Ludwik Dorn Ludwik Dorn
70
BLOG

WPIS O SZANSIE

Ludwik Dorn Ludwik Dorn Polityka Obserwuj notkę 42
 Warszawa, dn. 5 maja 2008 r.

 

We wtorek 29 kwietnia br. premier Donald Tusk ogłosił, jak rozumie tzw. kompromis z Juraty, który umożliwił uchwalenie ustawy ratyfikującej traktat lizboński, a ma umożliwić ratyfikowanie traktatu przez Prezydenta. Wypowiedź ta nie odbiła się głośniejszym echem, a przecież jest istotna dlatego, że stwarza szanse na zakończenie sporu wokół ratyfikacji traktatu. Co więcej, choć nie ma pewności, czy za tą wypowiedzią stała dobra wiara i wola premiera, to otwiera ona szansę na porozumienie, niezależnie od tego, czy Donaldem Tuskiem kierowała szczera intencja zawarcia porozumienia, czy też postanowił kontynuować konflikt, ale popełnił taktyczny błąd, którego wykorzystanie przez PiS i tak zawarcie porozumienia przybliży. Tak czy owak dobrze się stało, a spokojna reakcja Prezydenta, który stwierdził, że potrzebna jest kolejna rozmowa z premierem, była jak najbardziej na miejscu. 

Cóż takiego powiedział Donald Tusk? Po pierwsze, że przygotowanie zmian w ustawie o współdziałaniu władz w związku z członkostwem w UE (nazywanej konsekwentnie i błędnie przez dziennikarzy ustawą kompetencyjną, ale niech będzie) to wykonanie kompromisu z Juraty. Po drugie, stwierdził, że przygotowane przez PiS zmiany w „ustawie kompetencyjnej” w „ oczywisty sposób naruszają intencje konstytucji, zakładając, że rząd nie może w istotnych sprawach prowadzić europejskiej polityki zagranicznej”. Po trzecie, podał własne rozumienie kompromisu z Juraty, które na tym polega, że gdyby Polska chciała odejść od zapisów traktatu lizbońskiego, w tym od mechanizmu z Joaniny i protokołu brytyjskiego, wymagałoby to takiego samego postępowania jak w przypadku przystąpienia do traktatu, a to oznacza zgodę 2/3 posłów, 2/3 senatorów i podpisu Prezydenta. Po czwarte, ujawnił, że Rządowe Centrum Legislacyjne przygotowało założenia do nowelizacji w tym duchu ustawy kompetencyjnej. I po piąte, ogłosił, że „ostateczny kształt” nowelizacji ustawy powinno opracować Prezydium Sejmu. 

Warto poddać wszystkie elementy tej wypowiedzi oraz wzajemne relacje między nimi dokładniejszej analizie, zarówno prawnej, jak i politycznej. Ujawnia ona liczne i silne sprzeczności wewnętrzne, zwłaszcza między elementami drugim i trzecim oraz pierwszym i piątym (element czwarty ma przede wszystkim walor informacyjny, choć też nie pozbawiony wagi politycznej).  

Zauważyć należy, że przepisy traktatu lizbońskiego (wraz z protokołem brytyjskim) oraz ujęty w traktacie mechanizm z Joaniny mają różny status. Jest oczywiste, że jednostronna zmiana przez Polskę przepisów traktatu (wraz z jednostronnym odstąpieniem od protokołu brytyjskiego) jest niemożliwa. To zmiana traktatu o UE, a więc otwarcie Konferencji Międzyrządowej, jej zamknięcie, a na końcu ratyfikacja i to w trybie art.90 ust.2 lub 3 Konstytucji. W tym zakresie wypowiedź premiera Tuska jest po prostu redundantna. Inaczej jednak przedstawia się sprawa z mechanizmem z Joaniny. Wprawdzie jest on wpisany w traktat lizboński, ale ten sam traktat zawiera możliwość odstąpienia od niego na mocy jednogłośnej decyzji Rady Europejskiej, czyli także za zgodą rządu polskiego. Traktat o UE  nie reguluje warunków podejmowania decyzji przez rządy państw członkowskich. To dziedzina prawa krajowego. Otóż jeśli Donald Tusk proponuje, by zgoda rządu polskiego na rezygnację z Joaniny obwarowana była takimi mechanizmami w prawie krajowym, jak zmiana traktatu o UE, to postuluje ściślejsze i dalej idące związanie rządu niż to, co PiS wpisało do swego projektu „ustawy kompetencyjnej”. A zatem albo skierowany pod adresem PiS zarzut niekonstytucyjności projektu ustawy stawiany jest ze złą wiarą, albo też w jeszcze większym stopniu lub zakresie odnosi się do tego, co proponuje sam Donald Tusk. Kolejna sprzeczność, już nie o charakterze prawnym, ale politycznym, zachodzi między elementem pierwszym i piątym wypowiedzi  premiera Tuska. Jeśli zmiana ustawy kompetencyjnej jest wykonaniem porozumienia z Juraty, to porozumienie to miało swoje strony: bezpośrednio Prezydenta i premiera, a pośrednio obozy polityczne, z którymi są powiązani: PiS i PO (ewentualnie PO i PSL jako partie koalicji rządowej). Wskazanie na Prezydium Sejmu jako na podmiot, który ma nadać kształt nowelizacji ustawy kompetencyjnej jest obciążone albo złą wiarą i wolą albo błędem logicznym o konsekwencjach politycznych. W Prezydium Sejmu uczestniczy bowiem podmiot (wicemarszałek Szmajdziński z SLD), który w żaden sposób w porozumieniu z Juraty nie uczestniczył, nie może zostać z nim powiązany, ani nie musi czuć się nim związany. Co więcej, SLD wielokrotnie deklarował i zgodnie z tymi deklaracjami w Sejmie głosował, że dąży do odstąpienia od protokołu brytyjskiego; nie może zatem uczestniczyć w realizacji jakiegokolwiek porozumienia, którego celem jest utrudnienie odstąpienia od protokołu. 

Wskazane powyżej sprzeczności ułatwiają zadanie Prezydentowi i PiS i stawiają PO w trudnej sytuacji. Najbardziej racjonalnym działaniem byłoby powitanie deklaracji Donalda Tuska z zadowoleniem i wskazanie na sprzeczności, przy ostentacyjnym przyjęciu założenia, że premier działa z dobrą wolą; zwrócenie się do premiera, by przekazał klubom poselskim opracowane przez RCL założenia nowelizacji ustawy; zasygnalizowanie przez PiS gotowości do pracy nad innym projektem ustawy niż własny, pod warunkiem, że projekt alternatywny w pełni  zawierać będzie te zmiany, które precyzyjnie opisał Donald Tusk. Realizacja takiego planu albo doprowadzi do tego, że porozumienie z Juraty szybko uzyska zadawalający i dysponujący większością parlamentarną kształt ustawowy, co byłoby dla Polski najlepszym rozwiązaniem, albo też, co w warunkach konfliktu politycznego też nie jest do pogardzenia, Donald Tusk będzie musiał, choćby pośrednio, zdezawuować klub PO lub na odwrót (zarzuty niekonstytucyjności) lub też Donald Tusk i klub PO będą musieli zdezawuować deklaracje Donalda Tuska (dotyczące treści kompromisu z Juraty i woli zawarcia ich w ustawie). Szalenie jestem ciekaw czy moja partia dostrzeże tu możliwość racjonalnej gry politycznej, czy też będzie się zachowywać tak, jak zachowuje się od pół roku.  

Ludwik Dorn

 

Ludwik Dorn
O mnie Ludwik Dorn

Banuję za wulgaryzmy i aluzje do życia osobistego mojego i innych oraz agresywną głupotę połączoną z chamstwem.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka