Za nami kolejna kompromitacja polskich piłkarzy. Kibice są gruboskórni. Przyzwyczaili się już do takiego obrotu sprawy. Leo Beenhakker zaś musiał odejść. Postulowałem to już jakiś czas temu. Trener ponosi odpowiedzialność za występy drużyny, nawet jeśli pominiemy fakt czy mógł zrobić coś więcej. Z posadą powinien się pożegnać już po Euro 2008. Nie przypominam sobie, żeby kiedykolwiek w przeszłości polska reprezentacja rozegrała gorsze mecze od tych z Austrią i Chorwacją. Może poza tym ostatnim ze Słowenią. Zostawmy jednak Beenhakkera, a skupmy się na PZPN, czyli organizacji, której w ogóle nie zależy na dobru polskiej piłki.
W gronie możliwych następców Holendra pojawiają się różne nazwiska. Przedstawiciele PZPN wymieniają Franciszka Smudę, Henryka Kasperczaka, Macieja Skorżę, Pawła Janasa, czasami można też usłyszeć nazwisko Jerzego Engela. Najgłośniej jednak mówi się o Stefanie Majewskim. Grzegorz Lato doskonale zdaje sobie sprawę, że wybranie go będzie skutkowało dużym atakiem medialnym. Majewski to człowiek bez żadnych większych sukcesów. Był zastępcą Bońka, gdy ten piastował funkcję selekcjonera kadry. Wszyscy pamiętamy, jak wielką klapą był ten okres. Prezes Lato znalazł jednak sposób, jak zaimplementować Majewskiego i jednocześnie możliwie mocno ograniczyć ataki medialne. Otóż wystarczy mianować go selekcjonerem tymczasowym rzekomo na jedynie dwa pozostałe mecze w eliminacjach mistrzostw świata pod przykrywką rozmowy z kandydatami na selekcjonera właściwego. Rezultat tego nietrudno jest przewidzieć. Jeśli reprezentacja pod wodzą Majewskiego zagra choć odrobinę lepiej niż w meczu ze Słowenią (trudno sobie wyobrazić, żeby zagrała gorzej), to zostanie on na stanowisku. Lato zapyta się mediów "o co wam chodzi, przecież reprezentacja gra dużo lepiej niż w ostatnich spotkaniach" i w ten oto sposób zostanie wdrożony jeden z najgorszych możliwych scenariuszy. Kadrę narodową będzie prowadził na Euro 2012 trener bez wyrazu i większych sukcesów. Oczywiście w takim wypadku nasz występ w 2012 roku na polskich stadionach zakończy się kolejną klapą. Ale kogo to obchodzi? Ważne, że prezes Lato będzie miał na stołku selekcjonera kadry swojego własnego kacyka.
Panowie z PZPN już wielokrotnie udowadniali, że polska piłka jest jedną z ostatnich rzeczy, które ich obchodzą. Apogeum mieliśmy w momencie wybuchu gigantycznej afery korupcyjnej, która nie oszczędziła nawet osób zasiadających w zarządzie związku. PZPN to bomba, której każdy boi się ruszyć. Kilkakrotnie ministrowie sportu próbowali ją rozbroić wprowadzając kuratorów. Niestety po ujrzeniu skomplikowanych mechanizmów, które nią sterują rezygnowali. Olbrzymi wpływ na zniechęcenie miały także bezprawne działania FIFA i UEFA, które straszyły nas a to wykluczeniem z eliminacji, a to odebraniem Euro 2012. Oczywiście przedstawicieli tych stowarzyszeń niewiele interesowało to, że polską piłkę trawi korupcja.
Ciekawie kwestię związku piłkarskiego rozwiązano w Rosji. Usunięto poprzednie władze, a na stanowisku prezesa zasiadła osoba mianowana przez samego Władymira Putina. UEFA nie odezwała się ani słowem. Efekty można było zobaczyć już na ostatnich mistrzostwach Europy, gdzie reprezentacja tego kraju zajęła trzecie miejsce. Nie popieram działań prowadzonych przez Rosję w większości aspektów politczno-społeczno-gospodarczych, ale ciężko zaprzeczyć słuszności akurat tych działań.
Smutne jest, że w Polsce nie mamy wystarczająco zdecydowanych i odważnych rządzących, którzy byliby w stanie uporządkować PZPN. Stchórzył obecny rząd, stchórzył i poprzedni, a przecież da się tę sprawę załatwić przy odrobinie szczęścia bez rozgłosu na świecie. Jak? Po prostu zmusić przy pomocy służb specjalnych obecny zarząd do ustąpienia. Wielu zaraz krzyknie, że to sprzeczne z demokracją i prawem. Czyżby? A czy nie jest sprzeczne z demokracją, że banda osób tworzy swoiste państwo w państwie? Czy nie jest sprzeczne z prawem, że PZPN działa na szkodę polskiej piłki? Ponadto czasami interes ogółu wymusza działania na granicy prawa. Zwłaszcza, że prawo można dowolnie kształtować, a demokrację nie. Cicha interwencja w PZPN nie złamałaby w żaden sposób tej ostatniej.
Stefan Majewski to najgorsza opcja spośród wymienianych osób. Nie ukrywam, że moim faworytem (podobnie jak zdecydowanej większości) jest Franciszek Smuda. Jednak wybór Henryka Kasperczaka czy też Macieja Skorży także przyjąłbym z radością. Nawet przebolałbym Jerzego Engela, którego drużyna tak naprawdę była przygotowana na mistrzostwa świata w 2002 roku. Zabrakło jedynie przygotowania mentalnego i psychologicznego, czemu dowiódł ostatni mecz z USA. Już nawet Paweł Janas byłby lepszy, choć to druga w kolejności najgorsza kandydatura.
Mianowanie Majewskiego selekcjonerem tymczasowym (które według samego zainteresowanego nie jest jeszcze teoretycznie na dzień dzisiejszy przesądzone), powinno spowodować zapalenie czerwonej lampki u rządzących. W przeciwnym wypadku za trzy lata wszyscy ponownie spojrzymy na siebie z posępnymi minami i zadamy sobie po raz kolejny pytanie, co można było zrobić, żeby uniknąć tej przygnębiającej sytuacji.
Inne tematy w dziale Rozmaitości