We Francji od ponad tygodnia strajkują pracownicy transportu publicznego, do której należy także kolej państwowa. Pisze o tym Tomasz Siemieński („We Francji wrze, czyli wszystko normalnie"). Te strajki to dowód na to, że wbrew temu co piszą liberalni publicyści o „końcu konfliktu klasowego”, ten konflikt ciągle trwa. I trwał będzie tak długo, jak będzie kapitalizm. Bo konflikt interesów między kapitałem, który chce mieć jak największe zyski, a pracownikami (społeczeństwem) którzy chcą mieć jak najwięcej z tego co wypracują w zakładzie pracy należącym do kapitału, jest naturalnym konfliktem wpisanym w kapitalistyczną gospodarkę. To że transport masowy jest w rękach państwa nie oznacza bynajmniej, że kapitał nie jest stroną w tym konflikcie. Otóż emerytury i płace są finansowane przez państwo z podatków, które płaci także kapitał. Dąży on więc do tego, żeby podatki były jak najniższe, tym większy wtedy będzie „czysty zysk” pozostały po opodatkowaniu.
Bez walki o swoje interesy nie byłoby takiego poziomu płac, jaki jest obecnie nie tylko we Francji, ale całej Europie zachodniej. Świat pracy wywalczył sobie odpowiednio wysoką płacę minimalną, adekwatną do wydajności pracy w gospodarce. Kapitał musiał ustąpić, w obawie przed strajkami i protestami. Tymczasem polskie społeczeństwo rzadko walczy o swoje- wmówiono mu bowiem, że poziom płacy to wyłącznie kwestia woli pracodawcy (choć można jej nie przyjąć- lądując wtedy na bruku), a protesty płacowe są „warcholstwem” lub "postawą roszczeniową"- podobnie jak w PRLu. Podobnie z podatkami- odwrotnie niż w Europie zachodniej, w Polsce wysokie podatki płacą pracownicy, a niskie- kapitał od swoich zysków. To też zostało „wywalczone” tyle że politycznie, w wyborach, poprzez oddanie głosu na partie sprzyjające bardziej społeczeństwu, niż kapitałowi.
Są sprawy, takie jak płaca minimalna i sprawiedliwe podatki (wysokie dla kapitału, niskie dla społeczeństwa) w których całe społeczeństwo powinno zjednoczyć się w walce o swój interes. Jednak wszyscy powinniśmy popierać strajki i protesty płacowe nawet poszczególnych grup zawodowych. Nie dawajmy podzielić się, poprzez tworzenie fałszywych konfliktów interesów. Jeśli jednej grupie zawodowej się poprawi, to inne także skorzystają- choćby dlatego że będzie więcej lepiej płatnych miejsc pracy, będących konkurencją dla tych gorzej płatnych. Zyskają także drobni przedsiębiorcy, których klienci będą mieli więcej pieniędzy na ich usługi.
Społeczeństwo ma prawo walczyć o swoje interesy. Oczywiście uwzględniając także interesy swoich przeciwników. Trzeba szukać kompromisu, równowagi tych interesów. Dzisiaj jednak mamy przechył w stronę kapitału, kosztem społeczeństwa. Protesty i strajki to jedna z demokratycznych metod walki o swoje interesy. Jednak najlepiej by było, żeby zamiast na ulicy, walka a raczej dyskusja i ścieranie się różnych interesów odbywało się na forum parlamentu. Do tego potrzeba, żeby siły polityczne reprezentowały te interesy. Niestety na dzień dzisiejszy szczególnie w Polsce interesy dużych grup społecznych prawie wcale nie są reprezentowane, za to zawsze we wszystkich parlamentarnych siłach jest wręcz nadgorliwe zrozumienie dla interesów kapitału. To będzie musiało się zmienić, inaczej Polska wyjdzie na ulice, albo wyemigruje…
Już 100 lat temu Henry Ford zauważył, że żeby gospodarka się rozwijała- jego pracowników musi być stać na samochody, które produkują.... Gospodarka i społeczeństwo mogą rozwijać się tylko w równowadze. Odrzucam skrajne idee- liberalna, gdzie nie widzi się roli społeczeństwa w rozwoju gospodarki, oraz skrajnie lewicowe- gdzie w ogóle nie widzi się zagadnień gospodarczych. Najlepiej radzą sobie kraje, które znalazły dobrą równowagę, "umowę społeczną" między gospodarką i społeczeństwem.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka