Ludwik Dorn Ludwik Dorn
92
BLOG

WPiS O SPROSTOWANIU I TYM, JAK BYŁO NAPRAWDĘ

Ludwik Dorn Ludwik Dorn Polityka Obserwuj notkę 55

 

Warszawa, dn.19 maja 2008 r.

 

Zamierzałem dzisiaj zamieścić na blogu wpis z pogłębioną analizą wystąpienia ministra Sikorskiego o polskiej polityce zagranicznej w 2008 roku. Sądzę, że udało mi się wychwycić parę istotnych kwestii, które umknęły uczestnikom debaty publicznej na ten temat. Wpis ten umieszczę niebawem, a do zmiany planów zmusiły mnie nieprawdy publikowane na temat mój i PiS przez „Dziennik”. W dniu dzisiejszym wysłałem do redakcji „Dziennika następujące sprostowanie:

 


Warszawa, 19 maja 2008 r.

 

Ludwik Dorn
Poseł na Sejm RP
ul. Koszykowa 10
00-564 Warszawa

 

   

Szanowny Pan
Robert Krasowski
Redaktor Naczelny
"Dziennika"

Na podstawie art. 31 Prawa Prasowego zwracam się o sprostowanie następujących nieprawdziwych informacji podanych w artykule p. Marcina Graczyka pt. „Konflikt w PiS. Dorn i Ziobro nie podają sobie ręki” zawartych w zdaniach „Ich relacje są od dłuższego czasu fatalne. Nie podają sobie ręki, nie mówią „dzień dobry”, na partyjnych nasiadówkach zawsze zasiadają w dwóch różnych końcach sali”. Powyższe informacje są nieprawdziwe albowiem:

  1. Od jesieni 2007 roku nie przebywałem w takiej fizycznej bliskości p. Zbigniewa Ziobro, by powiedzieć mu „dzień dobry” i uścisnąć rękę na powitanie;
  2. Do czasu ustąpienie przeze mnie z funkcji wiceprezesa partii oraz członka Komitetu Politycznego PiS na posiedzeniach Komitetu  jedynych regularnych „partyjnych nasiadówkach”, w których braliśmy udział obaj mówiliśmy sobie dzień dobry i witaliśmy podaniem ręki, przy czym zgodnie z regułą obyczajową p. Ziobro jako człowiek dużo ode mnie młodszy „dzień dobry” mówił pierwszy. W tej sprawie świadkami może być kilkunastu członków Komitetu;
  3. Wyjątkiem od tej zasady były przypadki, gdy któryś z nas zjawiał się na posiedzeniu Komitetu spóźniony, po rozpoczęciu obrad. Wtedy jednak poza ogólnym „dzień dobry” żaden z nas nie podawał ręki pozostałym członkom Komitetu, by nie zakłócać przebiegu obrad.
  4. Na przełomie października i listopada 2008 roku ustąpiłem z funkcji wiceprezesa PiS i członka Komitetu Politycznego. Od 16 listopada tego roku jestem zawieszony w prawach członka partii, a zatem nie mogę brać udziału w żadnych „partyjnych nasiadówkach”. Skoro nie mogę w nich brać udziału, to nie mogę zasiadać w innym końcu sali niż p. Ziobro. Do czasu rezygnacji z  w/w funkcji p. Ziobro i ja na posiedzeniach Komitetu na ogół siadaliśmy naprzeciwko siebie. Odległość między nami wynosiła ok. 1-1.5 metra. W tej sprawie świadkami może być kilkunastu członków Komitetu

 

/ - /

Ludwik Dorn

 

 

A teraz komentarz wyjaśniający, dlaczego wysyłałem sprostowanie w sprawie podawania ręki, zasiadania w sali i mówienia „dzień dobry”.

 

  1. „Dziennik” podał  nieprawdę i przedstawił mnie jako człowieka łamiącego zasady dobrego wychowania pod wpływem emocji. To  przedstawia mnie wobec opinii publicznej w zdecydowanie złym świetle;
  2. W kategoriach politycznych (interpretacji faktów, a nie informacji o faktach) „Dziennik” informuje o sporze, którego nie ma i nigdy nie było. Ani wtedy, gdy byłem ministrem spraw wewnętrznych i administracji, ani później, ani obecnie nie traktowałem p. Ziobro jako strony w sporze ze mną. To, że intrygował przeciwko mnie, gdy byłem szefem MSWiA traktowałem jako okoliczność natury przyrodniczej, a nie mam zwyczaju wdawać się w spory z okolicznościami przyrodniczymi. Stroną w sporach ze mną był Jarosław Kaczyński najpierw jako premier, a obecnie jako szef partii (nie zauważyłem, by w sporze o sposób funkcjonowania partii p. Ziobro zajmował jakiekolwiek stanowisko);
  3. Analiza aspektów czysto behawioralnych działania redakcji „Dziennika” (nie wnikając w motywacje i intencje, bo o tym żadnej wiedzy nie mam) prowadzi do wniosku, że jej zachowanie przypomina płatnego cyngla, który otrzymał zlecenie: rozwalić PiS. W okresie kampanii wyborczej redakcja ta uznała za wiarygodne wyjaśnienia p. Sawickiej, że do zachowań korupcyjnych skłoniła ją erotyczna fascynacja wyraźnie prowokowana przez agenta CBA. Pan Michalski napisał 18 października 2007 roku:.” W przeciwieństwie do Dorna uważam, że prowokowanie i uwodzenie czterdziestoletniej mężatki i matki przez agenta CBA po to, by w apogeum kampanii wyborczej móc ją sfotografować z plikiem banknotów i bukietem kwiatów, jest przekroczeniem granicy zezwierzęcenia. Szczególnie smutnym w wydaniu ludzi, którzy do polityki trafili w moralnym odruchu antykomunizmu.” Przypomnieć warto, że postępowania prokuratorskie prowadzone w tej sprawie już po wyborach nie wskazało na jakiekolwiek przewinienia ze strony CBA. „Dziennik” publikuje też wielokolumnowe, kuriozalne artykuły zawierające dobre rady pod adresem PiS, np. aby „zabić” (w sensie oczywiście wyłącznie politycznym) Jarosława Kaczyńskiego lub też informacje takie, jak prostowana przeze mnie o konfliktach w PiS. W sytuacji, gdy ani komisje śledcze ani prokuratura kierowana przez p. Ćwiąkalskiego nie są w stanie dostarczyć choćby jednego przykładu i dowodu na to, że rząd Jarosława Kaczyńskiego, a w tym minister Ziobro tworzyli „policyjne państwo PiS” „Dziennik” publikuje nieprawdziwą, a najpewniej też kłamliwą informację, że złożyłem dymisję w proteście przeciw „nielegalnym podsłuchom”. Gdy te doniesienia w sposób wiarygodny dementuję, po prostu się mści. „Dziennik” działa tu podobnie jak „Polityka”, ale jego akcję uważam za szkodliwszą, gdyż nakierowana jest na naturalne zaplecze wyborcze PiS – centroprawicowy i konserwatywny nurt opinii publicznej;
  4. Ponieważ kwestia mojej dymisji w różnego rodzaju spekulacjach i nieprawdziwych bądź kłamliwych doniesieniach medialnych wykorzystywana jest przeciwko PiS, Jarosławowi Kaczyńskiemu, a także Zbigniewowi Ziobro, decyduję się na ujawnienie jej powodów. Czynię to w przekonaniu, że dalsze milczenie, które jest pożywką dla spekulacji, więcej PiS-owi szkodzi niż ujawnienie prawdy. Otóż premier Kaczyński pod wpływem pomówień panów Ziobro i Kaczmarka doszedł do wniosku, że Centralne Biuro Śledcze działa źle i nie przejawia wystarczającej energii i determinacji w szeregu postępowań, do których przywiązywał wielką wagę. Zażądał ode mnie, bym doprowadził do mianowania określonego funkcjonariusza policji dyrektorem CBŚ stawiając to jako warunek dalszej współpracy ze mną jako szefem MSWiA. Odmówiłem, ponieważ uważałem ocenę CBŚ za krzywdzącą, wskazaną kandydaturę za nietrafioną, a ultymatywność żądania podważała moją pozycję jako konstytucyjnego ministra kierującego działem spraw wewnętrznych i naczelny organ państwa nadzorujący policję (wskazanym kandydatem nie był insp. J. Marzec). Tego samego dnia mój wniosek o dymisje leżał na biurku premiera;
  5. Pytania dlaczego to insp. Marzec został dyrektorem CBŚ proszę mi nie zadawać, bo nie wiem.


Ludwik Dorn

Ludwik Dorn
O mnie Ludwik Dorn

Banuję za wulgaryzmy i aluzje do życia osobistego mojego i innych oraz agresywną głupotę połączoną z chamstwem.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka