Wybitny reżyser Zbigniew Rybczyński zagroził, iż zrezygnuje z polskiego obywatelstwa /ma też drugie - zapasowe - amerykańskie/, bo został oczerniony przez machinę urzędniczą w Polsce. A najbardziej - chyba - nie lubi ministra kultury i dziedzictwa narodowego, Bogdana Zdrojewskiego, z którym chce się sądzić. Na koszty z tym zwiazane pozbywa się nawet swej cennej kolekcji grafik. Jakaś ogromna desperacja.
Zbigniew Rybczyński jest polskim laureatem Oscara. Otrzymał go /w 1983 r./ za krótkometrażowe - animowane - "Tango", nakręcone w 1980 r. w wytwórni Se-ma-for. Film jest rzeczywiście rewelacyjny.
W 1982 r. Rybczyńskiemu jakimś cudem udało się wyjechać z Polski do Austrii, gdzie uzyskał azyl, aby po otrzymaniu Oscara w 1983 r. przenieść się do USA, gdzie dalej tworzył i kręcił filmy. Niektóre także świetne, a moje ulubione to: "Imagine", "Orkiestra" i "Kafka".
W 2008 r. Zbigniew Rybczyński nawiązał współpracę z Wyższą Szkołą Biznesu-National-Louis University w... Nowym Sączu. A 2009 r. powrócił na stałe do Polski, aby następnie rozpocząć działalność przy budowie Centrum Technologii Audiowizualnych /CeTA/ we Wrocławiu. Otrzymał tam stanowisko dyrektora artystycznego. I... chyba początkowo współpraca układała się dobrze, a popsuła się, gdy Rybczyński zgłosił pewne nieprawidłowości ministrowi. W końcu Rybczyński został zwolniony... I teraz sprawa wygląda dosyć enigmatycznie.
Minister Zdrojewski specjalnie medialnie się nie obnosi z przyczynami rozwiązania współpracy z reżyserem, ten natomiast rozkręcił wielką akcję w środkach przekazu. Może inaczej nie mógł.
A ja chciałabym dowiedzieć się, czy na pewno reżyser wywiązał się ze wszystkich założeń umowy /na studio filmowe za państwowe pieniądze/, na którą kiedyś się zgodził. Czy prawdą jest, że były problemy z: przygotowaniem dokładnej specyfikacji technicznej sprzętu, z utworzeniem warunków do nauczania studentów /umowy podpisano z paroma uczelniami/, a także z dotrzymaniem terminu oddania projektu /podobno był kilkakrotnie przesuwany, bo reżyser nie spinał się specjalnie, gdyż i tak otrzymywał dobrą pensję/?
A może też wizja artystyczna reżysera /np. kręcenie filmów bez postprodukcji/ nie przystaje do waunków w CeTA? Ba, przecież i w USA nie było na nią chyba specjalnego brania, skoro nastąpił powrót do Polski.
Szkoda, że Zbigniew Rybczyński mało reżyseruje, a bardziej skupił się na budowaniu studia, no i teraz na kłótniach oraz sądzeniu się. Wybitny arysta nie musi być zdolnym dyrektorem, a gdy wyjdzie niekompetencja, to bywa, że szuka winy w innych, a nie w sobie. A niektórym - w artystycznym widzie - zdarza się donieść na samego siebie. Taki "projekt"...
Inne tematy w dziale Kultura