Maksymilian Jastrzębiec Maksymilian Jastrzębiec
278
BLOG

Wojownik Niepokalanej. Święty Maksymilian Maria Kolbe

Maksymilian Jastrzębiec Maksymilian Jastrzębiec Religia Obserwuj temat Obserwuj notkę 2


Licząc sobie zaledwie kilka dni moje życie było zagrożone na tyle poważnie, że lekarze nie widzieli ratunku. Zrozpaczona mama udała się do świątyni, gdzie przed wizerunkiem Królowej Polski zawierzyła mnie Jej, wołając o pomoc, o łaskę zdrowia. Po tej modlitwie choroba nagle ustąpiła, czemu medycy bardzo się dziwili.

Obok Niepokalanej zostałem zawierzony także świętemu Maksymilianowi. To również do niego modliła się moja mama, niejednokrotnie prosząc o pomoc, gdyż będąc dzieckiem wiele chorowałem. W przyszłości moje życie będzie jeszcze kilkakrotnie zagrożone, o czym teraz, po latach mogę świadczyć - o cudownych interwencjach tych Świętych. 

Kim był święty Maksymilian? A właściwie kim jest, bo on żyje, orędując za nami.  

Rajmund Kolbe był niesfornym dzieckiem, potrafiącym zirytować rodziców. Do czasu. Jego zachowanie uległo gwałtownej przemianie, tak iż matka podejrzewała chorobę. Po jakimś czasie wyznał swoją tajemnicę. Skrywał w swoim sercu spotkanie z Matką Bożą, która stanęła przed nim ukazując dwie korony - białą i czerwoną. Na pytanie, którą wybiera, odpowiedział, że obie. Zapragnął poświęcenia Bogu swojej czystości i ofiarowania życia do granic męczeństwa.

Czy dwunastoletnie dziecko mogło mieć świadomość, na co się decyduje? Nie tylko fakt mistycznego objawienia, ale cały żywot Rajmunda były znakiem szczególnego upodobania tej duszy przez Boga.

Przyszedł na świat 8 stycznia 1894 r. w Zduńskiej Woli. Rodzice trudnili się tkactwem, pierw chałupniczo, z czasem podjęli pracę w fabryce. Rodzina wiele podróżowała za pracą, często zmieniając miejsce zamieszkania. Pozwoliło to wyrobić przyszłemu świętemu gotowość do życia „w drodze”.

Ojciec, Juliusz Kolbe, pochodził z rodziny czeskich osadników. Matka, Marianna z Dąbrowskich, pochodziła z okolicy. Obydwoje byli zakorzenieni w duchu katolickim i narodowym, co przejęli ich synowie. Rajmund miał dwóch braci, Franciszka i Józefa, z którymi wspólnie dbał o dom i posiłek dla rodziców, by spożyli go po powrocie z pracy.

Dzień w domu rozpoczynano modlitwą i poranną Eucharystią, by zakończyć go modlitwą. Szczególną cześć oddawano Najświętszej Maryi w Jasnogórskim wizerunku. Wielką wagę przywiązywano też do patriotyzmu. W domu czytano między innymi Sienkiewicza i Mickiewicza, co naturalnie zaszczepiło w młodych chłopcach miłość do ojczyzny.

Rodzice byli wrażliwi na ludzką biedę. Juliusz zajmował się działalnością społeczną, walczył o lepsze warunki pracy i organizował strajki. Pisał także artykuły do gazety dla robotników. Podobnie Marianna, która zawsze służyła pomocą, a przede wszystkim była cenioną akuszerką.

Istotną częścią życia rodziny Kolbe była duchowość franciszkańska. Zawierzenie Bogu przez Maryję, prostota i ubóstwo, stanowiło fundament, na którym oparł się Rajmund wraz z Józefem. Chłopcy zdecydowali się wstąpić na drogę kapłańską w duchu reguły świętego Franciszka. 

Co w umysłach rodziców mogła wywołać decyzja obu synów, których przeznaczono do innych celów? W jaki sposób miano zapewnić fundusze na naukę, na drogę i pobyt w niższym seminarium we Lwowie? Opatrzność zapewniła potrzebne środki. Pomógł ksiądz proboszcz, który wyłożył część sumy, a pewien nieznajomy człowiek pokrył koszty podróży.

W niedługim czasie rodzice podejmą podobną decyzję. Rozstaną się, by wstąpić do zakonu i w ten sposób służyć Bogu, czego bardzo pragnęli.

W 1910 r. Rajmund rozpoczął nowicjat, przyjmując imię zakonne Maksymilian. Dwa lata później zaczął studia w Krakowie, by po kilku miesiącach trafić do Rzymu, do Papieskiego Wydziału Teologicznego Świętego Bonawentury. Na ślubach wieczystych przyjął imię Maria. W 1916 r. otrzymał doktorat z filozofii, na Uniwersytecie Gregoriańskim, a w 1919 doktorat z teologii w Seraphicum. 28 kwietnia 1918 r. został wyświęcony na kapłana.

Był człowiekiem odznaczającym się darem niezwykłej inteligencji i wyobraźni. Potrafił rozwiązywać najtrudniejsze zadania z zakresu matematyki i fizyki. Twierdził, że loty w kosmos są możliwe do zrealizowania. Złożył projekt patentowy Eteroplanu, czyli maszyny do podróży międzyplanetarnych. Mówił o trójstopniowych rakietach kosmicznych i napędzie jonowym, które obecnie są w użyciu. Był także wybitnym konstruktorem i architektem, co niebawem będzie wykorzystywał w imię Boże.

Przełomowym wydarzeniem w życiu młodego zakonnika było wydarzenie, jakie miało miejsce na Placu Świętego Piotra w 1917 r. Otóż w dwusetną rocznicę powstania masonerii, Loża Giordano Bruno wyległa na ulice Rzymu. Jej członkowie, niosąc na sztandarach Lucyfera depczącego świętego Michała Archanioła, krzyczeli w stronę pałacu papieskiego, że ojciec święty będzie niewolnikiem szatana.

Maksymilian tak bardzo to przeżył, że postanowił skutecznie przeciwdziałać wyznawcom diabła. W odpowiedzi, aby chronić Kościół i ojca świętego, a także modlić się o nawrócenie grzeszników, szczególnie zaś za Żydów i masonów, wraz z kilkoma braćmi powołał Rycerstwo Niepokalanej – Militia Immaculatae. Było to 16 października 1917 r.

Początkowo działalność milicji miała służyć odnowie wewnętrznej zakonu świętej biedaczyny, lecz szybko rozprzestrzeniła się poza zakon, obejmując coraz szersze kręgi osób świeckich. Warunkiem trwania w tej formacji było zawierzenie Maryi i modlitwa aktem strzelistym z cudownego medalika, którego obowiązkiem było noszenie go na sobie. 

Istotnie, wydarzenia z tego okresu stanowią przełom nie tylko w życiu młodego brata, a także wewnątrz zakonu świętego Franciszka, ale w łonie całego Kościoła. Czyż autor tego przedsięwzięcia mógł przewidzieć konsekwencje swojej decyzji? Czy wiedział o tym, co trwało w tym czasie w Portugalii? Być może. Pewna pozostaje jego gorliwość o rozprzestrzenianie się Królestwa Bożego, o wyrywanie grzeszników ze szponów złych duchów, czyli o to, o co prosiła Niepokalana troje małych pastuszków w dalekiej Fatimie.

Święty Maksymilian był człowiekiem czynu, maksymalistą, który walczył o jak najwięcej dusz dla Boga przez Niepokalaną. Wojowanie o zbawienie ludzi musiało być oparte o formację duchowo-intelektualną. Aby sprostać tej potrzebie postanowił redagować i wydawać pismo dla członków milicji. 

Po powrocie do ojczyzny w 1922 r. rozpoczął w Krakowie prace nad pismem „Rycerz Niepokalanej”. Otrzymał zgodę władz zakonu, mimo braku funduszy na ten cel. Ta przeszkoda jedynie potęgowała ufność wobec Matki Bożej. Pewnego dnia, pogrążony w modlitwie przed Jej figurą, zauważył kopertę z napisanym jego imieniem. Po otwarciu znalazł w niej kwotę potrzebną do wydania pierwszego nakładu.

Wkrótce zakonnik zostanie przeniesiony do Grodna, a stamtąd trafi do Teresina pod Warszawę. Wszędzie, dokąd się uda, będzie pochłonięty pracą nad pismem, formacją wiernych i głoszeniem w ten sposób Ewangelii.

Był pielgrzymem na tej ziemi. Szedł tam, gdzie wzywało go Niebo. Ufał Maryi, którą kochał całą swoją istotą. Jedyne, co posiadał, to posłuszeństwo Duchowi Świętemu i Kościołowi. Apostoł Niepokalanej, dla której przekraczał wszelkie granice, pozwalając się prowadzić tam, gdzie Ona tego chciała.

To dla Niej zbudował największy klasztor w Kościele, skąd promieniuje blask wiary i miłości do Pani z Nieba. Ziemię pod budowę podarował książę Jan Drucki-Lubecki w 1927 r., a jako pierwsza na placu budowy stanęła statua Niepokalanej.

To tutaj, w Niepokalanowie, uczynił centrum duchowości i misyjności maryjnej, opartej na regule świętego Franciszka. Powołał do życia wydawnictwo i drukarnię, wyposażone w najnowocześniejszy sprzęt. Nakład pism w szczytowym okresie wynosił 225 000 sztuk „Małego dziennika” i 1 000 000 sztuk „Rycerza Niepokalanej” miesięcznie.

Ten wyjątkowy organizator dbał o niemalże 800 zakonników, o ich formację i naukę. Bywało, że bracia cerowali zniszczone już habity, bo pieniądze zamiast na zakup nowych, wolał przeznaczyć na działalność wydawniczo-misyjną. Zbawienie ludzi było dla niego celem pierwszorzędnym.

Świętemu wciąż było mało. Pragnął poszerzać zakres działalności ewangelizacyjnej i iść w najodleglejsze zakątki świata, te, które od wieków stanowiły największe wyzwanie dla misjonarzy. Zamierzał zdobyć Azję dla Maryi – Chiny, Indie, Japonię.

Otrzymał zgodę przełożonych i z kilkoma braćmi udał się w podróż do kraju wschodzącego słońca. Wiosną 1931 r. przybył do Nagasaki. Bez pieniędzy i znajomości, zarówno języka, jak i personalnych, po miesiącu wydał pierwszy numer „Rycerza Niepokalanej” w języku japońskim.

Lokalny biskup wyraził aprobatę wobec działalności Polaków, lecz postawił warunek - zobowiązał misjonarza do objęcia swoim nauczaniem studentów tutejszego uniwersytetu. Taka umowa mogła wywołać jedynie radość w sercu ojca Maksymiliana. 

Dlaczego? Dlatego, że Japończycy przez wieki byli hermetycznie zamknięci na obcych. Chrześcijaństwo, które wspaniale rozkwitło na tej ziemi, zostało właściwie wyeliminowane przez ostatnią, brutalną dynastię szogunów Tokugawa. Zamknięte zostały drzwi dla kapłanów, a miejscowych chrześcijan poddano najokrutniejszym torturom, łącznie z gotowaniem w wodzie. Na uwagę zasługuje film pod tytułem „Milczenie”, opowiadający o walce z chrześcijaństwem w tym kraju.   

„Rycerza” rozdawano na ulicy, a zakonnicy w ten sposób zaczęli zjednywać sobie nieufną ludność. To pierwsze pismo chrześcijańskie w języku japońskim wydawano w liczbie 60 000 egz. miesięcznie, a dzisiaj zaledwie 10 000. Natychmiast zaczęto wznosić Mugenzai no Sono – Ogród Niepokalanej, zwany japońskim Niepokalanowem. 

Maksymilian nie chciał klasztoru w centrum miasta, gdzie mieszkało najwięcej katolików. Mówił, że wkrótce spadnie tu ognista kula, która wszystko zniszczy. Upodobał sobie miejsce na przedmieściach, na stoku góry, gdzie znajdował się cmentarz chrześcijan, wymordowanych za wiarę, których w tym miejscu poddawano wcześniej egzekucjom. 

Jedną z najwiekszych tajemnic XX w., a może ludzkości, jest fakt niezniszczonych domów i nietkniętych ogrodów w miejscu wybuchu bomby atomowej. Te domy znajdowały się, między innymi, w Nagasaki. Do nich zalicza się wymieniony klasztor. Odpowiedź na tę zagadkę stanowi prosty fakt - domownicy trwali przy zapalonej gromnicy, pogrążeni w modlitwie różańcowej. Armia amerykańska zabroniła o tym mówić.

Zakonnik, po powrocie do ukochanej ojczyzny, ukończył budowę radiostacji, zaczął budować studio filmowe i zamierzał zbudować lotnisko. Wciąż pragnął sięgać jak najdalej, by głosić Ewangelię. Znał siłę mediów. I Niemcy też. Bali się ubogiego zakonnika.

Znad zachodniej granicy nadciągało nad Polskę piekło. Niemiecka armia wyjątkowo nienawidziła katolików, a zwłaszcza duchownych. Ojciec Maksymilian został aresztowany i 28 maja 1941 r. trafił do niemieckiego nazistowskiego obozu koncentracyjnego KL Auschwitz, w którym kapłani mogli żyć co najwyżej miesiąc - wedle obozowej reguły. Otrzymał numer 16 670.

Nie tracił ducha, choć miał świadomość, że w każdej chwili może umrzeć. „Nadzieja, tylko nadzieja” - mówił, podtrzymując na duchu współwięźniów. Rozmawiał z nimi, posługiwał jako duchowny, dzielił się żywnością i herbatą.

Święty najbardziej znany jest z heroicznego czynu, czyli oddania swego życia za jednego z więźniów, Franciszka Gajowniczka, skazanego na śmierć. 

Umieranie było długie i okrutne. Zamknięty w bunkrze głodowym z dziewięcioma innymi towarzyszami posługiwał sakramentem pokuty i pojednania, prowadził modlitwy i pieśni. Z celi uczynił kaplicę. Niemcy nie rozumieli tego, co tam się dokonywało, gdyż zawsze były słyszane krzyki i przekleństwa.

Po szesnastu dniach został zabity zastrzykiem fenolu. Iniekcję powtórzono, gdyż pierwsza nie zdołała zabić ostatniego z żyjących więźniów. O dziwo z jednym płucem. Odszedł z tego świata 14 sierpnia 1941 r., w wigilię Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny. Doczekał przyjęcia drugiej, czerwonej korony. Od tego czasu Niemcy nie skazywali już na śmierć głodową. 


Nie jest możliwe oddanie za pomocą słów osoby wielkiego męczennika, ani jego decyzji. Nie jest też łatwym zadaniem próba zmierzenia się z jego działalnością, znienawidzoną przez masonerię i innych wrogów Boga i zbawienia ludzi.


Sądzę, że łatwiej jest odpowiedzieć na pytanie „kim święty Maksymilian jest dla mnie?”.

          
















Po pierwsze - BÓG. Po drugie - Ojczyzna.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (2)

Inne tematy w dziale Społeczeństwo