Dobrze pamiętam wieczór wyborczy AD2001 w bydgoskim sztabie PiS. Wówczas najważniejszym pytaniem jakie sobie zadawano, było jak wysokie będzie zwycięstwo SLD. Mam nadzieję, że już nigdy nie ucieszy mnie 41% dla postkomunistów, który to wynik był gwarantem braku większości dla lewicy.
Dzisiaj wielu komentatorów uznało, że zbliża się pogrzeb postkomunistów. Niestety nie jestem tego, aż taki pewien. Tak zły wynik LiD w minionych wyborach należy raczej tłumaczyć głęboką chęcią odsunięcia PiS od władzy, a nie rzeczywistym zanikiem poparcia. Pijany Kwaśniewski i bezbarwny Olejniczak także nie pomagali swojej formacji. Jeżeli dodać do tego świetny chwyt jakim był apel Donalda Tuska podczas jego debaty z Kwaśniewskim o poparcie PO do wyborców LiD, bo tylko w ten sposób Kaczyński nie będzie premierem, to powoli wszystko układa nam się w całość.
Tak, czy inaczej postkomuniści otrzymali zaledwie 13% i mają ledwie pięćdziesiąt kilka szabelek w nowym sejmie. To mało, fakt. Ale oni wciąż żyją. Tylko, o co dzisiaj walczą? Czy za cztery lata podzielą los LPR i Samoobrony, a może jednak ich przyszły przywódca będzie liderem opozycji? To wszystko zależy od tego, która z wizji opozycji zwycięży, a także czy Wojciech Olejniczak dalej będzie liderem stronnictwa i wreszcie najważniejsze, jaki wynik wyborczy uzyska ich kandydat na prezydenta prezydenckich roku 2010.
Wizja numer 1 pod tytułem Olejniczak to dobra wiadomość dla prawicy. Obecny lider SLD jest osobą miałką, bez polotu, bez charyzmy i bez jakiejkolwiek wizji, a na dodatek ulegającej wpływom innych osób. Jak dla mnie jest on super. Dalsze prowadzenie w tym kierunku postkomunistów rzeczywiście zapewni im pogrzeb w roku 2011, a z tego powodu na pewno otworzę szampana.
Ale Olejniczak to nie tylko słaby przywódca, który jest zasłuchany w jeszcze mniej wyrazistym Szmajdzińskim. Olejniczak to także LiD jako jedna formacja. Jednakże przede wszystkim Olejniczak to osoba, która rozumuje na krótką metę. Stąd się bierze pomysł na funkcjonowanie LiD- u w tej kadencji, ni to opozycji, ni to koalicji. Media podają, że w zamian za stanowisko szefa MON dla kogoś związanego z lewicą, LiD jest gotów wspierać Platformę w sejmie. Strategia wymarzona dla PO, niebezpieczna dla PiS, ale zabójcza dla LiD. Tymczasem póki, co nie wiadomo z jakiego powodu posłowie LiD już nie tylko w programach publicystycznych, ale nawet z trybuny sejmowej(!) wspierają Platformę, czego przykładem była dyskusja o kandydaturze Niesiołowskiego na wicemarszałka. Kogo jak kogo, ale Niesiołowskiego to ta pseudolewica w żadnym wypadku nie powinna popierać. Tymczasem oni nie tylko za nim głosują, ale ruszają mu na odsiecz w starciach słownych z PiS. Czy Olejniczak chce wejść do rządu? Tego się nie da wykluczyć, ale to kolejny dowód na to jak miernym jest politykiem.
Wszystko byłoby dobrze( dobrze dla prawicy, a zwłaszcza PO), gdyby nie to, że takiego pomysłu na funkcjonowanie partii nie popiera coraz więcej działaczy. Na czele już coraz bardziej otwartego buntu stoi jak podaje „Wprost” Grzegorz Napieralski, sekretarz generalny SLD. Osoba, która wzbudza jeszcze mocniejszą moją osobistą niechęć, a to ze względu na zarówno styl uprawiania polityki, jak i poglądy, które wyznaje, ale co trzeba przyznać jest to dzisiaj jedyna osoba na lewicy, która daje jej szansę na odbicie od dna. Dlaczego tak twierdzę? Bo po pierwsze Napieralski jest przeciwnikiem dalszego trwania LiD-u, zdając sobie zapewne sprawę, że przyrost głosów jest niewspółmierny do problemów, jakich dostarczają koalicjanci. Po drugie opowiada się za byciem SLD w twardej opozycji do gabinetu Tuska. Po trzecie głosi radykalnie lewicowe postulaty, co daje szanse na odróżnienie się od PO. Po czwarte lepiej wypada w mediach i jest chociaż odrobinę charyzmatyczny. Po piąte wreszcie zna terenowych działaczy i ich oczekiwania.
Napieralski na czele postkomunistów może( chociaż oczywiście nie musi) okazać się trudnym przeciwnikiem zarówno dla PO, jak i PiS. Jest w stanie nie tylko przelicytować, ale być może i przekonać, że SLD jest bardziej prospołeczny od PiS i bardziej liberalny światopoglądowo od PO. A to najprostsza i najkrótsza droga do zdystansowania Platformy w następnych wyborach( z PiS, który się nie podzieli będzie to niemożliwe).
Mimo, że jako konserwatysta stoję, co zrozumiałe na skrajnie odmiennych pozycjach od lewicy, to jednak nie uważam, aby nie powinni oni mieć swoich reprezentantów w Parlamencie. Taka sytuacja jest zwyczajnie szkodliwa i powoduje konieczność sięgania po lewicowe hasła partii prawicowych, bo w końcu istnieje ileś procent Polaków, którym są bliskie takie poglądy. Drogą oczywiście najlepszą byłoby przesunięcie się Platformy na centrolewicowe pozycje, ale na to się nie zanosi. Żadna nowa partia lewicy nie ma także szans na przekroczenie pięcioprocentowego progu. Jedynym racjonalnym rozwiązaniem byłoby wprowadzenie okręgów jednomandatowych, ale jak sądzę Platforma szybko zapomni o swoich postulatach. A skoro tak, to trudno, wolę by lewicy w ogóle nie było, niż miała ciągle twarz postkomunistycznych aparatczyków.
Dla przyszłości naszej pseudolewicy wiele będzie zależało od kongresu partii, który musi się odbyć w najbliższych jeżeli nie tygodniach, to przynajmniej miesiącach. Dopiero po nim będziemy mogli sobie odpowiedzieć na zadane w temacie pytanie, czy to rzeczywiście już ostatnia gra postkomunistów. Więc… kibicujmy Olejniczakowi!
Poseł na Sejm RP VIII kadencji ziemi bydgoskiej (7.291 głosów), radny Rady Miasta Bydgoszczy w latach 2014-2015 (2.555 głosów), przewodniczący PiS w Bydgoszczy od roku 2012. W latach 2005-2010 aktywnie zaangażowany w działalność Stowarzyszenia Młodzi Konserwatyści, m.in. sekretarz generalny i Przewodniczący Rady Krajowej. Zapraszam na moją stronę internetową: lukaszschreiber.pl oraz na profil publiczny na fb: .facebook.com/radnylukaszschreiber
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka