Kryskuś Kryskuś
1668
BLOG

Recenzja książki "Bidul"

Kryskuś Kryskuś Kultura Obserwuj notkę 0

 

Mariusz Maślanka „Bidul”
Dziecko to temat niezwykle wdzięczny i atrakcyjny pod względem artystycznym. Jego portret daje pisarzowi możliwość wzruszenia czytelnika, skłania też do refleksji. Według mnie niezrównany portret dziecka, a zarazem studium dziecięcego postrzegania świata daje nowa proza polska Mariusza Maślanki, którą pragnę zaprezentować w mojej pracy. „Bidul” to książka diametralnie różniąca się od innych pozycji we współczesnej literaturze polskiej. Wymowa utworu jest tym bardziej dramatyczna, że dziecko krzywdzą rodzice, a zwłaszcza matka. Jedynie szczątkowe, rodzicielskie uczucia przejawia ojciec. Matka, bowiem uważa, że „skoro sobie tyle dzieciochów narobił to niech se sam wychowuje”. Otóż niechciane i odrzucone wraz z rodzeństwem dziecko przeżywa swoistą tragedię Chłopiec pochodzący z patologicznej rodziny musi przetrzymać dużo trudności i znieść wiele bólu, zniewag, aby potem otrzymać w życiu szczęście. Jest świadkiem  i uczestnikiem wynaturzonego świata, w którym żyje i podejmuje pierwsze decyzje. A więc utwór Maślanki zatytułowany „Bidul” to także studium zranionego dziecka, odepchniętego i wysłanego do przysłowiowego „bidula”, gdzie przemoc i poniżenie są codziennością. Słowa „być z bidula” podświadomie kojarzymy ze słowami mającymi wydźwięk negatywny. Osoby pochodzące z domu dziecka postrzega się jako gorsze, niechciane czy niepotrzebne.
Tłem tego utworu jest zdegenerowane ogarnięte w dużej mierze znieczulicą moralną społeczeństwo polskie przełomu lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych. Jednak nie wszyscy są tacy. Tytułowy bohater, chłopiec o imieniu Borys został wykarmiony nie przez rodziców, ale różnych ludzi, do których przychodził w porze obiadowej, a oni dawali mu jeść. Gdy w domu nie było nic do jedzenia, nawet cebuli, dzieci nie chodziły głodne. Rodzeństwo Borysa bardzo bało się głodu, którego pragnęło za wszelką cenę uniknąć. Takie obyczaje były niezrozumiałe dla pracownic Sądu Rodzinnego, które przyjeżdżały na wieś, aby wybadać sytuację. Pytały: „Czy mam, co jeść? Wtedy mówiły, że chyba kłamię”.
Chora psychicznie matka nieokazująca żadnych uczuć w stosunku do dzieci  i wiecznie pijany ojciec, jak to określił autor książki: „nachlany w trzy d…” ,mają inne, „ważniejsze” sprawy na głowie jak kołowanie pieniędzy na pół litra czy awanturowanie się. Czy tacy ludzie mogą wychować gromadkę dzieci? To pytanie wydaje się retoryczne. Ale tylko może się tak zdawać… Atmosfera w pogotowiu opiekuńczym, do którego trafia dziesięciolatek wraz z rodzeństwem a później także w bidulu, wcale nie jest lepsza niż  u rodziców. Może się nawet czytelnikowi wydawać, że jest wyraźnie gorsza. W domu dziecka kradzieże są na porządku dziennym, a gdy giną rzeczy, wychowawców to nie interesuje. Wychodzą z założenia: „My im nie ukradliśmy. Gdyby pilnowali swoich rzeczy dalej by je mieli”. W„bidulu” zdarzają się nawet przypadki wykorzystywania seksualnego uczniów, którzy pastwili się nad młodszymi. Panowała wszechogarniająca ponura atmosfera pełna terroru. Wychowankowie domu dziecka używają wulgarnego słownictwa, nadużywają alkoholu i papierosów, pojawiają się nawet przemycane narkotyki. Przytłaczający nastrój poraża lękiem i pragnieniem ucieczki. Otoczenie, w jakim się znalazł bohater, rządziło się prawem dżungli. Silniejsi wymuszają pieniądze od słabszych, poniżają ich fizycznie i psychicznie, okradają. Dzieci nie mogą się skarżyć opiekunom, ponieważ wychowawcy w wielu przypadkach są niewłaściwymi ludźmi na niewłaściwych miejscach. Jednak czas płynie, starsi odchodzą, a młodzi próbują swoje krzywdy „ przekazać” młodszym, znęcając się nad nimi w równej mierze, co ich wcześniejsi oprawcy. W ten sposób przemoc w domu dziecka zatacza błędne koło wśród narastającej nienawiści.
Czytelnik po przeczytaniu książki dziwi się jak to możliwe, że takie rzeczy dzieją się naprawdę. Otóż warto zwrócić szczególną uwagę na fakt, iż każdy utwór rządzi się własnymi prawami. Książka maślanki nie jest pod tym względem wyjątkiem Można uznać, że pewne rzeczy zostały zmyślone i podkolorowane. Gdy czytelnik przewraca kolejne kartki tejże lektury, zastanawia się nad osobowością Borysa, który szuka swojego miejsca na ziemi czy chociażby zrozumienia u kogoś. Zaczyna pisać listy do Pana Nikt, które podkreślają być może potrzebę zwierzeń i bliskości oraz samotność bohatera. Ta korespondencja to także świadectwo okresu dorastania i dojrzewania chłopca.. Borys w czasie swojego pobytu w domu dziecka doświadczył i zobaczył niejedno. To pozwoliło mu przekonać się o jego uzdolnieniach i talentach, a na koniec szybko usamodzielnić się.
Chyba każdy ,czytając „Bidula”, wzruszył się i gdyby mógł rozgoniłby wszystkich negatywnych bohaterów tej książki na cztery wiatry, a w stosunku do Borysa zastosowałby słowa Bolesława Prusa zawarte w noweli „Antek”: „Może spotkacie kiedyś wiejskiego chłopca, który szuka zarobku i takiej nauki, jakiej między swoimi nie mógł znaleźć (…) Wówczas podajcie rękę pomocy temu dziecku.” Zresztą w całym przekroju tej niezbyt rozbudowanej fabuły „Bidula” osoba Borysa przypomina nowelowego bohatera, Antka. Utalentowany artystycznie romantyk, oczytany inteligent, szybko zdobywający nowe umiejętności młodzieniec, a jednocześnie dziecko pochodzące z niewielkiej, zacofanej wsi. Tak można pokrótce scharakteryzować i Borysa, i Antka. Tyle, że dzieli ich sto lat historii. Czasy się zmieniają, a ludzie ciągle mają te same pragnienia i marzenia: chcą piąć się w górę, zdobywać kolejne szczeble drabiny umiejętności i szczyty kariery zawodowej. Zresztą, gdy utwory zbliżają się ku końcowi, losy bohaterów zaczynają przybierać coraz bardziej pozytywny obrót: Antek wyrusza do miasta znaleźć pracę, a Borys przygotowuje się do zdania matury. Jednak książka Maślanki niesie przede wszystkim wielkie, ponadczasowe przesłanie. „Nie ważne, kim jesteś, niezależnie od tego, jakiego masz pecha i tak kiedyś słońce wzejdzie specjalnie dla ciebie, a tobie się poszczęści.” Sama problematyka utworu nie jest nowatorska. Od zawsze istniały przecież domy dziecka, dawniej zwane sierocińcami, obecnie z powodu na negatywny wydźwięk ta nazwa nie jest używana.
 Pozostaje też kwestia autora. Analogia Mleczko- Maślanka nie jest przypadkowa. Historia Mariusza Maślanki, który podobnie jak Borys, między dziesiątym a dwudziestym rokiem życia przebywa w domu dziecka, jest bliźniaczo podobna do dziejów głównego bohatera.. Jednak autor wyraźnie zaznacza, że to nie jest jego historia. Mówi, że jest to po prostu książka, której akcja jest osadzona w znanych mu realiach domu dziecka. Kiedyś mistrzem książek opisujących problemy współczesnej mu młodzieży był Adam Bahdaj. Dzisiaj ten problem próbuje podjąć Mariusz Maślanka, próbując naśladować skomplikowaną psychikę dziecka, której przedstawienie wyraźnie mu nie wychodzi. Narrator, chociaż jest głównym bohaterem, przedstawia wydarzenia jakby z perspektywy osoby bardziej doświadczonej niż dziecko, którego osobowość ma odgrywać. Debiut Maślanki i jego gorzki humor uświadamia brutalną i szarą rzeczywistość mieszkańców domu dziecka. Porażony tym faktem czytelnik współczuje bezbronnym dzieciom, ale skłonny jest zgodzić się z refleksją, że być może dla innych wychowanków domu dziecka istnieje jakaś NADZIEJApozwalająca widzieć świat przez pryzmat własnego talentu.
Kryskuś
O mnie Kryskuś

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura