Dziś - na Jasnej Górze - jeden z biskupów /Ryczan/ dał odpór demokracji. Ba, stwierdził, że ta którą mamy, jest nawet gorsza od: "demokracji komunistycznej". No... jak berety.
A wczoraj - tu na Salonie - można było wyczytać kolejne rewolucyjne pohukiwanie, aby siłą odebrać większości, która wybrała obecnie rządzących, władzę.
To zresztą nic nowego, na Salonie. Już po wyborach parlamentarnych z 2007 r. czteroosobowa grupa /ekonomistka na swoim, blogerka od "bólu głowy", bloger "zwierz nocny" oraz artystka tnąca... od banerka/, której wydawało się, że wszystko może, też chciała się zamachnąć... Tyle, że ich knucie spowodowało - na blogach ich przeciwników politycznych - głównie wiele wesołości, a także wyzwoliło inwencję twórczą, co do gromadzenia zapasów, czy też maskowania, tak siebie, jak i np. samochodów, na wypadek, gdyby przyszli... z samego rana.
Ranek był spokojny.
Teraz znów niemoc i frustracja wzbiera w tych, którym demokracja jest nie w smak. I to jak widać, tak w sferach blogowych, jak i nawet kościelnych.
Cóż, gdy nie potrafi się zbudować siły politycznej, która mogłaby /i chciała/ zwyciężyć w demokratyczych wyborach, to chce się sięgać po władzę, przy użyciu siły fizycznej. Choćby to miało prowadzić do wojny domowej. Żałość bierze na takie myślenie. Szczęśliwie ono nie ma u większości Polaków posłuchu, a z "folklorem" da się żyć.
Inne tematy w dziale Polityka