Ochrona zdrowia to jedna z najważniejszych potrzeb człowieka, społeczeństwa, ale i gospodarki. Trudno sobie bowiem wyobrazić funkcjonowanie gospodarki jeśli społeczeństwu, które pracuje i konsumuje, nie zapewni się właściwego poziomu ochrony zdrowia. Najwyraźniej jednak kolejne polskie rządy, tak jak i obecny, nie doceniają znaczenia służby zdrowia dla społeczeństwa i gospodarki. Zwykły bowiem poprzestawać na stwierdzeniu, że w budżecie nie ma pieniędzy na podwyżki w służbie zdrowia. Nie robiły nic albo bardzo niewiele, żeby te środki zwiększyć. Zalecały tylko czekać na lepsze czasy, które przecież kiedyś muszą w końcu nadejść, nawet dla służby zdrowia… Ciekawe, że gdy chodzi o „godziwe” uposażenia posłów i członków rządu, tudzież o „niedziadowanie za granicą” w zbyt mało ekskluzywnych hotelach, ze znalezieniem środków nigdy nie ma problemu…
Publiczne wydatki na służbę zdrowia w Polsce są najniższe w Europie (poza Bułgarią i Rumunią) i wynoszą 4.25% PKB. Dla porównania Czechy i Słowacja wydają po 6% PKB, Niemcy 11%. Nawet w USA, przy w większości prywatnym systemie ochrony zdrowia, publiczne wydatki wynoszą 7% PKB. Jak widać więc wszystkie rozwinięte kraje, a raczej ich rządy, poza Polską, potrafią „wygospodarować” większe publiczne środki na służbę zdrowia… Ale cóż, u nas dawno temu nawet na stałą armię trudno było zebrać publiczną daninę…
Brakujące 2% dla służby zdrowia można pozyskać ze wzrostu podatków (składki zdrowotnej). Obecnie w Polsce podatki to 40% PKB. Dodatkowe 2% nie byłoby więc aż tak wielkim obciążeniem… Na prywatne środki w tej skali raczej nie ma co liczyć. Polacy już i tak wydają bardzo dużo na ochronę zdrowia z prywatnych środków, m.in. najwięcej w Europie dopłacają do leków na receptę. Według szacunków zrobionych jeszcze za ministra Religi, prywatne ubezpieczenia dałyby góra 5 mld zł, a więc 0.5% PKB, czyli 4-krotnie mniej niż potrzebne 2%. A przy tym znacznie skomplikowałyby obecny system zdrowia i nikt na dzisiaj (poza ślepymi fanami liberalizmu, których niestety u nas nie brakuje) nie może zagwarantować, czy służba zdrowia przeżyłaby taką kolejną reformę…
Polscy liberałowie często podają za wzór model ochrony zdrowia w USA, z prywatnymi ubezpieczeniami i prywatnymi placówkami ochrony zdrowia. Jest on uzupełniony o środki publiczne. W sumie cała ochrona zdrowia kosztuje w USA 15% PKB, najwięcej na świecie. Udział ten z roku na rok rośnie, a mimo to 20% obywateli nie ma żadnej gwarantowanej ochrony… To dlatego jednym z najważniejszych tematów zbliżającej się kampanii prezydenckiej będzie właśnie reforma tego systemu w kierunku publicznym, a nie prywatnym…
PiS, razem z byłym ministrem Religą, a obecnie posłem tej partii, wnieśli projekt podwyższenia składki zdrowotnej, odliczanej zresztą od podatku. Co oznacza że te środki musiałyby być zrekompensowane wzrostem wpływów z innych podatków, lub ogólnego wzrostu dochodów budżetu w związku ze wzrostem PKB. Ciekawe czy projekt ten zostanie poparty przez Platformę Obywatelską? Czy też dalej będzie uprawiać liberalny populizm, według którego obecne wydatki na służbę zdrowia są wystarczające, tylko są w publicznym systemie marnowane, trzeba więc wprowadzić w pełni sprywatyzowany system, który jako prywatny automatycznie stanie się efektywny, tani, a przez to powszechnie dostępny, oferującym usługi na najwyższym światowym poziomie medycznym?
Już 100 lat temu Henry Ford zauważył, że żeby gospodarka się rozwijała- jego pracowników musi być stać na samochody, które produkują.... Gospodarka i społeczeństwo mogą rozwijać się tylko w równowadze. Odrzucam skrajne idee- liberalna, gdzie nie widzi się roli społeczeństwa w rozwoju gospodarki, oraz skrajnie lewicowe- gdzie w ogóle nie widzi się zagadnień gospodarczych. Najlepiej radzą sobie kraje, które znalazły dobrą równowagę, "umowę społeczną" między gospodarką i społeczeństwem.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka