Maksymilian Jastrzębiec Maksymilian Jastrzębiec
417
BLOG

Mongołowie na Górnym Śląsku

Maksymilian Jastrzębiec Maksymilian Jastrzębiec Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 13


Istnieje miejsce w Polsce, gdzie żyją potomkowie Temudżyna, zwanego Czyngis-chanem. To tereny powiatów wodzisławskiego i jastrzębskiego na Górnym Śląsku. Skąd się wzięli tak daleko od swojej ojczyzny? To bardzo ciekawa historia sięgająca pierwszej połowy XIII wieku.


Kiedy Temudżyn zjednoczył plemiona mongolskie zapoczątkował podbój ziem na niespotykaną w historii skalę. Wielki pochód był kontynuowany przez jego synów i wnuków. Godnym następcą Czyngis-chana okazał się wnuk Batu-chan, założyciel Złotej Ordy. Parł on nieustępliwie na zachód, pustosząc ziemie Rusi. Wreszcie przekroczył ziemie polskie i węgierskie.


Ordyńcy byli znani ze swojej brutalności i odwagi. Szacuje się, że jeden mongolski wojownik zabijał średnio ponad 200 przeciwników. Panowało pośród nich prawo siły – za każdy złamany rozkaz groziła kara śmierci. Natomiast ze zdobyczą mogli robić, co chcieli. Podbitym ludom proponowali prosty układ – poddaństwo lub śmierć. W przypadku drugiej odpowiedzi potrafili zostawić po sobie stos usypany z obciętych głów i spopielone miasto. Dla przykładu, kiedy Timur Leng wkroczył do Bagdadu, pozostawił na rynku stos z 40 000 głów. Ta armia wydawała się nie do zatrzymania. Do czasu aż wkroczyła na Śląsk. 


Władcy dzielnicowi zjednoczyli swoje siły pod wodzą Henryka II Pobożnego. Wspierani przez zakony rycerskie templariuszy i joannitów, stanęli naprzeciw wroga pod Legnicą. Do bitwy doszło najprawdopodobniej 9 kwietnia 1241 r. Jej przebieg nie jest do końca znany. Uważa się, że dwie pierwsze fazy zostały wygrane przez siły chrześcijańskie, lecz trzecia, decydująca faza, została przegrana, przechylając szalę zwycięstwa na korzyść Mongołów. 


Jednak siły Azjatów zostały na tyle rozbite, że zrezygnowały z dalszego marszu na Zachód. Oddziały rozpoczęły wycofywanie się na Ruś przez Morawy i Węgry. Część z nich wracała przez Górny Śląsk i napotkała na silny opór ze strony sił Wodzisławia Śląskiego. Straż broniąc miasta zaatakowała najeźdźcę, który wpadł w pułapkę bez wyjścia. Naturalne ukształtowanie terenu stanowiło sprzymierzeńca Ślązaków. Pagórki porośnięte gęstymi lasami skrywały u swych podnóży niebezpieczne bagna i mokradła. Rzeki i stawy nie pozwalały na możliwość ucieczki. Pobici Mongołowie topili się w wodach. Doznając sromotnej klęski złożyli broń. 


Ze strony zwycięzcy, wyznającego wiarę w Chrystusa, przegrani spotkali się z aktem szczególnej łaski – bowiem otrzymali prawo życia. Więcej – otrzymali prawo osiedlenia się na terenie, na którym zostali pokonani. Gmina ta nazywa się Mszana i leży w połowie drogi między Wodzisławiem Śląskim a Jastrzębiem-Zdrojem. Ludność mongolska zasymilowała się z tubylcami, ochrzciła i żyje spokojnie do dziś. Wielu z nich nosi nazwisko Tatarczyk. Nie dziw więc, że można spotkać w obu miastach potomków wielkich chanów, czy na ulicach i placach, czy w kościołach.  


To, co wyróżnia Polaków na tle innych narodów, to bez wątpienia wiara katolicka. To dzięki wierze w Ewangelię Polacy potrafią przebaczyć, darować winę i życie. Dają „miarę dobrą, ubitą, utrzęsioną i wypełnioną ponad brzegi” (Łk 6,38). 



Po pierwsze - BÓG. Po drugie - Ojczyzna.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura