33-letnia miłośniczka koni miała dość inflacji, spowodowanej wojną na Ukrainie. Dlatego wpadła na nietypowy pomysł, by zaoszczędzić - jak obliczyła - ok. 250 euro miesięcznie: dojeżdża 6 km do pracy konno. - Podejrzewałam, że zbiory siana i cała reszta będą o wiele, wiele droższe, dlatego stwierdziłam, że musimy zaoszczędzić trochę pieniędzy - wyznała kobieta, której historię opisuje m.in. agencja AP i niemieckie media.
Minusem jest to, że zamiast 10 minut drogi, teraz Kirchner z pomocą dwóch koni dociera do pracy w godzinę. Jej zaprzęg jest podziwiany przez przechodniów i młodzież, ale potęguje też nerwy u kierowców, którzy chcą ją natychmiast wyprzedzać na drodze. Niemka pozostaje jednak niewzruszona i nie zmienia swojej decyzji. Chciałaby też, aby więcej ludzi poruszało się konno - wtedy władze wpadłyby na pomysł, żeby umożliwić bezpieczne "parkowanie" bryczką.
- Nie mogę umieścić konia na parkingu. Czuję, że znacznie więcej osób jeździłoby konno, gdyby stworzono alternatywne rozwiązania dla koni - powiedziała Kirchner.
Zobacz:
- Biden o obronie Tajwanu. USA użyją siły?
- Polska wypowiada porozumienie z Rosją w sprawie gazociągu jamalskiego
- Włączasz telewizor, a tam szary ekran? Radykalne zmiany w systemie nadawania
GW
Komentarze