Krzysztof Mądel Krzysztof Mądel
565
BLOG

Zmartwychwstanie i lęk

Krzysztof Mądel Krzysztof Mądel Rozmaitości Obserwuj notkę 11

Dla Marka zmartwychwstanie jest także kwestią odwagi. Kobiety idące rankiem do grobu są przytłoczone ciężarem wspomnień. Ich umiłowany nauczyciel nie żyje, a one nie potrafią podołać temu, co się stało, więc szukają ratunku w zajęciach prostych i konkretnych. Chcą wyprawić Jezusowi piękny pogrzeb. Owiną go w czyste płótna i ułożą w grobie do snu na wieki, nie żałując przy tym mirry ani aloesu. Ani łez. Kamień zamykający wejście do grobu jest bardzo ciężki. Martwią się tym kamieniem.

Na miejscu okazuje się jednak, że grób Jezusa jest już otwarty. Ten widok w jednej chwili zmienia atmosferę markowej narracji. Nastrój żałoby schodzi na drugi plan, ustępując miejsca zdziwieniu przechodzącemu w lęk. Kobiety zaglądają do grobu i tam ich zdumienie sięga zenitu. Nie znajdują ciała Jezusa, widzą natomiast jakiegoś młodzieńca, który próbuje je uspokoić. Ten człowiek przypomina anioła. Wie, po co przyszły, wie, co czują, i wie jak temu zaradzić, a nade wszystko wie także, co stało się z Jezusem. Spoczął martwy w tym grobie, ale dzisiaj powstał żywy, jak zapowiedział, i czeka na swoich uczniów w Galilei. Kobiety słyszały kiedyś podobne słowa z ust Jezusa, ale ani wtedy, ani teraz nie potrafią ich przyjąć, bo ich uczucia wciąż biegną w innym kierunku. Są tak zaskoczone tym, co widzą i słyszą, że ich zdziwienie graniczy z lękiem, bez jakiejkolwiek jeszcze oznaki ulgi, przełomu czy uspokojenia. Wybiegają z grobu, ale nikomu nic nie mówią, bo są przerażone, jakby je kto zatrzasnął w grobie.

Osobliwy stan ducha kobiet Marek oddaje przez częste użycie czasownika ekthambéin, dziwić się niepomiernie, niepokoić głęboko, zaś scenę kończy lawiną określeń potęgujących to uczucie: „wyszedłszy, uciekły od grobu, ogarnęło je bowiem zdumienie i przestrach. Nikomu też nic nie oznajmiły, bo się bały”. Określenia „wyszedłszy uciekły”, ekselthûsai éfugon, i „bały się”, efoboûnto, wzmacniają się wzajemnie identycznymi zgłoskami początkowwymi,  zaś wzmiankowany grób to mnemeion, pamiątka, miejsce pamięci. Jego skalne ściany „pamiętają” pochówek Jezusa, a ciężki głaz leżący u wejścia „pamięta” jego powstanie z grobu, ale ta pamięć jest wciąż niedostępna ludziom, więc tylko anioł, postać nie z tego świata, pamięta słowa Jezusa, zapowieź zmartwychwstania, i teraz głośno je przypomina napotkanym kobietom, które niestety utraciły tę pamięć, uciekły przed nią na widok rany, cierpień i śmierć ukochanego mistrza. Uciekły przed nią tak głęboko, że nawet widok bożego posłańca, który miał je uspokoić, wprawia je w przestrach i zdumienie, trómos kai ékstasis. Nawet on, anioł z nieba, nie jest w stanie skutecznie ożywić w człowieku wiary w zmartwychwstanie. Zrobi to dopiero sam Jezus.

W opisywaniu stanów emocjonalnych Marek jest wyjątkowo precyzyjny. W pierwszej scenie zmartwychwstania o nowym życiu Jezusa z Nazaretu mówią jedynie poszlaki, artefakty i tajemnicza postać jakby nie z tej ziemi. Ziemia mówi o czymś zupełnie innym, a uczuia niemal wszystkich postaci bięgną ku niej, bo to przecież ziemia chowa w swoim wnętrzu zabitego Jezusa. Żaden wielki przełom jeszcze nie następuje. Grób jest już otwarty, a jakby jeszcze zamknięty. Marek ma swoje powody, żeby tak rozkładać akcenty. Pisze swój tekst dla Rzymian, którym bliskie są wartości witalne, zaś śmierć i wszystko, co z nią związane, łącznie z życiem wiecznym, niejasno opisanym w rzymskich mitach, napawa lękiem, więc Marek redaguje swój tekst tak, żeby swoim ułatwić swoim czytelnikom spotkanie żyjącym mimo śmierci Jezusem. Wprowadza go na scenę powoli, porządkując wcześniej emocje jego obecnych i przyszłych świadków.

Lęk przed życiem wiecznym także i dzisiaj pozostaje częstym motywem niewiary w zmartwychwstanie Jezusa. Jeśli On naprawdę zmartwychwstał, to wszystkie nasze myśli i czyny mogą mieć trwałą wartość, zwłaszcza jeśli są dobre, a ponieważ często takie nie są, wszak nie krzyczą ze szczęścia wniebogłosy, nie składają rąk do modlitwy, ani nawet nie wyrywają się z objęć pamięci żywym wspomnieniem, ba, czasem wyglądają tak, jakby o całym świecie chciały jak najszybciej zapomnieć, dlatego życie wieczne z takim kapitałem wewnętrznym wydaje się współczesnemu człowiekowi mało atrakcyjne i mało prawdopodobne.

Zmartwychwstanie Jezusa jest w tym kontekście aktem odwagi. Jest śmiałą wiarą w życie, które przynosi ktoś, kto zawsze jest dobry i zawsze szczęśliwy. Jest także wiarygodny, bo w każdej chwili potrafi podzielić się tym, czym sam żyje, z każdym, kto go o to poprosi.

Tekst w pierwotnej wersji ukazał się kilka lat temu w „Dzienniku Polskim”.

Strona domowa

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (11)

Inne tematy w dziale Rozmaitości