Kiedy większość komentatorów postawiła krzyżyk na reelekcji Lecha Kaczyńskiego ten właśnie rozpoczął największą i najbardziej ryzykowną grę w swojej dotychczasowej karierze politycznej. Grę, która może mu zapewnić drugą kadencję, ale równie dobrze zakończyć się jego spektakularną klęską. Z pozoru dziwne i niezrozumiałe pojedyncze posunięcia wbrew pozorom układają się w całkiem logiczną całość. Komentatorzy jednak nie dają za wygraną. Dobrze znane pytania wracają we wszystkich programach jak mantra. Czy prezydent zwariował? Po co bierze Fotygę do pałacu? Skąd ten atak na Sikorskiego? Czemu nastąpił niespodziewanie ostry cios w Marcinkiewicza? Dlaczego prezydent wydaje bezwzględną wojnę Tuskowi? W Pałacu Prezydenckim zebrała się banda amatorów, która wespół z PiS zamierza pogrzebać szanse Kaczyńskiego, czy jest wręcz odwrotnie?
Sam zadawałem sobie te pytania. Jakoś wszystko poukładało mi się po dzisiejszym wywiadzie Lecha Kaczyńskiego dla „Wprost”. Być może odpowiedź przeze mnie udzielona nie jest prawdziwa, ale w takim razie jaka jest? Spróbujmy przyjrzeć się celom, które jak wydaje się nakreślono przynajmniej w głowach polityków z otoczenia prezydenta.
cel pierwszy- osłabić wizerunek Sikorskiego
Atak na Sikorskiego nie jest przypadkowy. Nie wynika też jak mi się zdaje z jakiś osobistych animozji( a przynajmniej nie tylko). Oczywiście słynna już anegdotka jak to prezydent był zbulwersowany zachowaniem obecnego szefa MSZ, kiedy podczas ich rozmowy do pokoju weszła kobieta, a Sikorski nie wstał. Rozumiem, że mogło to w znaczący sposób wpłynąć na ocenę Sikorskiego- człowieka, ale niedorzecznym są twierdzenia, aby miało to wpływ na ich dzisiejsze relacje. Prezydent nie jest wbrew pozorom tak małostkowy jakby tego chcieli dowieść jego przeciwnicy. Uderzenie w Sikorskiego wydaje mi się, że nie tyle wynika z osobistych animozji, ile z racjonalnego określenia przeciwników w staraniach o fotel prezydencki. Lech Kaczyński i jego otoczenie, a także każdy kto w trochę większy niż minimalny sposób interesuje się polityką, musi widzieć ambicje Sikorskiego sięgające znacznie wyżej niż stanowisko szefa polskiej dyplomacji. Jeżeli dodatkowo spojrzymy na te szanse trzeźwo i nie kierując się emocjami, dojdziemy do wniosku, że za trzy lata Sikorski przy jednoczesnym zgraniu Tuska może okazać się konkurentem nie do pokonania. W przeciwieństwie do Tuska Sikorski może okrążyć Kaczyńskiego z prawej strony i tym samym odebrać mu konserwatywno- katolicki elektorat, to zaś byłoby gwoździem do trumny. Zauważmy, w odróżnieniu do Tuska- liberała( który bierze ślub po 27 latach na dodatek tuż przed wyborami) Sikorski chociaż pewnie ma w tej sprawie podobne poglądy to jednak nic o nich nie wiadomo. Słyszeliście Państwo co myśli Sikorski o czymkolwiek poza polityką zagraniczną? Więc mogłoby dojść w przypadku takiego starcia do paradoksalnej sytuacji, Sikorski zebrałby cały liberalno- lewicowy elektorat( chociaż wcale nie jest ich przedstawicielem, ale byłyby to głosy przeciwko Kaczyńskiemu) a na dodatek prawicowy. Gwarantowałoby to Kaczyńzskiemu klęskę. Dlatego słusznie prezydent jako cel wybrał sobie Sikorskiego, który nawet jeżeli stanie w szranki to znacznie poobijany. Sikorskiego musi być za co zaatakować i to za coś więcej niż „dorżnięcie watah”. Stąd tłumaczę walkę o storpedowaniu jego kandydatury na szefa MSZ. Stąd atak prezydenckiego ministra Michała Kamińskiego zarzucający brak kultury i lekceważenie głowy państwa. Stąd wystawienie Fotygi, która musi działać na Sikorskiego jak płachta na byka. Otoczenie prezydenta musi doprowadzić do jeszcze jednej rzeczy poza konsekwentnym punktowaniem szefa MSZ. Musi zrobić coś, aby Sikorski zaczął się wypowiadać na inne tematy poza tymi dotyczącymi polityki zagranicznej. Jak to zrobić? No cóż to już zadanie dla spin- doktorów.
cel drugi- przejąć pałeczkę w sprawach polityki zagranicznej
Banał, wszyscy o tym mówią bez przerwy od kilku tygodni. Bardziej interesujące są jednak niuanse, czyli wszystko co wokół tego się dzieje. Otóż prezydent jest z pewnością świadomy, że nie ma szans na „zawłaszczenie” dla siebie całej polityki zagranicznej. Rzecz nie idzie, więc o dominację, ile o przekonanie Polaków, co do tego, że jest bardziej skuteczny. Na to zaś ma realną szansę, wspierany przez PiS w sejmie, który nie będzie odpuszczał rządowi i samemu Tuskowi w sprawach polityki krajowej. Liczba spraw, z którymi przyjdzie się zmierzyć obecnemu premierowi może przyprawiać o zawrót głowy. Służba zdrowia, finanse publiczne, zapowiadane obniżki podatków, strajki, reforma w szkolnictwie, a to tylko niektóre z nich. Jeszcze jeden manewr stosowany przy tej okazji przez Lecha Kaczyńskiego- monopol na ten temat wewnątrz PiS. Stąd musi cieszyć prezydenta brak w partii Kazimierza Marcinkiewicza( co sam przyznaje we wspomnianym wywiadzie dla „Wprost”). Z ewentualnej straty po Zalewskim, czy Ujazdowskim też nie będzie płakał. W obozie Platformy są również Bartoszewski i Saryusz- Wolski. Poza PiS Marek Jurek. Twarze PiS w polityce zagranicznej, czyli Karol Karski i Paweł Kowal, to również symptomatyczne. Mam wrażeniem, że Jarosław Kaczyński godzi się na wszystko świadomie. Czemu uważam, że to ważne? Bo paradoksalnie to, co nawet pomaga prezydentowi, przeszkadza prezesowi PiS. Dla Lecha Kaczyńskiego start innego kandydata poza tymi popieranymi przez PiS, PO i LiD jest korzystne. Dla Jarosława wręcz przeciwnie, bo może spowodować powstanie nowej siły politycznej. W minionych wyborach PiS udało się zebrać cały prawicowy elektorat. Wielu z zaciśniętymi zębami, ale mimo brak Jurka, czy Marcinkiewicza zagłosowało na partię Kaczyńskich. To nie znaczy jednak, że tak będzie zawsze. Im więcej osób o bardzo bliskich sobie poglądach na aucie tym niebezpieczeństwo większe. Więc przejęcie pałeczki w polityce zagranicznej może tez powodować próbę rozgrywania polityków PO wokół tego tematu. Przecież dla nikogo nie jest nowością, że wizja tej polityki w znaczącym stopniu różni Tuska od choćby Saryusza- Wolskiego.
cel trzeci- druga tura z Tuskiem
To nie żart. Kaczyńaskiemu naprawdę jest na rękę takie rozwiązanie. Powiem nawet więcej Donald Tusk to idealny przeciwnik dla Lecha Kaczyńskiego( oczywiście poza kandydatami lewicy). Rzeczywiście, gdyby odbyły się wybory dzisiaj prezydent poniósłby porażkę z Tuskiem. Jest tylko jedno małe „ale”, wybory odbędą się nie dziś, a za trzy lata, a więc w najgorszym dla każdego rządu momencie, co za tym idzie także premiera. Sam PR „a’la Marcinkiewicz” może być dobry na kilka miesięcy, ale nie na kilka lat. I trzeba tu uczciwie zaznaczyć, że były premier z Gorzowa był w tym bardziej naturalny, a ponadto PR nie był jego jedynym zajęciem. Wróćmy jednak do tezy, którą postawiłem. Dlaczego uważam, że Tusk jest dla Lecha Kaczyńskiego najlepszy? Wcale nie dlatego, abym miał go za ofermę( w końcu było, nie było wygrał wybory) i nie odbieram mu pewnych atutów, które ma dziś i będzie pewnie miał w 2010 roku. Niemniej poza nimi wszyscy dobrze znają także słabości Tuska. To zaś stwarza szanse na bardziej wyrównany pojedynek i ostateczne zwycięstwo.
gra przyniesie wygraną?
Ciężko dzisiaj to ocenić. Jedno jest pewne, to autentycznie gra o wszystko. Wielkie zwycięstwo i powrót Jarosława na stanowisko premiera w 2011, albo wielka klęska i… wolę już nawet nie kończyć. Bracia muszą sobie zdawać z tego sprawę. Jarosław ryzykuje wszystko, podporządkowując kampanii prezydenckiej strategię dla swojej partii. Jednak jak powiedział Juliusz Cezar „Alea iacta est!”, tj. kości zostały rzucone. Przyjęto już pozycje, rozrysowano plany- do bitwy dojdzie. Jeszcze tylko rywal nie jest na sto procent znany, a przede wszystkim jej wynik. Oczywiście całą koncepcję mogą diabli wziąć z przyczyn, których nie można przewidzieć. W kampanii wyborczej Lech Kaczyński jeszcze szybciej będzie odrabiał starty i wejdzie do drugiej tury. Ale z kim i z jakim poparciem?
Czy zwycięży? No cóż mam tu pewną hipotezę. Im rywal mniej znany tym gorzej dla prezydenta, im bardziej rozpoznawalny, a przede wszystkim jego poglądy tym lepiej. Dlatego właśnie uważam( chyba tak samo jak doradcy prezydenta?), że Tusk jest wymarzonym partnerem, Sikorski już dużo gorszym, a prawdziwym dramatem ktoś w stylu Rafała Dutkiewicza, prezydenta Wrocławia. Zaryzykuję jednak „wróżenie z fusów”, powtórka sprzed dwóch lat czyli II tura z udziałem Lecha Kaczyńskiego i Donalda Tuska to reelekcja obecnego prezydenta. Macie inne zdanie na ten temat?
Poseł na Sejm RP VIII kadencji ziemi bydgoskiej (7.291 głosów), radny Rady Miasta Bydgoszczy w latach 2014-2015 (2.555 głosów), przewodniczący PiS w Bydgoszczy od roku 2012. W latach 2005-2010 aktywnie zaangażowany w działalność Stowarzyszenia Młodzi Konserwatyści, m.in. sekretarz generalny i Przewodniczący Rady Krajowej. Zapraszam na moją stronę internetową: lukaszschreiber.pl oraz na profil publiczny na fb: .facebook.com/radnylukaszschreiber
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka