Wydarzyło się to 19 sierpnia 1980 r., o godz.4.15, między Otłoczynem a Brzozą Toruńską. Zderzyły się pociągi: osobowy z towarowym. Zginęło 67 osób. Było też wielu rannych. Z poskręcanych niemiłosiernie wagonów, dobiegały przerażające krzyki. Jeden z lekarzy, który niósł pomoc rannym, opowiadał, że dawał też zatrzyki znieczulające osobom, których nie widział. Po omacku kłuł, aby znieczulić ból.
W tym czasie, przez kraj przetaczała się fala strajków. Do strajkujących nie wszystkie wieści o katastrofie docierały, jednak pewne ich strzępy i tam przemycono. A w Stoczni Gdańskiej na wieść o ofiarach i rannych, protestujący przerwali strajk i wyszli przed bramę, aby oddać krew. Taka była "Solidarność" u swego zarania.
Po 30-tu latach od tragicznej katastrofy kolejowej, wczoraj odsłonięto tablicę pamiątkową z nazwiskami ofiar. W uroczystości uczestniczyli przedstawiciele rządu, woj. Kujawsko-Pomorskiego i Kościoła. Były, także rodziny ofiar i ci którym udało się przeżyć.
I ten ostatni fakt dedykują tzw. obrońcom krzyża i tym którzy już dziś chcą wymusić pomniki, tablice itp. dla ofiar katastrofy lotniczej pod Smoleńskiem. Pozwólcie rodzinom i przyjaciołom opłakać w spokoju ich bliskich. Na upamiętnianie przyjdzie czas, gdy emocje opadną. Ofiary z pociągu, czekały na to 30 lat.
Inne tematy w dziale Polityka