Publicyści i politolodzy wieszczą powstanie na scenie politycznej nowej siły. Sytuują ją między PiS, a PO i widzą wreszcie konserwatywną formację na polskiej scenie politycznej. Po raz pierwszy od czasów ZChN na tyle silną, aby samodzielnie wejść do Sejmu. Bo w końcu na politycznym aucie są Jurek, Rokita, Marcinkiewicz, a na marginesie Ujazdowski, Płażyński, Zalewski, Gowin. Jedynie Sikorski jest ważnym ministrem, ale to tylko w teorii. Więc czemu nie będzie nowej siły, a co najwyżej mała partia? Ano właśnie…
polityczni inżynierowie
Tak kiedyś scharakteryzował niektórych polityków Michael Oaekeshott. To politycy oczytani, dyplomaci, ważący słowa, bardzo inteligentni. Tylko, że brak im innych atutów. Nie rozumieją, albo nie chcą zrozumieć, że program dla partii to nie wszystko. Jestem przekonany, że jeżeli nowa partia powstanie( czego nie wykluczałbym) to będzie miała napisany wspaniały program. Co z tego, jeżeli zajmie jej to pół roku, a program to zaledwie początek. Bo podoba nam się to, czy nie wyborców magnetyzują nie programy( w które nikt nie wierzy, a mało kto je czyta), a hasła i charyzma liderów, w wypadku rządzących także ich dokonania, lub najczęściej brak ich. Który z tych polityków ma potrzebną charyzmę, uśmiech, który oczaruje tłumy i przesłanie, które je porwie? Ktoś powie, że ma to wszystko Kazimierz Marcinkiewicz. Tylko co zaoferuje Polakom? I czy rzeczywiście może stać się silnym liderem skoro będąc u szczytu popularności przegrał wybory z wcale nie najsilniejszym politykiem PO, a jałową i głupawą Hanną Gronkiewicz- Waltz.
polityka jako gra
Z akceptacją tego też wielu konserwatystów, bądź polityków za takich się uważających ma spory problem. Bo polityka rzeczywiście przypomina grę. Nikt nas nie zmusza do brania w niej czynnego udziału. Ale skoro siada się do stołu to oczywistym jest akceptacja jej reguł. Tymczasem ilu z nich rozumie, że polityka to przede wszystkim ludzie? A dzisiaj już nikt nie zbuduje formacji przez zawołanie wodza. Który z polityków wymienionych przeze mnie na początku tekstu ma o tym pojęcie? Ilu z nich ma ludzi „w terenie”? Kto będzie jeździł, aby przekonywać do wstępowania w szeregi partii radnych powiatowych? Czy którykolwiek z nich pamiętał o tym, że będąc w takiej wielonurtowej formacji jak PiS, czy PO powinien tworzyć własne zaplecze? Bez złudzeń, widzieliśmy jakie osiągnęli rezultaty. Czy to znaczy, że Polacy nie lubią konserwatystów? Nie, wręcz przeciwnie. Marek Jurek zdobywał sympatię nawet liberałów, Jana Rokitę podziwiało bardzo wielu, Kazimierz Ujazdowski umiał zdobyć szacunek nawet wśród nieprzychylnemu PiS środowisku kulturalnemu. Tylko, że problem jest też w tym, że trzeba każdego z nich posłuchać ponad pół minuty, aby zrozumieć co chce przekazać, a Kaczyńskiemu i Tuskowi wystarcza kilka, kilkanaście sekund. Świetnie tą sytuację opisał w tym tygodniu na łamach Dziennika Piotr Zaremba, który przyrównał konserwatystów do przyprawy. Bez niej potrawa smakuje kiepsko, ale samą przyprawą też się nikt nie naje. Z kolei Igor Janke we wczorajszej Rzeczpospolitej na koniec ciekawego artykułu( dotyczącego tego samego problemu) zastanawia się, czy nasi konserwatyści będą potrafili rozpocząć organiczną pracę w terenie. Jestem przekonany, że nie będą potrafili Panie Redaktorze. Skoro jeden z nich nie umiał nawet podziękować szefowi swojej kampanii za jego pracę, a inny lekceważy ustalenia współpracowników pracujących na niego, to czy może mieć Pan jakiekolwiek wątpliwości? A tu jeszcze rodzi nam się problem znany dobrze z przysłowia „gdzie kucharek sześć tam nie ma co jeść”. Jak z tylu ambitnych liderów stworzyć jedną formację? Jak porozdzielać funkcje partyjne? Kogo pominąć? Kogo eksponować w telewizji? Kto będzie miał napisać program strawny dla wszystkich? I ile im to zajmie? No i taki szczegół na koniec, pieniążki…
jedyną szansą zgranie Platformy
Zgranie czyli spadek grubo poniżej 20 procent. To oczywiście realne, ale to jeszcze nie musi oznaczać powodzenia. Bo drugi konieczny warunek to zamknięcie się szefa PiS na ten elektorat. Trzeci to udany start w wyborach na prezydenta Polski w 2010 roku, któregoś z kandydatów. Wbrew pozorom ewentualne( i jednocześnie bardzo mało prawdopodobne) zgranie się PiS nie zwiększy szans konserwatystów. Moim zdaniem na tym prędzej może skorzystać np. Włodzimierz Cimoszewicz. PiS i PO prawdopodobnie pozostaną po następnych wyborach dwoma najsilniejszymi formacjami. Jednak jeżeli ktoś upatruje szanse dla konserwatystów w upadku PiS ten się może srogo zawieść. Elektoratu ludowo- narodowo- patriotycznego, którego można wyceniać na 10-15% nikt Kaczyńskiemu już nie zabierze. Pozostałą część stanowią katoliccy konserwatyści( którzy prędzej pójdą do formacji Marka Jurka) i socjaliści( i tu ewentualna szansa dla nowej lewicowej formacji). Jeżeli zaś to nie PiS, a PO zacznie spadać poparcie, to wszystko będzie zależało od tego, czy prezes PiS zechce powiększyć swój elektorat( a wtedy musi zawalczyć o konserwatystów), czy machnie ręką uznając, że poparcie rzędu 30 procent zapewni mu zwycięstwo. I dopiero tutaj jest miejsce w dla nowej formacji. Nawet jednak wówczas szczytem możliwości może być wynik w okolicach 10 procent. Podobnie ocenia sytuację Igor Janke we wspomnianym już przeze mnie artykule. Jednak jego zdaniem Polacy czekają na partię idei i po wyborach 2010 jest na to szansa. Myślę jednak, że nie do końca jest to prawda. Niestety Polaków nie interesują partie idei, Polaków w ogóle nie interesuje polityka, a jeżeli w ogóle to nie są to programy partii, a osobowości( względnie dla niektórych też uroda) liderów.
konserwatyści w PiS
Osobiście mi jako konserwatyście jest szkoda widząc tak wielu wybitnych polityków, których poglądy są mi tak bliskie na aucie. Niestety mam wrażenie, że póki nie zrozumieją oni, że w polityce trzeba jasno i szybko formułować to, co się chce powiedzieć nigdy żaden z nich nie zostanie szefem silnej partii. Choć lubimy ich, to rozumie ich niewielu. Nie porwie się tłumów ładnymi dla inteligencji, ale już kompletnie nieczytelnymi dla większości Polaków zawiłymi metaforami, lub wyrafinowanym poczuciem humoru.
Dzisiaj zamiast nowej formacji, potrzeba raczej stworzenia w PiS silnego skrzydła konserwatywnego. To jednak nie zależy ode mnie, ani dziennikarzy, ale od samego Jarosława Kaczyńskiego. Czemu konserwatystom jest bliżej do PiS, a nie PO pisałem już. Jeżeli zaś użyć wspomnianej przeze mnie metafory kulinarnej Piotra Zatemby to należałoby porównać PO do dania ładnie wyglądającego, jak z obrazka w książce kucharskiej z przyprawami na wierzchu. Tylko, że w środku ich brakuje, a mięso jest twarde. Danie PiS wygląda trochę gorzej, a przypraw nie widać na wierzchu. Jednak w smaku jest znacznie lepsze i dobrze przyprawione. Czy nie mogłoby też ładnie wyglądać? Oczywiście, mogłoby z tym, że mając taki wybór jak jest ja wolę to lepsze w smaku.
Poseł na Sejm RP VIII kadencji ziemi bydgoskiej (7.291 głosów), radny Rady Miasta Bydgoszczy w latach 2014-2015 (2.555 głosów), przewodniczący PiS w Bydgoszczy od roku 2012. W latach 2005-2010 aktywnie zaangażowany w działalność Stowarzyszenia Młodzi Konserwatyści, m.in. sekretarz generalny i Przewodniczący Rady Krajowej. Zapraszam na moją stronę internetową: lukaszschreiber.pl oraz na profil publiczny na fb: .facebook.com/radnylukaszschreiber
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka