Sprawa biskupa Juliusza Paetza wraca niczym bumerang i budzi niesmak, a doniesienia agencyjne w tej sprawie mają zawsze charakter sensacyjny.
PAP ujawnił dzisiaj (18.06.2010), że Stolica Apostolska cofnęła zakaz sprawowania funkcji biskupich, w tym m.in. wyświęcania kapłanów i przewodniczenia uroczystym mszom, jaki nałożyła na hierarchę osiem lat temu po ujawnieniu przez "Rzeczpospolitą" skandalu o charakterze homoseksualnym z udziałem poznańskiego purpurata, brak jednak jakiegokolwiek oficjalnego potwierdzenia tej wiadomości. Biskup Pieronek w rozmowie z TVN24 stwierdził stanowczo, że "to plotka, rzecz zupełnie nieprawdopodobna". W podobnym duchu wypowiedzieli się inni duchowni.
"Gazeta Wyborcza" podała natomiast informację, że w proteście wobec tej watykańskiej amnestii arcybiskup Stanisław Gądecki, następca Paetza w Poznaniu, zrezygnował z funkcji metropolity. Rzecznik poznańskiej kurii ks. Maciej Szczepaniak zdecydowanie zaprzeczył tym doniesieniom i zapewnił, że abp Gądecki nie wysyłał do Watykanu żadnych pism w tej sprawie.
Bardzo możliwe zatem, że status biskupa Paetza w niczym się nie zmienił, a wszystkie dzisiejsze doniesienia w jego sprawie, podobnie jak komentarze publicystów mówiące o zwycięstwie lawendowego lobby w Kościele są wytworem fantazji. Niezależnie jednak od faktów, których stanu na razie nie sposób potwierdzić, sprawa biskupa Paetza wciąż pozostaje nierozwiązana. Emerytowany hierarcha od czasu do czasu uczestniczy w uroczystych liturgiach jako współcelebrans, a media prawie zawsze skupiają na nim swoją uwagę, przypominając przy tej okazji skandal sprzed lat, którego ofiarami mieli być podlegli mu księża i klerycy. Ponieważ żaden z nich nie złożył doniesienia do prokuratury, dochodzenie w tej sprawie miało wyłącznie charakter kościelny i zakończyło się ustąpieniem biskupa z urzędu wiosną 2002 r.
Brak skruchy ze strony hierarchy, który podając się do dymisji utożsamił swoją sytuację z sytuacją ofiary medialnej nagonki, brak jasnego przyznania się do winy z jego strony i brak przeprosin za popełnione zło i wywołanie zgorszenie, a także nazbyt powolne działanie kościelnych instancji, daleko posunięta bezradność duchowieństwa poznańskiego i najbliższego otoczenia biskupa w okresie poprzedzającym dymisję, brak informacji o wynikach ewentualnego leczenia hierarchy czy w ogóle o potrzebie lub zbędności takiego leczenia stwierdzone przez specjalistę, a wreszcie brak elementarnej pewności czy mieszkający na Ostrowiu Tumskim emerytowany purpurat podlega czyjejkolwiek opiecie, która skutecznie uniemożliwiałaby mu wykorzystywanie swoich niegdysiejszych wpływów w celu deprawowania kogokolwiek -- wszystko to sprawia, że sprawa biskupa Paetza wciąż jest otwarta i niemal przez wszystkich może być oceniania w sposób niekorzystny dla Kościoła.
Pejoratywną wymowę tych faktów pogłębiają podejrzenia o współpracę biskupa ze służbami PRL w okresie jego pracy w Stolicy Apostolskiej. Według ks. Tadeusza Isakowicza-Zaleskiego purpurat został zarejestrowany przez polski wywiad pod pseudonimem "Fermo" w 1978 r. i zachowywał ten status do r. 1980, a wcześniej miał się kontaktowa z SB, które nadało mu pseudonim "A". Paetz miał przekazywać służbom PRL informacje, z których 90 porc. oceniono jako wartościowe, m.in. dlatego, że piastował w Watykanie wysokie funkcje u boku trzech kolejnych papieży. Jan Żaryn z IPN nie wyklucza możliwości dłuższej współpracy ks. Paetza z komunistycznymi służbami, przypomina jednak o istnieniu dokumentów ukazujących wcześniejsze nieudane próby werbunku duchownego przez te służby. Sam Paetz wszystkiemu stanowczo zaprzecza, jednak i tej sprawy nie można uznać za zamkniętą, bo wiele źródeł krajowych i zagranicznych wciąż nie jest dostatecznie opracowanych, a to nie pozwala na jednoznaczne zweryfikowanie opinii, które na obecnym etapie pozostają jedynie mniej lub bardziej uzasadnionym podejrzeniem.
Próby dowodzenia własnej niewinności, o jakie pokusił się w tym względzie sam biskup Paetz, tylko pogarszają sprawę, bo amatorskie badania archiwalne i próby cząstkowej werfikacji danych nie dają pewności odnośnie faktycznego stanu rzeczy, jakiej dostarczyć mogą jedynie badania porwadzone przez międzynarodowe zespoły historyków. Biskup mógłby jednak wyrazić osobiste zainteresowanie takimi badaniami, poprzeć je i ukazać ich znaczenie w kontekście szerszych studiów nad rolą Stolicy Apostolskiej w przemiach zachodzących w minionym wieku na naszym kontynecie, a także w sposób rzeczowy odnieść się do już potwierdzonych danych na temat jego własnych kontaktów ze służbami PRL do roku 1980, biskup jednak tego nigdy nie uczynił, a to podobnie jak w przypadku wspomnianego wyżej skandalu pozwala odczytać jego postawę w sposób pejoratywny.
Sprawa biskupa Paetza powraca niczym bumerang, a po drodze porusza odległe sfery, które niewiele lub zgoła nic nie mają wspólnego z samym biskupem Paetzem. W tych sferach żyje dzisiejszy Kościół, jego wierni i ludzie, którzy starają się zdefiniować chrześcijańską moralność nie zawsze się z nią utożsamiając. Sposób wyjaśnienia i sposób zamknięcia wciąż otwartej sprawy biskupa Paetza będzie miał swój niebłahy wpływ na wynik tych dociekań.
Inne tematy w dziale Polityka