Łukasz Foltyn Łukasz Foltyn
106
BLOG

Czy można być religijno-konserwatywnym filozofem?

Łukasz Foltyn Łukasz Foltyn Polityka Obserwuj notkę 29

Paweł Paliwoda przytoczył koncepcję filozofowania zaproponowaną przez Leszka Kołakowskiego, wedle której „filozof to permanentny krytyk twierdzeń uznawanych powszechnie za oczywiste”. Taka definicja tego czym zajmuje się filozof jest mi bardzo bliska, sam przez jakiś czas jako swoje motto na Salon24 miałem stwierdzenie „nic nie jest oczywiste”. Zastanawia mnie jednak, jak może powoływać się na taką zasadę Paweł Paliwoda, znany skądinąd ze swoich konserwatywno-katolickich poglądów?

Wiara w Boga już z definicji nie pozwala na zakwestionowanie takiej „oczywistości” dla dużej części polskiego społeczeństwa, jaką jest istnienie Boga. W konsekwencji ta wiara nie pozwala kwestionować „oczywistych” praw moralnych zawartych choćby w Piśmie Świętym, a to bardzo bogaty zestaw „oczywistości” dotyczących wszystkich niemal najważniejszych kwestii moralnych i społecznych, jakimi zajmuje się duża część filozofii.

Bóg w sensie filozoficznym to byt zewnętrzny, sztuczny, abstrakcyjny, którego istnienie nie wynika z ludzkich przemyśleń o świecie, ani tym bardziej żadnych realnych doświadczeń. Nie jest więc wytworem filozofii, ale przyjęciem aksjomatu w postaci istnienia Boga. Zarazem tam gdzie w rozważaniach pojawia się Bóg i jego „prawdy objawione”, kończy się filozofia i filozofowanie. W związku z tym wierząc w Boga można zajmować się filozofią, ale w ograniczonym zakresie. No, chyba że się tylko przedstawia cudze poglądy i przemyślenia (czyli "filozofoznawstwo") - ale nie wtedy, gdy się pod nimi podpisuje.

Filozof który jednocześnie powołuje się na religię i Boga, nie powinien mówić o sobie „filozof”, ale co najwyżej „filozof religijny”. Jako osoba wierząca nie może bowiem podjąć dyskusji z filozofem niewierzącym, gdyż tam gdzie problem dotyka sfery zarezerwowanej dla religii używa on nie filozofii, ale „prawdy objawionej”, co z kolei nie jest żadnym argumentem dla filozofa niewierzącego. Znajdują się oni jakby w dwóch odrębnych światach i systemach myślowych. To jak „rozmowa ze ślepcem o kolorach”- przy czym nie rozróżniam tu kto jest ślepcem, a kto widzi kolory- a jedynie pokazanie jak zupełnie odmienne są to światy. Jednak to niewierzący filozof może zajmować się dowolną religią, traktując ją w kategoriach filozoficznych jako zewnętrzny byt, choć wprowadzony jak najbardziej przez człowieka (dla wierzących- za pośrednictwem człowieka).

Podobnie sprawa ma się w przypadku konserwatystów. Bez względu na to czy są wierzący czy nie (choć zwykle są, przynajmniej w Polsce), to jednak powołują się na tradycję, wykluczając na przykład rewolucję światopoglądową. Filozof-konserwatysta zakłada więc z góry pewne ograniczenia dla swoich filozoficznych poglądów, co może zamykać mu drogę do „poznania prawdy” (choć ciągle „nieoczywistej”).

Reasumując, niemożliwym jest być filozofem „w pełnym tego słowa znaczeniu”, będąc jednocześnie osobą wierzącą i/lub konserwatywną. Dlatego nierzadko zdarza się, że w miarę zgłębiania filozofii ludzie „wyzwalają się” od religii i konserwatyzmu. Zawsze wymaga to jednak zrobienia tego pierwszego „kroku” w kierunku niezgodnym na przykład z wyznawaną religią.

Już 100 lat temu Henry Ford zauważył, że żeby gospodarka się rozwijała- jego pracowników musi być stać na samochody, które produkują.... Gospodarka i społeczeństwo mogą rozwijać się tylko w równowadze. Odrzucam skrajne idee- liberalna, gdzie nie widzi się roli społeczeństwa w rozwoju gospodarki, oraz skrajnie lewicowe- gdzie w ogóle nie widzi się zagadnień gospodarczych. Najlepiej radzą sobie kraje, które znalazły dobrą równowagę, "umowę społeczną" między gospodarką i społeczeństwem.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (29)

Inne tematy w dziale Polityka