Rzepa po południu podała info na temat szans jakie ma Tusk w starciu ze swoimi największymi rywalami. Nie zaskoczył mnie wynik. 2:0 dla rywali było wynikiem do przewidzenia. Polityk, którego można postawić po środku sceny, niewyraxnyzawsze będzie tracił. Tusk już dwa razy zapłacił za swe niejednoznaczne poglądy. Dalej w nich gustuje, co może być przesłanką do stwierdzenia, że i te wybory także przegra. Ale poczekamy, zobaczymy.
Mnie zastanowił wynik studentów, którzy w sondażu telefonicznym opowiedzieli się w większości po stronie Kaczyńskiego. Rzepa natomiast nie podaje po czyjej stronie znaleźliby się w drugiej debacie. Tu można tylko gdybać, ale sądzę, że po stronie Tuska. Zastanawia mnie w tym jedna rzecz. Czy jeśli próba by wynosiła 1000 osób to czy dalej by wygrał Kaczyński? I co jest faktycznym powodem takiego poparcia. Przecież za zwycięstwem Tuska głosowały takie osoby jak: "ludzie młodsi (przed 40. rokiem życia), po studiach, przedsiębiorcy i reprezentanci wolnych zawodów, uczniowie, a także gospodynie domowe". Przeca brakuje tu tylko studentów do pełnej palety barw wyborców PO. Tym bardziej, że takie grupy zawodowe jak przedsiębiorcy, wolnozawodowcy czy nawet gospodynie mają swoje powody by głosować na Tuska: nie jest przeciw przedsiębiorcom, umiałby się zachować na salonach Europy, nie to co Kaczyńscy, jest przystojniejszy od Kaczyńskich (to jego seksowne "rrr"). Ale studenci? Za Kaczorami? W głowie mi się to trochę nie mieści.
Nie wierzę by respondentami GFK byli tylko studenci UKSW (wiem że to stereotyp, ale po to są by wygodnie sobie wytłumaczyć naturę jakiejś rzeczy :). Co powoduje że przysłowiowa przyszłość naszego kraju głosuje za ludźmi, których chcą popierać babcie z dowodami?
Powodów może być wiele. Jak dla mnie to jedynym racjonalnym powodem jest na razie skuteczność PiS-u. Skuteczność i celność decyzji. Mimo rządów z LPR i SamooBroną potrafią do dziś utrzymać poparcie w granicach pierwszego czy drugiego sondażowego miejsca. To pokazuje jeszcze jedno: studenci, którzy w przyszłości będą "wykształciuchami" wcale się tak bardzo nie obrazili na to Sołżenicowskie określenie. Bardziej mogła ich rozśmieszyć reakcja niektórych profesorów i doktorów. Ekstrapolacja to li tylko czy już manipulacja? Zobaczymy.
