Stado z Ciecierzyc trafiło do Deszczna, zdjęcie ilustracyjne Pixabay.
Stado z Ciecierzyc trafiło do Deszczna, zdjęcie ilustracyjne Pixabay.

Krowy z Deszczna miały iść na ubój. Ratują je prezydent Andrzej Duda i Jarosław Kaczyński

Redakcja Redakcja Zwierzęta Obserwuj temat Obserwuj notkę 61

Liczące ponad 170 sztuk dzikie stado krów z Deszczna nie trafi do uboju. Zwierzęta miały zostać zabite decyzją powiatowego lekarza weterynarii. W ich obronę zaangażowali się aktywiści. Interweniowali również m.in. prezydent Andrzej Duda i prezes PiS Jarosław Kaczyński.

Dzikie stado krów w Lubuskiem

Od około 20 lat gmina Deszczno w pow. gorzowskim  borykała się z problemem stada bydła, które samopas przemierzało nadwarciańskie łąki i pola. Właściciele krów (57-letni bracia bliźniacy) nie sprawowali nad nimi opieki, a krowy wypasały się na polach rolników.

Pod koniec października powiatowy lekarz weterynarii w Gorzowie Wielkopolskim wydał decyzję, "na mocy której właściciel zwierząt został zobowiązany do zabicia 170 sztuk bydła". Zwierzęta nie były zarejestrowane, od lat nie były badane, uznano je za zagrożenie epizootyczne, epidemiologiczne, a nawet drogowe.

Do czasu transportu bydło zamknięto w zagrodzie na terenie gminy Deszczno. Jak skarżył się wójt, utrzymanie takiego stada kosztuje gminę 3 tys. zł dziennie. Na wybicie krów 350 tys. zł miało przeznaczyć Ministerstwo Rolnictwa.

Kiedy informacja o planowanym uboju krów wyszła na jaw, ich losem zainteresowali się obrońcy zwierząt. Stworzyli coś w rodzaju "miasteczka", w którym pilnowali stada na wypadek, gdyby przyjechały po nie służby sanitarne. Równocześnie prowadzono rozmowy w Ministerstwie Rolnictwa. W mediach społecznościowych powstał hashtag #WolneKrowy.

Zarówno sąd, jak i główny lekarz weterynarii podtrzymywali, że "nie ma merytorycznych przesłanek do zmiany decyzji powiatowego lekarza weterynarii w Gorzowie Wielkopolskim.

image
Krowy były dużym problemem dla okolicznych rolników.

Kaczyński i Duda w obronie krów

W sprawie stada krów z Deszczna u ministra Ardanowskiego interweniował prezes PiS Jarosław Kaczyński oraz prezydent Andrzej Duda.


Z kolei w piśmie datowanym na 10 maja czytamy, że Kaczyński zwraca się na mocy ustawy o wykonywaniu mandatu posła i senatora do Ardanowskiego o zainteresowanie się sprawą stada. Prezes PiS wskazał w piśmie, że zwraca się do ministra po tym, jak otrzymał list w tej sprawie od pani Ewy Wójcik.

- Interweniowałem, bo to jest dla mnie zupełnie oczywiste, że te krowy trzeba ocalić. To jest kwestia humanitarna, ale to jest także i kwestia dotrzymywania słowa. Poza tym to jest kwestia naszych relacji, relacji tego rządu, naszej formacji politycznej z tą częścią społeczeństwa, która jest wrażliwa. Która lubi, kocha zwierzęta, która po prostu w tego rodzaju sprawy się angażuje - mówił prezes PiS.

- Bardzo bym chciał, aby tacy ludzie wiedzieli, że my tą wrażliwość także podzielamy, że też jesteśmy ludźmi wrażliwymi i że chociaż często się mówi, że polityka to jest taka straszna dziedzina, to jednak wśród polityków jest wielu przyjaciół zwierząt i to takich przyjaciół czynnych - zaznaczył Kaczyński.

image
Jarosław Kaczyński znany jest ze swojej miłości do zwierząt, fot. PAP wideo.

Co się stanie z krowami z Deszczna

Jak poinformował na konferencji prasowej minister rolnictwa Jan Krzysztof Ardanowski, dzikie stado krów z Deszczna nie trafi do uboju, będzie odizolowane w jednym z państwowych gospodarstw.

- Przy zdziczałym stadzie krów, które włóczy się od kilkunastu lat w po terenie województwa lubuskiego popełniono bardzo wiele błędów - ocenił minister. Po pierwsze jest to brak odpowiedzialności właściciela stada, który mając obowiązek opiekowania się swoimi zwierzętami, wypędził je poza gospodarstwo. - Te krowy zdziczały, krzyżowanie wsobne, kazirodcze, jest nieznany status zdrowotny tych krów. Stwarzały przez wiele lat zagrożenie dla komunikacji, powodowały szkody w gospodarstwach - zaznaczył. Według ministra drugim błędem było to, że władze samorządowe "tolerowały" taką sytuację przez wiele lat.

Ardanowski wskazał, że w takich sytuacjach unijne przepisy są jednoznaczne i krowy z dzikiego stada powinny zostać wybite i zutylizowane. Przyznał jednak, że krowy z Deszczna to sytuacja "ekstremalna". Dodał, że nie wie czy gdzieś w Europie, taka sytuacja miała miejsce, by zdziczałe stado zwierząt gospodarskich żyło tyle lat.

image
Minister Jan Krzysztof Ardanowski: Krowy nie zostaną uśmiercone, fot. PAP/Paweł Supernak.

Szef resortu rolnictwa poinformował, że po wielu apelach w tym prezydenta Andrzeja Dudy, prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego, podjął decyzję, że krowy te nie zostaną ubite. - Zostaną odizolowane i to jest warunek absolutnie niezbędny - od możliwości stwarzania dalszych zagrożeń ale również roznoszenia ewentualnego choroby czy chorób - w jednym z gospodarstw państwowych. Będą tam przebadane, wprowadzone zostaną do systemu identyfikacji zwierząt, zakolczykowane - wyjaśnił. Resort będzie też szukał chętnych rolników, którzy chcieliby kupić bądź przyjąć część krów - o ile będą one zdrowe.

Ardanowski zapowiedział, że znajdzie środki na utrzymanie tego stada. Jednocześnie zaapelował do organizacji pozarządowych, ekologicznych, które protestowały przeciwko ubojowi krów z Deszczna, by np. przeprowadzili zbiórkę na utrzymanie stada. Poinformował, że obecnie samorząd gminy Deszczno za dzienne utrzymanie stada 180 krów płaci 3,5 tys. zł.

ja



Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości