Po wczorajszym głosowaniu w Sejmie, nad poprawką Senatu do ustawy o partiach politycznych, poseł Dorn był wyraźnie niedysponowany. "Naperfumowany" i bełkotliwie mówiący, umykał przed ścigającymi go dziennikarzami. Nota bene głosował za poprawką, przewidującą obcięcie o połowę subwencji dla partii.
Można go nawet próbować zrozumieć, bo sytuację ma niewesołą.
Dobrze się zapowiadał, ba nawet wespół z prezesem założył "kuźnię talentów", PiS. Biegał z nim na długim dystansie i nawet był uważany za "trzeciego" bliźniaka. Niestety, chciał mieć własne zdanie, a takie pomysły w obecności prezesa, to już jest zbrodnia niesłychana. No i się panowie popstrykali /o "alimenty"/. A Dorn wyleciał z partii matki.
Poseł Dorn zauważył jednak, po pewnym czasie, że sam niczego nie zdziała, więc wrócił skruszony i po prośbie do prezesa. Przed gawiedzią udając autonomistę. Prezes go przyjął, bo ma klopoty z innymi "zawodnikami" ze swej "kuźni". Rozbiegają mu się.
Po tym ostatnim swoim ruchu, poseł Dorn chyba nie odczuwa komfortu psychicznego, więc jakoś musi odreagowywać. Szkoda, że w Sejmie.
Inne tematy w dziale Polityka