Na wstępie chciałbym zwrócić uwagę na to, że zasadnicze poparcie dla partii politycznej, czyli tzw. „kapitał polityczny”, buduje się w czasie całej działalności w rządzie lub opozycji. Kampania wyborcza zwykle służy przekonaniu tych niezdecydowanych, choć często właśnie ten elektorat przechyla szalę zwycięstwa na korzyść jednej partii. PiS zaczął przegrywać nie w czasie kampanii, ale podczas swoich rządów, których nie wykorzystał do zasadniczego wzrostu lub nawet utrzymania elektoratu. Widać to po przepływach elektoratu, z których wynika że PiS część elektoratu wręcz stracił, zyskał zaś głównie elektorat „przystawek” w postaci LPR i Samoobrony. Stało się tak dlatego, że PiS praktycznie zrezygnował z realizacji hasła „Polski solidarnej”, zamiast tego zajął się walką z „korupcją i układami”. PiS obiecał rządowy program budowy milionów mieszkań, sprawiedliwe dzielenie owoców wzrostu gospodarczego, poprawę bytu emerytów, itp… Jednak szybko po objęciu rządów w praktyce (bo hasło pozostało) zerwał z wyborczą obietnicą budowy „Polski solidarnej”. Symbolicznym, ale jakże wymownym punktem zwrotnym było zastąpienie Minister Teresy Lubińskiej liberałką, autorką programu PO, Zytą Gilowską. W efekcie na przykład nie znalazły się pieniądze na podwyżki dla pracowników służby zdrowia, Premier rozkładał bezradnie ręce mówiąc „pieniędzy w budżecie nie ma”, a w tym samym czasie Sejm przegłosował rządowy projekt obniżki składki rentowej, która kosztować będzie rocznie 20 mld zł. Tego w swojej kieszeni przeciętny wyborca PiS prawie nie odczuje, bo to kwota rzędu 40 zł miesięcznie. Ten sam efekt odniosłoby podniesienie kwoty wolnej od podatku. Co prawda bogatsi nie zyskaliby więcej niż owe 40 zł, ale w budżecie pozostałyby znaczne środki na ważne cele społeczne, obecnie niedofinansowane. Starczyłoby na solidne podwyżki nie tylko dla pracowników służby zdrowia, ale także wzrost dotacji do leków, czy zwiększenie waloryzacji rent i emerytur. Ale dla liberałki Zyty Gilowskiej bardziej liczy się interes pracodawców, którzy najbardziej skorzystają na obniżce składki rentowej, zaś Premier Kaczyński był zawsze pod wyraźnym wpływem i zauroczeniem jej poglądami. Wielokrotnie zachwycał się wskaźnikami wzrostu eksportu, produkcji i PKB, co jest typowe dla liberałów, bo te wskaźniki w liberalnym systemie nie przekładają się na proporcjonalny wzrost poziomu życia społeczeństwa.Wraz z odejściem od realizacji „solidarnej Polski” na rzecz „Polski liberalnej” PiS postanowił zaostrzyć walkę z „korupcją i układami”. Pamiętam jak Prezydent Lech Kaczyński powiedział, że „głównym zadaniem rządu jest walka z korupcją”. Otóż to nie jest prawda, nie tak też myśli większość wyborców. Korupcja jest ważnym problemem, ale bynajmniej nie jedynym, nie głównym i nie najważniejszym. Nie można też walczyć z korupcją zamiast rozwiązywać inne problemy społeczne. Dla większości Polaków, bez względu na ich preferencje wyborcze, to co doskwiera im w życiu codziennym to przede wszystkim złe warunki życia, niskie płace, fatalny poziom publicznej służby zdrowia, itd… Naprawdę „becikowe” to kropla w morzu potrzeb. Walka „z układami i korupcją” dla wielu wyborców to po prostu kolejna „wojna na górze” i „problem elit, nie zwykłych ludzi”. Do tego doszła krytyczna ocena stylu tej walki- pokazowe aresztowania, podstępne prowokacje według niektórych prawników będące nakłanianiem do przestępstwa, w dodatku wymierzone w przeciwników politycznych. PiS wygrał wybory z hasłem „Polski solidarnej” kontra „Polski liberalnej”. Był to spór koncepcji, tak naprawdę zasadniczy i bardzo ważny. Odpowiada on zresztą lewicowej koncepcji zasadniczego konfliktu nieodłącznie związanego z kapitalizmem- między kapitałem i pracą, a raczej między kapitałem (często bezosobowym, globalnym, bez żadnej przynależności narodowej) i społeczeństwem. Trudno wygrać wybory w Polsce z innymi hasłami, skoro 60% społeczeństwa żyje poniżej minimum socjalnego. Nawet PO w tej kampanii złożyło wiele obietnic socjalnych. Zwykle też wygrane partie nie realizują tych zapowiedzi i tracą władzę, zawsze nie wiedząc dlaczego- skoro tak „dobrze rządzili”. Jeśli jakaś partia w Polsce chce przełamać tradycję i rządzić ponad jedną kadencją- musi mieć program prospołeczny, ale także chęć i możliwości (np. kadry) do jego realizacji.
Już 100 lat temu Henry Ford zauważył, że żeby gospodarka się rozwijała- jego pracowników musi być stać na samochody, które produkują.... Gospodarka i społeczeństwo mogą rozwijać się tylko w równowadze. Odrzucam skrajne idee- liberalna, gdzie nie widzi się roli społeczeństwa w rozwoju gospodarki, oraz skrajnie lewicowe- gdzie w ogóle nie widzi się zagadnień gospodarczych. Najlepiej radzą sobie kraje, które znalazły dobrą równowagę, "umowę społeczną" między gospodarką i społeczeństwem.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka