Lubicz Lubicz
52
BLOG

PO PTOKACH! Czyli o wzlocie i upadku niejakiego Ketman(a)

Lubicz Lubicz Polityka Obserwuj notkę 5

O „SG1“ i „Stargate", o Panteonie Sławy i górze zwanej „Olimp", o serwerze zwanym „Zeus“ i niestałości Fortuny. O salonowej demokracji (w dosłownym znaczeniu), o podatku na wazelinę i jak zwykle o ornitologii.

SG1 - szczyt niespełnionych marzeń i wilgotnych snów uczestników Salonu. Stargate czyli brama do gwiazd. Najwyższa nobilitacja i odrzwia do raju wybranych. Panteonu nawiedzonych erudytów, renomowanych gwiazd żurnalistyki i koryfeuszy wszelkiej maści - czyli krócej i zwięźlej – ORŁÓW I SOKOŁÓW (ptaki). Jedni sprzedaliby dusze, inni poglądy by wzorem Ikara (nie ptak) przynajmniej raz zakosztowć sławy i wzlecieć ku słońcu. Kogo jak kogo, ale Faustów, Ikarów i niezaspokojonych Herostratesów z zapałkami - na Salonie nie brakuje. Czychających z cyrografem Mefistów, jak wiadomo, też nie. Tych z czerwonymi Ausweisami i tych z blachą na łańcuszku pod marynarą (przynajmniej zdaniem Macierewicza i „zawszeczujnej" Maryli).
 
I właśnie jako taki, z bezczelnym (islamsko-miłoszowo-maleszkowym) nickiem wkradł się na Salon niejaki Ketman. Co tam się wkradł, zawitał, zabłysnął niczym przelatująca kometa i oślepił blaskiem supernowej czcigodnych administratorów. Z samego szczytu Olimpu, zaczął zwodzić i kusić, niczym fałszywa (lub co gorzej masońsko-prawdziwa) Gwazda Północna lub inna fata morgana, zbłąkanych na bezmiernych pustynich Salonu. Setki naiwniaczków i licealistów-idealistów zasiadły, z wypiekami na twarzy, do czytania bezeceństw.
 
Niedoczekanie jego. Esbecji wała! W obronie tych najsłabszych i najbardziej podatnych na złe moce ruszyli wypróbowani obrońcy moralności. Sklonowani niczym wirusy-strażnicy z „Matrixa" zabrali się najpierw za grzebanie pod nickiem Ketman(a). Who the f***k is Ketman? To pytanie krążyło jak objazdowa karuzela na niedzielnym odpuście. Matka-Kurka (ptak) czy Feniks (też ptak) z popiołów-Maleszka? A może ktoś inny? Może Michnik (nie ptak)? Moze jeszcze jakiś gorszy? (są tacy ptacy?). Po kilku nieprzespanych nocach nie pozostało nic innego, jak udać się z jękliwą petycją do Najwyższego Gospodarza, miłościwie panującego nad serwerem, o jakże trafnie dobranej nazwie - „Zeus". Niech gospodarz niczym nieomylny i gromowładny rozsądzi.
 
I nie zawiedli się, przynajmniej sądząc po dziękczynnych i czołobitnych (jak zwykle) komentarzach. (Maleńka dygresja na uboczu - w ramach sanacji polskiego budżetu proponuję natychmiast podnieść podatek na wazelinę).
Pan Janke w iście salomonowym wyroku ogłosił  swoją WOLĘ. Ketman (vel Feniks-Maleszka, vel M-K, vel inne ptaki i nie ptaki) może pozostać (wszak nie naruszył REGULAMINU!) ale swoje monologi będzie nadawał w przyszłości z lochów Salonu. Równie „salomonowe" było uzasadnienie wyroku. Nie za poglądy (regulamin zakłada, że każdemu wolno mieć swoje), nie za aroganckie monologi i nonszalancję wobec komentatorów, etc. - tylko demokratycznie z woli Salonu - za NICKA (uzasadnienie w wersji beta) i za ŻYWOTA w wersji pełnej.
 
Dosłownie: ...Było zapewne naszym błędem, że jego tekst pojawił się na SG. Nie powinien i już nie będzie. Chyba, że zmieni nick i nie będzie prowokować (...) Dopisane później. Problemem zasadniczym oczywiście nie jest sam nick, ale teksty, które prowokują fatalne awantury. Pisząc "póki Ketman jest Ketmanem" miałem na myśli to, co on przez bycie Ketmanem rozumie. ...

Hmmm, i tak źle i tak niedobrze. Nie zazdroszcząc dylematu, życzę Panu Janke konsekwencji.
 
Dla przypomnienia - teksty Pana Paliwody czy dyskusje o książkach Grossa, Powstaniu Warszawskim, etc. (różnych autorów) prowokowały znacznie większe awantury (na granicy dobrego smaki i paragrafów kk) co absolutnie nie przeszkadzało, iż pierwszy wymieniony - gromił i wycinał nieposłusznych w pień - z samego szczytu Salonu. Codziennie, do znudzenia - z przyzwoleniem większości blogowiczów (także tych super-moralnych) i błogosławieństwem samego Gospodarza. 

 
 
PS. Chcąc zadać kłam niektórym komentatorom zarzucającym moim tekstom pewną fiksację na ptaki wodne, ze szczególnym uwzględnieniem kaczki właściwej (Anatini) w dzisiejszem tekscie zająłem się ptaszkami nie mającymi z wodą nic lub niewiele wspólnego.
 
Z serecznym pozdrowieniem dla wszystkich (szczególnie tych krytycznych) ornitologów amatorów,
 
Rock’n’roll
 
 
 
  

Lubicz
O mnie Lubicz

If I could stick my pen in my heart I'd spill it all over the stage Would it satisfy ya or would slide on by ya? Or would you think this boy is strange? Ain't he strayayange? If I could win you, if I could sing you a love song so divine. Would it be enough for your cheating heart If I broke down and cried? – If I criyiyied. I said I know it's only rock and roll But I like it. Ludzie do mie pisza :) Czy ty Lubicz złamany ch..u nie powinieneś trzymać fason jak prawdziwy komuch? Twoje agenturalne teksty (z których jesteś znany) dawno wystawiły ci świadectwo.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (5)

Inne tematy w dziale Polityka