Wczoraj w Warszawie uroczyście - z udziałem najwyższych polskich władz /z prezydentem i premierem na czele/ - obchodzono 70-tą rocznicę wybuchu Powstania w Getcie Warszawskim. Byli też uczestnicy tamtego wydarzenia, jak i skromna delegacja z Izraela. Ten ostatni fakt stał się pretekstem do spekulacji, iż są jakieś anse między naszymi państwami czy rządami. Dziwne.
Z tego co wiem, to Polska ma bardzo dobre relacje z Izraelem. Nie występuje też przeciwko temu państwu, choćby przy różnych rezolucjach w ONZ. Współpracujemy w takich dziedzinach, jak: handel, obronność, kultura czy ochrona środowiska. A w lutym 2011 r., z inicjatywy premierów Polski i Izraela - w Jerozolimie - odbyło się pierwsze w historii wspólne posiedzenie naszych rządów, na którym podpisano 7 porozumień /w różnych dziedzinach/. Strona izraelska podkreślała wtedy: polski rząd jest jednym z najbardziej nam przyjaznych rządów w Europie. Ba, mówiono wręcz o przyjaźni. I raczej nie nastąpiło nic, co mogłoby ten pogląd zmienić.
Teraz wracając do wczorajszych obchodów... i skromnego w nich udziału Izraelczyków, to tu raczej chodziło o różne podejście, do różnych ludzi... Izrael ma "problem" z Markiem Edelmanem, który przedstawiał wiele uwag, co do funkcjonowania tego państwa. I tak, jak Edelman miał prawo wypowiadać swoje..., tak Izraelczycy mogą nie chcieć się z nim identyfikować. Co nie zmienia faktu, że dla Polaków, może on być bohaterem, bo walczył z okupantem niemieckim / w Powstaniu w Getcie Warszawskim, ale i w Powstaniu Warszawskim/. Po wojnie nie wyjechał z Polski - nawet po wydarzeniach marcowych w 1968 r. - lecz ukończył studia medyczne i pracował, jako lekarz-kardiolog, niosąc pomoc chorym. Natomiast od lat 70-tych zaangażowany był w działalność opozycyjną, która i jemu przyniosła upragnioną wolną Polskę.
Ludziom czasami trudno jest się dogadać nawet w sprawach, które wszystkie ze stron dotknęły - równie - boleśnie. Jednak trzeba próbować budować mosty. Ale przyjaźni między narodami nie da się zbudować, zacieśniając tylko kontakty międzyrządzowe czy gospodarcze. Tu potrzeba częstych i najprostszych kontaktów międzyludzkich. Banalne wspólne pójście na piwo - bez przesadnej obstawy - np. młodzieży polskiej i izraelskiej, może więcej dobrego przynieść we wspólnych relacjach i zrozumieniu, niż opieranie się - głównie - na martyrologii.
Inne tematy w dziale Polityka