Podczas swoich letnich podróży po Polsce, prezes PiS, pan Jarosław Kaczyński zapowiedział wzmożenie wysiłków w celu przyciągnięcia młodzieży. Wielokrotnie na wielu wiecach podkreślał, że PiS musi znaleźć klucz do młodzieży, która jest "immunizowana", na wpływy PiS-u kłamstwami o tej partii. „Niemała część młodzieży uwierzyła, że jesteśmy zagrożeniem dla demokracji. Robi się z nas ludzi, którzy nie zasługują na akceptację ze względu na anachronizm, czy też tzw. ogólną obciachowość (...) Będziemy próbowali stworzyć modę na PiS na zasadzie przekory. Bo młodzi lubią przekorę. Może się uda“ (J. Kaczyński do zgromadzonych na sali w Muzeum Górnośląskim w Bytomiu w lipcu tego roku).
Pierwsze (liczne niestety) owoce aktywnej pracy w tym kierunku można zaobserwowac ostatnio na wszystkich forach polityczno-publicystycznych ze szczególnym (ostatnio) uwzględnieniem Salonu24. Młodzi gniewni, uzbrojeni w inwektywy i wytyczne, w onetowych ostrogach i poziomie umysłowym "Kubusia Puchatka" przypuścili szturm w obronie jedynej słusznej prawdy. O „Osiołku“ i „Prosiaczku“ nie wspominam bo te postacie zarezerwowałem sobie dla starszych wiekiem blogowiczów. Być może, czynię krzywdę moim ulubieńcom z dzieciństwa. Bo choć obdarzone „niezwykle małym rozumkiem“ były to postacie ze wszech miar pozytywne z wdziękiem i z dużym poczuciem humoru. A że nie wszystko im się udawało? Cóż, samo życie. Każdy sam zna to z autopsji.
Zastanawia mnie jednak co nie wyszło w życiu tym „młodym gniewnym“. Skąd się biorą i co jest ich motywacją. Skąd tyle w nich programowej(?) nienawiści do wszystkiego co nie mieści się w ich horyzontach lub jest po prostu inne lub nieznane. A przede wszystkim nie mogę przejść do porządku dziennego nad ich absolutnym brakiem humoru. Tego humoru, z którego Polacy kiedyś słyneli. Nawet w najczarniejszych czasach naszej historii ten humor był powszechnie obecny i nie opuszczał nas nawet w najcieższych chwilach. Teraz zastąpiły go, ponuractwo, nienawiść, nietolerancyjność i co tu dużo mówić – zwykłe chamstwo.
Pamiętam mojego Dziadka, który umierając „na raty“ w koszmarych męczarniach, do końca zachował pogodę ducha. Nigdy nie słyszałem od niego ani jednego słowa skargi czy narzekania na parszywy los. Wręcz przeciwnie, w chwilach w których mógł w miarę normalnie oddychać, zawsze miał dla mnie czas i zabawne opowiastki. Moja Babcia, której wojna zabrała nie tylko całą rodzinę ale i w konsekwencji męża była osobą o nieprawdopodobnej i pozytywnej energii. Pamiętam moich gimnazjalnych kolegów, którzy stali w kolejce aby pogadać, o sprawach i kłopotach, których widocznie nie mogli lub nie chcieli ujawniać w domu, z moja ukochana „Babą“. Do dzisiaj niektórzy przyznają, że te kilka minut rozmowy miało wpływ na ich późniejsze, dorosłe już życie. Moja Mama, której życie też nie było usłane różami, z uporem i z humorem stawiała i stawia dalej czoła przeciwieństwom losu. Nie ma chyba na tym świecie człowieka dla którego nie miałaby dobrego słowa czy rady (chyba, że Jej ktoś podpadnie ale pamiętliwa nie jest) i bezdomnego zwierzęcia bez garstki strawy. Ba, jeszcze wczoraj pompowała przez telefon hektolitry optymizmu w starego dziada. Czyli mnie ;–)
Bogaty takimi wzorcami nie moge inaczej traktować złośliwości losu, jak ze spokojem i z przymrużeniem oka. Nauczono mnie, że upaść to nie sztuka i każdemu się zdaża ale podnosić się należy z honorem i z ... humorem. Taki pozytywny fatalizm ;–) Dlatego nie rozumiem i nawet nie staram się zrozumieć, skąd tyle zgorzknienia i bezinteresownej, poważnej aż do bólu nienawiści właśnie u młodych ludzi. Całe życie przed nimi. Co z nim zrobią zależy wyłącznie od nich. Świat stoi otworem i mają całkowicie wolny wybór. Moje pokolenie (rocznik 56) miało pod tym względem dużo ciężej (o pokoleniu „Samejsłodyczy“ i jej rodziców nawet nie wspominam).
PS. Jako zagorzały zwolennik teorii Zigmunda Freuda (kochający psychoanalizę jak babcine „cudowne“ lekarstwo na każdą okazję) mogę co prawda spekulować i doszukiwać się przyczyn – jednak skala zjawiska napawa mnie przerażeniem. (Gwoli sprawiedliwości trzeba zaznaczyć, że są obecni po obu stronach wirtualnej barykady tylko z tej drugiej jakby więcej).
Zamiast zakończenia pierwsza zwrotka autorstwa Boba Marleya, którą dydykuję wszystkim ponurakom:
Here's a little song I wrote
You might want to sing it note for note
Don't worry, be happy.
In every life we have some trouble
But when you worry you make it double
Don't worry, be happy.
Don't worry, be happy now.
(...)
If I could stick my pen in my heart I'd spill it all over the stage Would it satisfy ya or would slide on by ya? Or would you think this boy is strange? Ain't he strayayange? If I could win you, if I could sing you a love song so divine. Would it be enough for your cheating heart If I broke down and cried? – If I criyiyied. I said I know it's only rock and roll But I like it.
Ludzie do mie pisza :)
Czy ty Lubicz złamany ch..u nie powinieneś trzymać fason jak prawdziwy komuch?
Twoje agenturalne teksty (z których jesteś znany) dawno wystawiły ci świadectwo.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka