Nie cichnie wrzawa wokół najnowszej publikacji o prezydencie Wałęsie. Nie wiem czy książka jest już na rynku jednak w obronie lub ataku zarówno na publikację jak i autora wylano całe morza atramentu i skruszono dziesiątki klawiatur. Stało się wręcz modne, by każdy miał wyrobione zdanie o nieprzeczytanej książce, nieznanym szerzej autorze i z uporem godnym ważniejszych spraw bronić raz zajętych pozycji. Autorytety polityczne i blogowe wszelkiej maści i o różnym intelektualnym blasku, zapewne w imie przedswiątecznych rekolekcji, usiłują wbić nam do łepetyn swoją interpretację zaistniałych wydarzeń. Jako człowiek otwarty na nowinki i wszelkie mody czuję się więc w obowiązku przełamać wrodzone lenistwo i pogańsko-starozakonnym zwyczajem dorzucić kamyczek na grób kariery pana Zyzaka. Jako empiryczny i racjonalny „postrzegacz“ zajmę się tylko podawanymi przez media faktami i ich logiczną (przynajmniej dla mnie) interpretacją.
Po pierwsze. O przygotowywanej publikacji media wspominały już latem ubiegłego roku, zaraz po tym jak ukazała się książka Cenckiewicza i Gontarczyka. Trudno wiec uwierzyć, że kierownictwo krakowskiego IPN nie wiedziało kogo i autora jakiej pracy magisterskiej zatrudniło wczesną jesienią. Czyli w kilka tygodni później. Wręcz przeciwnie, sądzę, że to właśnie taki a nie inny temat pracy magisterskiej stał się przepustką dla pana Zyzaka.
Po drugie. Promotor Zyzaka, prof. Nowak, to szef wydawnictwa „Arcana“, wydawnictwa od lat blisko współpracującego z IPN. Jako że wydawnictwo jest rodem z Krakowa, rodzinnego miasta pana Kurtyki, więc z dużym prawdopodobieństwem można założyć, że historyk Nowak z historykiem Kurtyką , złączeni uczelnianą alma mater i zbieżnością pogladów dobrze się znają.
W tym miejscu można i należy zastanowic się czy każdy świeżo upieczony magister historii po UJ dostaje pracę w krakowskim IPN i jeżeli tak to jakimi naukowymi (lub innymi) kryteriami musi się wykazać wobec przyszłego pracodawcy. Nie trzeba być wyjątkowym złośliwcem aby przyjąć za pewnik, że praca magisterska o zabawowym „obszczymurku“ czy o sikającym do kadzielnicy Wałęsie plus znajomość z profesorem Nowakiem stanowiła jakąś poważniejszą przeszkodę;–)
IPN musiał wiedzieć kogo zatrudnia i o czym, o kim i w jakim stylu napisał pracę magisterską (czyli znać dorobek naukowy). Jeżeli wymienione kryteria są nie tylko kryteriami naboru historyków do pracy w IPN lecz immartrykulacjną manierą czy też, nie daj Boże, mają jakis wpływ na wybór tematów prac magisterskich na wydziale historii UJ to w tym kontekscie zrozumiałą staje się nawet ministerialna kontrola (zrozumiałą ale chyba nie do końca logicznie przemyślaną).
Po trzecie. Tłumaczenia pana Kurtyki, że książka została wydana poza IPN i w związku z tym IPN i on sam nie ponoszą żadnej odpowiedzialności to zwykła żenada, żeby nie powiedzieć zwykła nieprawda. Zyzak jest pracownikiem IPN (formalnie jako historyk-archiwista), a Kurtyka jego szefem i odpowiada on także za to co jego pracownik wydaje poza Instytutem. Czy mu się to podoba czy nie i czy Zyzak zajęty był wyłącznie kserowaniem, sprzątał kible lub tylko podawał herbatkę.
Kurtyka zatrudniając Zyzaka niejako „zautoryzował" jego działalność i nadał mu, całą powagą i ciężarem Instytutu rangę i znaczenie jakiego swieżo upieczony magister historii i jego „dzieło“ w innym przypadku nigdy by nie osiągneli. Dlatego pisanie o dziesiątkach czy setkach podobnych pozycji za granicą (od Mitteranda po Obamę) mija się z celem i jest prędzej żałosną próbą sklejania rozbitej porcelany niż rzeczowym argumentem. To szef odpowiada (w wielu wypadkach nie tylko moralnie) za wyskoki pracownika. Oczywiscie trudno obwiniać szefa jeżeli jego pracownik bije w domu żonę. Jeżeli jednak bije w autorytecie instytucji w której jest zatrudniony to zmienia to całkowicie postać rzeczy.
Resumeé. Z wypowiedzi głównych zainteresowanch wygląda na to, że pana Zyzaka zatrudniono albo z pełną świadomością i premedytacją lub jest to wynikiem niewiedzy czy wręcz głupoty osób kierujących IPN. Powiedziałbym, że Tusk miał absolutnie rację i prawo postraszyć Kurtykę, który kieruje instytucją finansowaną z budżetu państwa. Ponieważ Tusk ma raczej znikomy wpływ na politykę personalna IPN wiec groźba obcięcia budżetu wydaje się w tym miejscu jedynym możliwym straszakiem, najbardziej adekwatnym rozwiązaniem i wręcz obowiązkiem jako premiera. Komentarze jakie za wykonywanie swoich obowiazków zebrał premier Tusk (w koncu także historyk) od opozycji, w stylu "czas dorosnąć, premierze" wydają mi się nie tylko niesprawiedliwe ale obraźliwe i chamskie. Mogę się jednak mylić. Ostatnio tracę nieco rozeznanie co jest jeszcze w Polsce obrazą a co już nie.
Tak jak odbiór otaczajacego nas świata jest z natury rzeczy subiektywny tak samo subiektywnymi są wyciągane z postrzeżen wnioski. Zadziwia jednak upór i determinacja niektórych dyskutantów. Dyskutantów łączacych ślepotę wobec dokonanych faktów z całkowitą głuchotą na oczywiste argumenty.
PS. Odbieranie tytułów, karanie czy tym podobne uważam za skrajną głupotę. Ostracyzm jest największą karą. Co do osoby młodego historyka, to można tylko powiedzieć, że pan Zyzak miał swoją chwilę sławy. Pierwsza i zapewne ostatnią, dzieląc tym samym los mitycznego Ikara.
Jak sobie tutaj w Austrii przeglądam polskie media, plugawe artykuły na temat Wałęsy (i nie tylko), wołające o pomstę nieba wypowiedzi polityków i banalne czy wręcz chamskie komentarze „zawodowych“ zawistniaków to mi sie czasami smutno robi. Smutno, gdy widze ile inwencji i „patriotycznej“ energii przejawiamy nie w promocji swoich krewniaków lecz w niezrozumiałej (dla mnie przynajmniej) nagonce. Niezrozumiałej, bo nie mogę zrozumieć skąd w katolickim kraju tyle wręcz patologicznej nienawiści i masochistycznej przyjemności w „kalaniu własnego gniazda“. Także w tym młodym w końcu człowieku, który Solidarność i stan wojenny zna wyłącznie z dokumentów a dzieciństwo i młodość w wolnej Polsce zawdzięcza między innymi właśnie Wałęsie. Głupio mi, gdy w tym kontekscie przypominam sobie aferę z Kurtem Waldheimem i reakcję Austriaków. Czy Węgrów, u siebie skaczących sobie do oczu ale w relacjach z obcymi stojących w jednym wyrównanym szeregu. Ale o tym jutro.
Rock’n‘roll
If I could stick my pen in my heart I'd spill it all over the stage Would it satisfy ya or would slide on by ya? Or would you think this boy is strange? Ain't he strayayange? If I could win you, if I could sing you a love song so divine. Would it be enough for your cheating heart If I broke down and cried? – If I criyiyied. I said I know it's only rock and roll But I like it.
Ludzie do mie pisza :)
Czy ty Lubicz złamany ch..u nie powinieneś trzymać fason jak prawdziwy komuch?
Twoje agenturalne teksty (z których jesteś znany) dawno wystawiły ci świadectwo.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka