Niedawno Salon24 przeżywał zmiany na arenie „ludowej” i możliwe (wyczekiwane) zawirowania w koalicji, więc skojarzenia notki z prezesami neoZSL są uprawnione. Dzisiaj luźne uwagi źródła SB z 1976 r. o migracji do miast na przykładzie Krakowa i Uniwersytetu Jagiellońskiego:
Nieformalny ruch chłopski
Ogromna większość naszego społeczeństwa jest pochodzenia wiejskiego, chłopskiego. Także klasy robotniczej, także inteligencji. Wszelkie uogólnienia na temat wartości, jakie wnoszą obywatele pochodzenia wiejskiego w społeczeństwo industrialne i zurbanizowane są pustosłowiem. Bowiem pojęcie „chłop” czy „człowiek pochodzący ze wsi” jest tak szerokie, że w istocie zupełnie nic nie oznacza, poza miejscem urodzenia. Są bowiem i sami chłopi (mieszkańcy wsi) niezwykle silnie zróżnicowani. Są skrzętni i oszczędni, są i straszni bałaganiarze. Są pracowici i są nygusy. Są prawi, tradycjonalistycznie patriarchalni, są i złodzieje, rabusie, kłusownicy. A więc i przybysze do miast wnoszą to, co sami ze swej dawnej społeczności wynieśli. Jeden wartości pozytywne, drugi zgoła negatywne. Wszelako w ilości przybyszów leży przyczyna radykalnych zmian, jakie zaszły w składzie naszego społeczeństwa i w jego stratyfikacji oraz strukturze.
ZSL jako ruch chłopski i wiejski nie reprezentuje więc ideologicznie i merytorycznie chłopów w sensie pochodzenia, lecz tę część chłopów, która pozostała na wsi. Ale nie wszyscy „chłopi” w pełni zintegrowali się w swym nowym przydziale społeczno-klasowym. Niektórzy odgrywają nawet rolę wiodącą, czołową i awangardową w środowiskach np. inteligenckich, intelektualnych, inżynierskich, urzędniczych. Ale inni nie przystają do nich nawet, jeśli z pozoru udała im się kariera i uzyskali wysokie lub przynajmniej określone stanowiska.
Obserwując te procesy, zauważyłem zjawisko, które określiłem roboczo jako CHŁOP-POWER (przez analogię z amerykańskim Black Power). Ludzie pochodzenia wiejskiego, którzy mając duże zdolności i aspiracje, mimo to nie wszczepili się w grupy elitarne, przybierają właśnie postawę CHŁOP-POWER. Klasycznym przykładem jest rektor Karaś w Uniwers. Jagiell. w Krakowie. Mając do wyboru obsadę asystenta „miejskim” lub „wiejskim” kandydatem wybiera podobno zawsze wiejskiego (nawet jeśli kontrkandydat jest pochodzenia robotniczego i członkiem partii). Swoją fobię posuwa do tego, że gdy studenci przychodzą na egzaminy, oznajmia „widać, że pan z miasta” (drwiąco), po czym po jednym tylko pytaniu wywala faceta za drzwi. Jeśli uzupełnia listę studentów pierwszego roku z tzw. „miejsc rektorskich” (czego zresztą rażąco nadużywa) – nie daje miejsc młodzieży miejskiej, także pochodzenia robotniczego, lecz wyłącznie w i e j s k i ej. Z mniejszym i większym nasileniem, tu i tam, lepiej lub gorzej skryte, zjawisko takie daje się zauważyć. Nie ma ono żadnych formalnych zasad, jest spontaniczne. Tworzą się wszelako przypadkowe grupy. By wrócić do przykładu UJ, cała podobno filologia obsadzona jest przez CHŁOP-POWER. Jeden wciąga drugiego, tamten trzeciego, automatycznie popierają się.
Oczywiście, jak to w życiu, zawsze tworzą się jakieś układy, a swój ciągnie do swego. Tak czy inaczej sfrustrowani w obcym środowisku naukowcy automatycznie szlusują do p o d o b n y c h. To jest zjawisko normalne. Ale nie wiem, czy jeśli nowa jakość z owych drobnych, lecz narastających ilości? Tak czy inaczej, w świadomości ludzi, których można zaliczyć do CHŁOP-POWER, pojęcie sojuszu robotniczo-chłopskiego z pewnością nie jest ugruntowane ani zadomowione. Zaznaczam jeszcze raz z całym naciskiem, że wedle moich ocen (a jestem poniekąd fachowcem w tej dziedzinie) ogromna większość inteligentów pochodzenia chłopskiego jest całkowicie zintegrowana i po części nawet wiodącą rolę w środowiskach. Ale integracja powoduje automatycznie, że są oni związani z n o w y m środowiskiem. Natomiast ludzie, których określam jako CHŁOP-POWER są, jak mi się wydaje, nie tylko nie zintegrowani, ale skompleksowani [sic] i dość nieudani. Tak np. Karaś jako naukowiec jest wyśmiewany przez studentów nawet (nie mówiąc o gazetach). Inni jego adherenci także są marnymi naukowcami. A więc działa tu automatyzm – niedostatek rodzi frustrację, niemożność osiągnięcia celów naukowych i odpowiedniego poziomu pogłębia ją, to zaś prowadzi do CHŁOP-POWER ...
Autor tych wynurzeń miał pewne podstawy do wyrażania takich opinii jako etnograf z wykształcenia. Miał również tak mocną pozycję wobec SB, że oficer prowadzący pozwalał mu niekiedy na sporządzanie memoriałów o poprawie państwa w stylu powyższego dokumentu. Niektóre tematy to budownictwo, handel detaliczny czy wydawnictwo Wiedza Powszechna. Z kolei ten oficer prowadzący – Stanisław Przanowski - rozpoczął z nim współpracę jako ppłk i Naczelnik Wydziału w KSMO, a potem doszedł do stanowiska Zastępcy Szefa SUSW. Jego akta osobowe najprawdopodobniej są zastrzeżone, bo nie figuruje w bazie akt Nexus, ani Katalogu funkcjonariuszy.
Osoby zadowolone i niezadowolone z lektury proszę o klikanie na poniższe reklamy.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Kultura