Źródło: Facebook
Źródło: Facebook
Łukasz Warzecha Łukasz Warzecha
3771
BLOG

"Zostawcie to Polakom", czyli jak się to dla nas zapewne skończy

Łukasz Warzecha Łukasz Warzecha Polityka zagraniczna Obserwuj temat Obserwuj notkę 70
Z polskiego punktu widzenia kluczowa będzie kwestia gwarancji dla Ukrainy. USA będą chciały zrzucić do na Europejczyków, a ci chętnie posłużą się frazą Napoleona spod Somosierry: "Laissez faire aux Polonais".

Spotkanie w Waszyngtonie, jak łatwo było przewidzieć, nie oznacza przełomu, ale jest częścią procesu, który być może doprowadzi do zakończenia działań zbrojnych na Ukrainie. Możliwe są jednak różne scenariusze. Europejczycy upierają się przy tym, aby negocjacje poprzedziło zawieszenie broni, zdając sobie sprawę, że Ukraina wojnę przegrywa i im dłużej ona trwa, tym większe obszary zajmą Rosjanie. Trump takiego warunku nie stawia, rozumiejąc, że będzie on nie do przyjęcia przez Moskwę właśnie dlatego, że przeciąganie wojny działa na jej korzyść.

Zresztą tutaj fakty wyraźnie rozjeżdżają się z ocenami naszych domorosłych ekspertów. Gdyby to Rosja potrzebowała pieredyszki, starałaby się zawzięcie o zawieszenie broni. Tak jednak nie jest, bo sprawy mają się dokładnie odwrotnie niż twierdzą Polscy moralizatorzy: kontynuowanie walk działa na korzyść Moskwy, nie odwrotnie.

Co ciekawe, warunku uprzedniego zawieszenia walk nie powtórzył również prezydent Zełenski, będący pod coraz mocniejszą presją własnych obywateli. Lipcowy sondaż Gallupa pokazał, że za negocjowanym pokojem jest ponad 60% Ukraińców, zaś za kontynuowaniem walki niewiele ponad 20%. Niemal dokładnie odwrotnie niż w 2022 r.

Przy czym trzeba tu odróżnić jedynie czasowe zawieszenie broni lub rozejm od pełnego pokoju, którego wynegocjowanie może zająć bardzo dużo czasu. Można sobie wyobrazić i taką sytuację, w której negocjacje ciągną się latami i do niczego nie doprowadzają, ale trwa zawarty wcześniej rozejm. Byłby to zatem wariant koreański.

Amerykański prezydent wolałby oczywiście pełne porozumienie pokojowe, ponieważ jego strategicznym celem jest trwałe wyplątanie USA z bieżącego zaangażowania na Ukrainie, a najlepiej zminimalizowanie zobowiązań Ameryki w kwestii utrzymania pokoju. Nie może tego jednak zrobić w wersji brutalnej, ponieważ miałoby to zbyt negatywne skutki dla projekcji amerykańskiej siły i wiarygodności w teatrze wschodnim, który głównie się dla Waszyngtonu liczy.

Dlatego Trump chce doprowadzić do bilateralnego spotkania Putina z Zełenskim. Ten ostatni od dawna deklarował, że takiego spotkania oczekuje, ale robił to, wiedząc, że nie zgodzi się na to Putin. Nie może się jednak oczywiście z tych deklaracji wycofać. Na razie ze strony rosyjskiej nie ma w tej sprawie jednoznacznej odpowiedzi. Zapewne także dlatego, że takie spotkanie oznaczałoby zaprzeczenie przez Moskwę jej własnemu przekazowi o nielegalnym sprawowaniu władzy przez Zełenskiego.

Jak wiadomo, Polski przy stole w Białym Domu nie było, co pokazuje realną wagę naszego państwa w układaniu nowego ładu w tej części Europy. Dołożyły się do tego obie strony politycznego sporu. Mając w okresie po 24 lutego 2022 r. w ręku wiele kart, praktycznie wszystkie roztrwoniliśmy i dzisiaj zwyczajnie nie liczymy się jako gracz.

Nieszczęście polega na tym, że przynajmniej jeden aspekt kształtującego się układu powinien nas wyjątkowo interesować: sprawa gwarancji dla Ukrainy. Wydaje się ustalone pomiędzy Putinem a Trumpem, że Kijów jakieś gwarancje bezpieczeństwa, nawet bardzo konkretne, dostać musi. Jednocześnie nie mogą one oznaczać wejścia Ukrainy do NATO. Trump raczej przejrzyście sygnalizuje, że Amerykanie nie zamierzają – przynajmniej w wariancie bazowym – pojawiać się na Ukrainie i zapewne będą oczekiwać, że fizycznym zabezpieczeniem gwarancji zajmą się Europejczycy. Niemcy już deklarują, że nie wezmą w takiej operacji udziału. A Polska? Nasi politycy zamilkli.

Kluczowa będzie kwestia ewentualnych działań, gdyby doszło do starć sił państw Sojuszu Północnoatlantyckiego choćby symbolicznie strzegących zawieszenia walk pomiędzy obiema stronami. Logika, stojąca za tymi negocjacjami każe sądzić, że żadne zabezpieczenia wynikające z Traktatu Północnoatlantyckiego nie miałyby wtedy zastosowania. Mówiąc w uproszczeniu – rosyjski atak na ewentualnie obecne tam polskie siły nie byłby traktowany jako z automatu wyzwalający zobowiązania wynikające z uczestnictwa w NATO. Jak jest to dla nas groźne – nie muszę tłumaczyć. W tym momencie Polska wydaje się niestety biernym przedmiotem układanki, nie podmiotem. Zachodni partnerzy, w tym prezydent Macron, mają zapewne wielką pokusę, aby powtórzyć frazę rzekomo wygłoszoną przez Napoleona pod wąwozem Somosierra w trakcie jego hiszpańskiej wyprawy: Laissez faire aux Polonais. W naszym interesie natomiast jest schodzenie z linii strzału. Problem w tym, że polityka konsekwentnie niestety prowadzona przez rząd PiS, a potem przez rząd pana Tuska prowadzi nas w dokładnie przeciwnym kierunku, jakkolwiek z odmiennych powodów (najpierw była to uległość wobec USA, teraz – uległość wobec Niemiec i Francji).

 Spoglądając na wczorajsze spotkanie, nie sposób kolejny raz nie poznęcać się nad nieznośnym, szkodliwym sentymentalizmem i moralizatorskim uniesieniem znacznej części polskiego głównego nurtu. Dwa dni wcześniej ten główny nurt krztusił się wprost z oburzenia na Donalda Trumpa za sposób przyjęcia Władimira Putina na Alasce. Czerwony dywan, zaproszenie do „Bestii” „zbrodniarza” i „mordercy” miało Trumpa moralnie skreślać.

Wczoraj w Białym Domu, u tego rzekomego moralnego bankruta pojawił się Wołodymyr Zełenski, który posłusznie zmienił swój cyrkowy strój na garnitur, zgodnie z oczekiwaniami gospodarza, a nawet z tej zmiany żartował z dziennikarzami. Prezydent Ukrainy komplementował Trumpa i stwierdził, że być może było to najlepsze spotkanie z nim do tej pory. Przypominam: tego samego Trumpa, który dwa dni wcześniej ściskał rękę Władimira Putina.

Podobnie zachowywali się europejscy przywódcy: od nich również Trump usłyszał, że cenią jego wysiłki na rzecz osiągnięcia pokoju i cieszą się z nich.

Doprawdy nie wiem, jak nasi domorośli moralizatorzy sobie to godzą w głowach. Idąc tropem ich logiki, Trump powinien być dla „cywilizowanego świata” skreślony za utrzymywanie stosunków z Putinem. A jednak ten „cywilizowany świat” go za to w zasadzie chwali, a sam prezydent Zełenski rozpływa się w podziękowaniach.

Cóż, jeśli ktoś widzi stosunki międzynarodowe jako nieustający spór o słuszność i moralność, to synapsy ciągle będą mu się rozłączać.


Udostępnij Udostępnij Lubię to! Skomentuj70 Obserwuj notkę

Oto naści twoje wiosło: błądzący w odmętów powodzi, masz tu kaduceus polski, mąć nim wodę, mąć. Do nieznajomych zwracamy się "pan", "pani".

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (70)

Inne tematy w dziale Polityka