A. Jaceniuk - Awatar
A. Jaceniuk - Awatar
Maciej Krasuski Maciej Krasuski
1040
BLOG

Awatar w Kijowie - koniec rewolucji

Maciej Krasuski Maciej Krasuski Polityka Obserwuj notkę 9

 

Pod koniec stycznia nad Dnieprem wezbrała fala przejęć lokalnych budynków administracji państwowej i samorządowej. W Zaporożu i Czerkasach po całodziennych demonstracjach, wieczorem grupy manifestantów składające się z około 100 osób próbowały przejąć budynki Obwodowej Administracji Prezydenta.

Mer Charkowa, Genadij Kerens, który do obrony budynków publicznych organizował grupy/oddziały „tituszek”, powiedział, że uczestników przejęć mogłoby być nie stu a milion. Trzeba spełnić tylko jeden warunek: ludzie muszą mieć dla kogo wyjść na ulicę. Dziś takiej osoby na Ukrainie nie ma.

Choć autor tego artykułu nie jest postacią tak barwną, jak mer ukraińskiego miasta, któremu niejednokrotnie zdarzało się przebywać za kratkami, to jednak pół roku temu na łamach Rzeczpospolitej (Czarne chmury nad magnatami) pisał, że przed rewolucją społeczeństwo ukraińskie powstrzymuje brak autentycznego przywódcy. I dziś, choć milionowy tłum manifestantów i setki ekstremistów zalewają kijowski Majdan, to żaden z obecnych liderów nie jest w stanie prowadzić ludu w przez siebie wskazanym kierunku.

Oleh Tiahnybik, Arsenij Jacenjuk, czy Witalij Kliczko choć są oficjalnymi liderami opozycji i uczestniczą w rozmowach z prezydentem Janukowyczem, to na kijowskim placu niejednokrotnie byli wygwizdywani. Ten ostatni, główny pretendent do schedy po W. Janukowyczu był nawet „zgaszony” gaśnicą przeciwpożarową, a lider Batkiwszczyny w mieście wspomnianego Kerensa został ostatnio na zielono oblany gencjaną. Dlaczego? Dlatego, że naród nie wierzy im prawie tak samo, jak władzy. Dla Naddnieprzan nie jest tajemnicą, że zarówno Jaceniuk, jak i Kliczko posiłkują swoje partie pieniędzmi oligarchów. Jaceniukowi nie obce są fotele ministerialne. Piastował już przynajmniej z osiem wysokich stanowisk w różnych rządach ze średnią trzech miesięcy na urząd. Ze względu na swą spolegliwość wobec wielkich ukraińskiej sceny politycznej i gospodarczej nosi nawet zaszczytny tytuł „łutszyj drug oligarchow” (najlepszy przyjaciel oligarchów). Obecnie jest wspomagany zarówno przez Firtasza, jak i R. Achmatowa, Kliczko tylko przez Achmatowa. Za to mistrz świata w boksie nie budzi zaufania Ukraińców ze względu na brak doświadczenia w polityce i skrzętnie podkreślany przez prorządowe media niemiecki „rodowód”. Choć urodził się na Ukrainie i jako wielokrotny mistrz świata w boksie jest dumą Ukraińców, to kijowska ulica często postrzega go jako produkt eksportowy „Made in German”. Natomiast wzięty trybun i piewca sławy UPA, który, aby rozszerzyć swój elektorat nawet złagodził szowinistyczne hasła swego ugrupowania i skrzętnie zakrywa ścieżki jego finansowania, jest jednak na tyle skrajny, że na większość społeczeństwa działa raczej jako straszak niż magnes. Grzechem wspólnym i głównym zarazem całej trójki jest to, że nie są wyrazicielami ludu. Nie czują prawdziwych emocji naddnieprzańskiej 22- letniej wspólnoty. Żaden z nich, choćby na usługach SBU, nie jest elektrykiem z Kriworożstali, który pociągnąłby za sobą tłumy spragnione idealnego przywódcy. Choć ostro mówią o grzechach obecnej władzy, chcąc zmniejszyć dystans do narodu i wygrać walkę na słowa z konkurencją polityczną, to dla ogółu są raczej chłopcami z żurnali, albo z polskiego komiksu. Ludźmi, którzy nie rozumieją swego narodu i którym lud odpłaca niewiarą. Trzeba jednak przyznać, że najbliżej narodu stoi, Oleh Tiahnybok. Z kwiatka do kożucha staje się, przy uciesze i wsparciu Bankowej, postacią pierwszoplanową ukraińskiego trio. Skupia się jednak bardziej na propagowaniu ideologii UPA, niż słuchaniu i wyrażaniu głosu ludu. Dla wielu to drogowskaz w przeciwną stronę. Ideologia nacjonalistyczna może być alternatywą dla grup społecznych zachodniej Ukrainy, które z tradycji UPA chcą pamiętać bardziej prześladowania sowieckie Ukraińców, niż mordy na Polakach i Żydach oraz kolaborację z Niemcami. Na Wschodzie i w centrum kraju szeregi Swobody zasilają młodzi ludzie skrajnie zdesperowani i szukający rozwiązań antysystemowych. Sam przywódca Swobody wzoruje się na wodzach UPA. Ten sam styl przemowy i to samo rozkładanie akcentów. Z ostatnim komendantem UPA dzieli nawet wyuczoną profesję – medycynę.Pozostali wodzowie rewolucji, komendanci Majdanu i cały Majdan nie mają zamiaru podporządkować się trzem ukraińskim muszkieterom. Próba jego politycznego przejęcia skończyła się jedynie nowym pseudonimem Arsenija Jaceniuka. Lider Batkiwszczyny zadeklarował na Majdanie, że zaprzestanie rozmów z władzą, ale zażądał, aby od tej pory wszyscy się jego słuchali. „Kto odmówi posłuszeństwa to kula w łeb” - zapowiedział. Wszyscy się uśmiechnęli, a od tej pory jego nowe imię to „Sania pula w łob”.  Wodzowie majdanu są dziś na tyle radykalni, że ich entuzjazm niszczenia raczej ludzi przeraża niż pociąga. Najbardziej znany z nich i najbardziej skrajny w swych żądaniach i poglądach, były minister w rządzie J. Tymoszenko, Jurij Łucenko dosłużył się nawet pseudonimu „Awatar”. Różni się on jednak od legandarnego poprzednika tym, że lubi sobie, mówiąc kolokwialnie, golnąć. Alkohol we krwi stwierdzono u niego także wtedy, gdy został pobity przez Berkut podczas jednej z pikiet sądu. Według sondaży nie ufa mu 60% społeczeństwa. Z wcześniej wymienionych liderów negatywnym zaufaniem tylko nieco poniżej 50% może się poszczycić jedynie W. Kliczko. Dwóm pozostałym; Jaceniukowi i Tiahnybokowi nie ufa prawie tyle samo, co podchmielonemu Awatarowi.

 

Trudno się więc dziwić, że na tym tle Wiktor Janukowycz zaczyna się jawić ogółowi społeczeństwa jako oaza spokoju. Choć grabi kraj, a lud wciąż skanduje „zeka het’” (precz z kryminalistą), to w opinii wielu Ukraińców tylko on może uratować kraj od chaosu. I chyba o to dokładnie chodzi donieckiemu wodzowi. Wiktor Janukowycz sobie zdaje sprawę, że mając po swojej stronie przerażony lud (63% Ukraińców uważa, że wyjściem z konfliktu powinny być rozmowy), który wciąż ma wiele do stracenia, nie są mu w stanie zagrozić ani wschodnie próby doprowadzenia jego kraju do bankructwa, ani groźne zachodnie kolorowe rewolucje (obecnie pomarańczową zastąpiła czerwono-czarna). Dla jednych i drugich ma on, wbrew pozorom, tę samą odpowiedź: chcecie rewolucji, to macie wojnę. Chcecie bankructwa, też macie wojnę. Zapewne i sondaże, które mówią, że protesty popiera 46% Ukraińców, a 45% jest im przeciwna nakłoniły, o ile nie zmusiły opozycję do przyjęcia warunków amnestii. Dziś zgodnie oni opuszczają siedzibę kijowskich władz miejskich i przejęte rządowe budynki na zachodniej Ukrainie. W takim układzie obecny włodarz Bankowej jawi się nie tylko, jako prawdziwy gwarant porządku konstytucyjnego (w rankingu w wyborach prezydenckich wciąż jest na pierwszym miejscu), ale także jako rzeczywisty gracz, który rozdaje karty. Rzuca kości pomiędzy trzech, a teraz i więcej uczestników zabawy i czeka, aż się pogryzą, albo będą dążyć do jeszcze większej eskalacji napięcia, co w konsekwencji też jest jemu na rękę. W dłuższej perspektywie może to doprowadzić do tego, że nie tylko Ukraińcy zażądają od swego prezydenta wprowadzenia stanu wyjątkowego, ale i opinia międzynarodowa zmęczona konfliktem temu przyklaśnie. Zważywszy, że radykałowie mogą posunąć się do przejęcia gazociągów i elektrowni atomowych. W Polsce po stronie Janukowycza już opowiada się prawie 60% respondentów. Ostatnie wypowiedzi byłej rzeczniczki ukraińskiego prezydenta, Hanny Herman nie są li tylko kokieterią, Wiktor Janukowycz coraz mniej się boi przedterminowych wyborów, a przeciąganie negocjacji z opozycją ewidentnie gra na jego korzyść. Jeśli tak dalej pójdzie, to reelekcję będzie mógł świętować jeszcze przed 2015 rokiem. W obecnej sytuacji, tak naprawdę, ogranicza go jedynie czas rozgrywki. Dla niego najcenniejszy jest ten do zakończenia olimpiady, choć zdaniem byłego doradcy W. Putina, Andryja Ilarionowa Rosja podejmie działania destabilizacyjne nad Dnieprem już po rozpoczęciu igrzysk. Nie wykluczone, że śmierć sędziego, który skazywał opozycjonistów jest tego efektem. Po wycofaniu się z rozgrywek Zachodu, a szczególnie Berlina i Brukseli temperatura polityczna nad Dnieprem wyraźnie opadła.

28 stycznia po dymisji premiera Mykoły Azarowa na falach jednej z warszawskich rozgłośni, wspomniana była rzeczniczka W. Janukowycza, a obecnie deputowana Partii Regionów powiedziała, że nowym premierem Ukrainy powinien być ktoś taki jak Donald Tusk (DT). To prawda nasz premier jest na wagę złota. Patrząc jednak na „Owoce” jego pracy trzeba przyznać, że bardziej przypomina on Mykołę Azarowa, niż księcia z bajki na białym koniu, który ratuje ukraińską gospodarkę. Oczywiście, mógłby się przekwalifikować i zamiast haratać w gałę, grać z Janukowyczem w golfa, ale chwilowo, nie tylko ze względu na zimę, sezon golfowy w Meżehirju zawieszono. Księciem na białym rumaku, po drugiej odmowie Jaceniuka, zapewne okaże się były szef Służby Bezpeky Ukrainy, Waleryj Choroszkowski lub kolejny trybun Majdanu, a do niedawna minister w rządzie Azarowa, król czekolady – Petro Poroszenko. Ten, pierwszy choć w zachowaniu może przypominać DT, to trudno z nim się równać naszemu orłowi. Nie tylko dlatego, że ukraiński sokół ma więcej złota niż waży nasz premier, ale dzieli ich zapewne także potencjał osobowy. Jeden z ukraińskich internautów spostrzega, że nasz wódz u nas uważany za tygrysa, w ukraińskim stadzie szakali mógłby jedynie zagrać rolę królika. Przy „czekoladowym Piotrusiu”, którego majątek sięga dwóch miliardów dolarów porównanie naszego premiera wypadają jeszcze bardziej blado.

 

A co się tyczy lidera, który mógłby przeprowadzić lud ukraiński na drugą stronę cienia, to mógłby być nim ktoś taki, jak Jarosław Kaczyński. Tak właśnie Kaczyński. Tyle tylko, że nie ten z Majdanu, który krzyczał „Sława Ukrainie”, ale ten z 2004 roku, który doskonale wyrażał oczekiwania i dążenie do prawdy piętnastoletniego postperelowskiego społeczeństwa. Ten, który uwalniał pozytywną energię nie tylko w swej partii, ale i w społeczeństwie. Tę szansę jednak przegrał w 2007 roku, a my z nim.

Wiktor Janukowycz nie uwalnia energii, ale tylko „blokuje” destrukcję i zapewnia (sporadycznie, ale jednak) ciepłą wodę w kranie. Dlatego, o ile nie przydarzy mu się większe nieszczęście niż majdan i bankructwo (snajper, polon, katastrofa transportowa) nadal będzie carem Kijowa. Do roli zarządcy, choć przegrywa bezpośredni ranking z ukraińską konkurencją, nadawałby się nasz premier. Świetnie straszyłby lud ukraiński Swobodą, Tiahnybokiem i Awatarem.


Zobacz galerię zdjęć:

Precz z bandą!
Precz z bandą!

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka