Jak podał wczoraj TVN24 prawdopodobnie polskie władze nie otrzymają obiecanych samolotów Embraer 175, a już na pewno nie do końca lata. Maszyny zgodnie z zapowiedzią ministra Klicha miały być leasingowane od PLL LOT przez MON za pośrednictwem Agencji Rozwoju Przemysłu. Okazało się, że nie ma pieniędzy na leasing, a pożyczka przyniosłaby zbyt duże wydatki. Oznacza to, że polskie władze nadal będą "dziadowały" po świecie w starych samolotach.
Osobiście nie ukrywam, że nie byłem zwolennikiem leasingowania tego typu samolotów, gdyż według mojej wiedzy nie są one używane przez żadne władze państwowe na świecie. Nie popieram również omijania prawa w taki sposób, żeby nie organizować przetargów, jednak sytuacja jest dramatyczna. Wieloletnie zaniedbania w kwestii samolotów vipowskich będą coraz częściej przyczyniały się do ośmieszania polskich władz zagranicą. Wszyscy pamiętają awarię samolotu z prezydentem w Mongolii oraz mechaników grzebiących śrubokrętami w wysłużonym "Tupolewie". I choć to była prawdopodobnie wina złego obchodzenia się z samolotem już na lotnisku (złe warunki klimatyczne), to nie da się ukryć, że takie wydarzenia nie przynoszą chluby. Były też przecież typowe awarie i to na lotniskach europejskich.
Polska flota dla vipów składa się obecnie z dwóch samolotów Tu-154, czterech Jak-40, trzech PZL M28B Bryza, siedmiu śmigłowców Mi-8 i trzech PZL W-3 Sokół. Jak wczoraj dowiedziałem się z TVN24 obecnie żaden "Tupolew" (oba z roku 1990) nie jest w tej chwili sprawny. To dlatego premier Tusk musiał do Afganistanu lecieć wyczarterowanym zagranicą samolotem. O ile w przypadku Afganistanu nie ma to większego znaczenia, o tyle w krajach zachodnioeuropejskich ten styl wizyty wzbudziłby jedynie uśmiech politowania. Z powodu braku samolotu okrojono również coroczną delegację do Miednoje. Oznacza to, że rodziny zamordowanych tam ofiar nie będą mogły odwiedzić grobów swoich bliskich. Trzeba przypomnieć również, że wszelkie modernizacje, remonty czy naprawa poważnych usterek tych samolotów musi odbywać się na Białorusi lub w Rosji. Nie służy to bezpieczeństwu informacji posiadanych przez polskie władze. Czy ktoś oparłby się pokusie zainstalowania jakichś urządzeń podsłuchujących? Oczywiście po powrocie maszyny są "czesane" dokładnie przez polskie służby, ale ryzyko pominięcia czegoś zawsze istnieje.
Do niedawna uziemione były też trzy samoloty Jak-40. Obecnie dwa wystawione są na sprzedaż (1979 rok), a dwa (1980 rok) dalej służą polskim władzom. Maszyny te nadają się właściwie jedynie do lotów krajowych, a wszelkie dalsze wyprawy mogą być bardziej ryzykowne. Samoloty Bryza są nowe (dwa 2002 rok i jeden 2004), jednak to są bardziej jednostki wojskowe niż vipowskie. Równie dobrze można by było używać samolotów CASA.
Szczerze powiedziawszy nie posiadam wiedzy ile spośród siedmiu śmigłowców Mi-8 jest obecnie sprawnych. Podejrzewam, że niewiele gdyż najstarszy z nich pochodzi z roku - uwaga - 1973. Najnowszy to rocznik 1983. Pozostają jeszcze śmigłowce Sokół, które to mogą ciągle z powodzeniem służyć polskim władzom, jednak nadmierna eksploatacja wkrótce może zrobić swoje i w tym przypadku.
Z tych wszystkich faktów wyłania się zatrważający stan polskiej floty 36 Specjalnego Pułku Lotnictwa Transportowego. Już teraz jesteśmy pośmiewiskiem w Europie. Piloci pułku starają się jak najszybciej uciekać do lotnictwa cywilnego. Trudno im się dziwić. Mają tam wyższy standard i wyższe pensje. Przetarg na nowe samoloty już dawno powinien być doprowadzony do końca, a najpóźniej dzisiaj powinniśmy już otrzymywać pierwsze maszyny. Sytuacja jednak jest, jaka jest, wobec czego trzeba jak najszybciej wyleasingować te Embraery, zanim stanie się jakaś tragedia. Przy okazji przestaliby się z nas tak bardzo śmiać.
Inne tematy w dziale Polityka