Ł.B.
Ł.B.
Maksymilian Jastrzębiec Maksymilian Jastrzębiec
918
BLOG

O pieszej pielgrzymce

Maksymilian Jastrzębiec Maksymilian Jastrzębiec Religia Obserwuj temat Obserwuj notkę 27


Czym jest dla mnie piesza pielgrzymka na Jasną Górę? Jaką ma dla mnie wartość? Jedni podzielają moje myślenie, drudzy pukają się w głowę, widząc kilkutysięczną rzeszę pątników na ponad 30 stopniowym upale.


Przełom lipca i sierpnia, to czas, kiedy spotyka się na drogach wielu wędrowców, zdążających zazwyczaj w jednym kierunku – na Jasną Górę. Podróżują pieszo, inni jadą na rowerach, jeszcze bardziej wprawieni na rolkach, albo tradycyjnymi środkami lokomocji, tj. samochodem bądź autobusem. 


Ja pokonuję ten szlak na piechotę. Ruszam z pielgrzymką rybnicką, czyli diecezjalną katowicką. Idę dzień dłużej, ponieważ wyruszam z Jastrzębia - Zdroju, by połączyć się z wszystkimi grupami w Rybniku, w bazylice św. Antoniego. Po uroczystej Mszy świętej, następuje cykliczny wymarsz 9 grup, liczących od stu do kilkuset piechurów różnych stanów, płci i wieku. W tym roku było nas tylko 3,500.


Pierwszego dnia jest do pokonania ok. 22 km; 2 – 39 km; 3 – 35 km; 4 – 32 km; 5 – 32 km. Idzie się przede wszystkim drogą asfaltową, co w tym roku było niełatwym wyczynem. Warunki atmosferyczne dawały się we znaki, jak i reakcja alergiczna, tzw. „asfaltówka”, czy odciski na stopie.


Słońce prażyło, wyciskając pot. Wchodząc do Tarnowskich Gór, Pan zesłał nam kojący deszcz, jedynie przez 5 minut, po którym słońce znów uśmiechnęło się do nas. 


Walka. Ten czas jest walką z samym sobą, z własnymi słabościami, przyzwyczajeniami i stereotypami. Zostaję poddany bezlitosnej próbie z licznymi kłopotami, cierpieniem, bezsennością i kuszeniem za wygodami, choćby porządną kąpielą. Od kilku lat nie nocuję w prywatnych kwaterach, a zdażyło mi się to parę razy, lecz spędzam noc w szkole, salkach parafialnych, czy w remizie strażackiej. 


W tej ostatniej nie ma ciepłej wody. Biorę do ręki obciętą butelkę półtoralitrową, napełniam wodą i... Raz w roku jestem hardcorem! Smaruję się płynem do mycia, od głowy do stóp, by kilka razy wylać ją na siebie. Jest jazda! Gorący, zdyszany, jakby zdjęty z patelni. Nagle zderzenie temperatur. Dobrze jest!


Brakuje snu. Pomocne stają się zatyczki do uszu, kiedy śpi się w kilkadziesiąt osób na jednej sali, czy korytarzu. 


Płyny znikają przez gardziel do atmosfery. 3 półtoralitrowe butelki wody dziennie oraz od 3 do 5 butelek różnej pojemności soków warzywnych i owocowych, mętnych, wyciskanych. 4-5 misek zup, trzy porządne posiłki w ciągu dnia oraz przekąski w trakcie marszu. Orzechy i najróżniejsze nasiona i pestki – dyni, słonecznika, warzywa i owoce, jogurty, trochę słodyczy. Efekt – od 1 kg do 1,5 kg przybywa za każdym razem po takiej pielgrzymce. 


Dlaczego to robię? Dlaczego maszeruję któryś raz w życiu, w najróżniejszych warunkach pogodowych, z bólem, ale uśmiechem i wiarą w sercu? Dlatego, że to ma sens! Nie tylko stawić sobie czoła i powalczyć z własnym ego. Przede wszystkim idę dla Boga i Bogarodzicy. Poświęcam siebie, składając w ofierze Bogu, przez ręce Maryi, zanosząc swoje błaganie za popełnione grzechy, prosząc o Miłosierdzie. Dziękuję. Za wszystkie łaski, które otrzymuję ja i moja rodzina. Proszę o dalsze Boże prowadzenie i opiekę Matki Niebieskiej, bo tego potrzebuję i wiem, że nie zawiodę się.


Nie piję alkoholu i nie zażywam żadnych środków psychoaktywnych. Kiedyś było inaczej. Teraz, po latach, dziękuję za podarowaną trzeźwość. Za piękną łaskę z Nieba. Za otwarte oczy i serce, które kocha i widzi innych pogrążonych w zniewoleniu. To mi daje pielgrzymka. To mi daje modlitwa. To wszystko daje mi kochający Bóg, który pozwala mi o tym mówić, świadczyć na co dzień, postawą, czy do mikrofonu w trakcie marszu.


Te rekolekcje w drodze, wspólne modlitwy, liturgia i sakramenty, rozważanie Słowa Bożego i konferencje, rozmowy z kapłanami i świeckimi, znajomymi i nieznanymi mi osobami są wartością już samą w sobie, a przez które Duch Święty pomnaża wzajemnie wiarę, nadzieję i miłość. 


Wzrok tych ludzi, ich łzy i uśmiechy, ich oczekiwanie na łaskę, na kolejne spotkanie, na doświadczenie Boga i człowieka, stanowi motor tego trudu. Bo warto. Bo Bóg istnieje. Istnieje, bo jest obok drugi człowiek. Taki grzeszny, jak ja.  




Zobacz galerię zdjęć:

Ł.B.
Ł.B. Ł.B. Ł.B.

Po pierwsze - BÓG. Po drugie - Ojczyzna.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (27)

Inne tematy w dziale Społeczeństwo