Znakomity brytyjski historyk Paul Johnson jest autorem m.in. wyjatkowo zamilczanej na salonach ksiazki “Intelektualisci”, w ktorej demaskuje karlowatosc moralna, cynizm, alienacje i pogarde dla innych, przejawiana przez ludzi uwazajacych sie za tytulowych “intelektualistow” i przedstawicieli jasnogrodu.
Na przyklady nie trzeba bylo czekac. O ile “zmeczenie zaloba” senatora Kutza ( vel Kuca a moze Kunika ) mozna jeszcze litosciwie tlumaczyc starcza demencja, o tyle do wypowiedzi pani Olgi Tokarczuk juz takiej taryfy ulgowej nie da sie zastosowac.
Artykuł zaczyna się od SMS-a, otrzymanego w niedzielę, oznajmiającego, że Polska znów jest Chrystusem Narodów. "W sobotę po południu włączyłam telewizor i w miarę jak za oknem zapadała noc, słyszałam coraz więcej słów takich jak naród, ofiara, mistyczny zbieg okoliczności, znak, przeklęte miejsce, prawdziwy patriotyzm, Katyń, prawda." Pisarka próbuje wyjaśniać to zjawisko odwołując się do psychoanalizy i zbiorowej nieświadomości: "Przerażony umysł próbuje znaleźć wyjaśnienie, ale pozwala się ponieść starym mitom", czy nieco dalej: "Jak ludzie pierwotni tańczący wokół starych totemów, ignorujemy żywych i potrafimy docenić tylko umarłych". Artykuł kończy się ostrymi słowami krytyki: "Mam dość budowania naszej wspólnej świadomości wokół marszy pogrzebowych i upadłych powstań. Marzę, że Polska stanie się nowoczesnym społeczeństwem, definiowanym przez osobiste osiągnięcia i idee przyszłości".
Również na politykach komentarz nie zostawia suchej nitki: "zaledwie kilka dni temu skakali sobie do gardeł", "niewiele ponad 20 lat temu niektórzy z tych ludzi zatajali prawdę o Katyniu, zgodnie z oficjalną linią Partii". Co więcej, "podczas gdy politycy modlą się na klęczkach, Kościół katolicki strzeże tej anachronicznej mentalności".
Również prof. Wiktor Osiatyński nie zostawia na katastrofie i jej konsekwencjach suchej nitki. "Niewielu to przyzna, ale to była głupia i niepotrzebna katastrofa. Nazywanie jej bohaterstwem to unikanie odpowiedzialności". "Prezydent Kaczyński został bohaterem, bo w Polsce każda śmierć związana z Katyniem brzmi bohatersko."
Profesor przypomina w swoim artykule dla "NYT" kilka rzadko obecnie podkreślanych faktów dotyczących zmarłego prezydenta: "Tuż przed śmiercią jego wskaźniki poparcia wynosiły mniej niż 30%, a jego przeciwników było dwa razy więcej. Jego szanse na reelekcję były znikome. Był powszechnie uważany za najgorszego polskiego prezydenta od 1989 roku." Wg. Osiatyńskiego dopiero w chwili śmierci został bohaterem narodowym.
W artykule pojawia się również opinia psychologa Wojciecha Eichelberga, który przestrzegał w mediach, by nie mylić bohaterstwa z głupotą.
Ach, to niczym nie uzasadnione poczucie wyzszosci i wzgardy. Najpierw bylem moherem po szescdziesiatce z wyksztalceniem niepelnym podstawowym plci zenskiej, a teraz okazuje sie jeszcze, ze moj przerażony umysł próbuje znaleźć wyjaśnienie, ale pozwala się ponieść starym mitom,podczas gdy Kosciol strzeze mej anachronicznej mentalnosci.
I profesor, ktory tak uwierzyl swoim wlasnym sondazom, ze nie moze sie od nich oderwac, mimo ze rzeczywistosc zadaje im klam.
Za komentarz, przytocze fragment artykułu Pawła Śpiewaka:
Polska żałoba
Porażające i przygnębiające jest poczucie wyższości polskich intelektualistów oraz ich sympatyków, którzy pouczają nas, że nie należy mieć zaufania do polskich mas, że Polacy są irracjonalni i poza szukaniem winnych i udawanym żalem nic więcej nie potrafią uczynić. Jednym słowem jesteśmy narodem niepoważnym, o czym tylko profesorowie filozofii, wiedzą.
Nietrudno znaleźć klucz polityczny do tych sugestii. Chodzi oczywiście o wskazanie, kto jest niedobry i kto winny. Jednostronność polityczna takich wypowiedzi i w związku z tym – ich instrumentalny charakter jest aż zbyt jawny.
Ten rodzaj wyższościowegojęzyka elitę nie czyni lepszą, czyni ją jedynie bardziej zarozumiałą, czasem pyszną i przekonaną o swej rzekomej wielkości.
Ja bym prosił najpierw o osiem dni żałoby. Osiem dni siedzenia w modlitwie, milczeniu, przy zasłoniętych lustrach. Tak, żeby swoich min nie oglądać. W poczuciu powagi i szacunku dla wszystkich, którzy zginęli na pokładzie samolotu.
I slowo-klucz: NAROD.
Olga Tokarczuk:
Włączyłam telewizor i w miarę jak za oknem zapadała noc, słyszałam coraz więcej słów takich jak naród, ofiara, mistyczny zbieg okoliczności, znak, przeklęte miejsce, prawdziwy patriotyzm, Katyń, prawda.
Co za straszne dla intelektualistow pokroju pani Tokarczuk slowa: narod, ofiara, patriotyzm, prawda … wszak juz poncki Pilat, patron “intelektualistow” zauwazyl byl na procesie Jezusa “a coz to jest prawda?”. Polski lud widac wciaz nie dorasta swoim intelektualizmem nawet Pilatowi.
A co do narodu: srodowisko czerskich intelektualistow poswiecilo dwadziescia lat na niedopuszczenie do odrodzenia sie narodu polskiego – spoleczenstwo, najlepiej rozwarte jak wrota od stodoly, owszem, ale tylko nie narod. Udalo sie jakos zawlaszczyc nauki JPII, porozmieniac je na drobne, porozbijac mlotkiem na wyschle sofizmaty tudziez pozamieniac na kremowki i juz wydawalo sie, ze straszacy michnikowszczyzne po nocach upior narodu polskiego lezy przebity kolkiem ich autorytetu na wieki.
A tu prosze, smierc wydaje owoc zmartwychwstania: wszyscy jestesmy swiadkami powstawania narodu. Umarla warszawka i powstala Warszawa, dumna stolica dumnego narodu.
Stad to ujadanie, stad brak hamulcow, bo nie czas na ukrywanie prawdziwych twarzy, kiedy grunt pali sie pod nogami.
Inne tematy w dziale Polityka