym samym miejscu, bo remisowanie spodobało się większości. Czyli sprzyja nam szczęście, a to dobry znak :) Po drugie, po ostatnich dwóch meczach byłem pewien, że Wisełka nas rozjedzie. Tymczasem nasz „przegubowiec” zadziałał, a chłopaki wyglądali jak nowi – może poprzednie mecze to był tylko chwilowy kryzys? Znowu byli nie do zajechania, znowu było widać, że są w stanie zabiegać konia (zwłaszcza w końcówce meczu było to widoczne).
Także puchary muszą być, bo będę się dziwnie czuł, jeśli po sezonie okaże się, że we Wrocławiu jedyny z niego zysk, to powszechne umiłowanie catenaccio. No i jeszcze jedno – nigdy nie podobało mi się granie w Święta, piłkarz też człowiek, więc w takie dni jak dzisiejszy robienie kolejek ligowych jest względem piłkarzy i kibiców (przynajmniej tych bywających na meczach) nie fair. W tym roku odczuwam to tym mocniej, że gdyby kolejkę ligową dokończyli za kilka dni, to jeszcze przez tych kilka dni bylibyśmy na 3 miejscu w tabeli :) A że grają dzisiaj, to idę ją jeszcze pooglądać, póki jest taka piękna :)
Inne tematy w dziale Rozmaitości