Film pt. "W starym, dobrym stylu", wyreżyserowany przez Zacha Braffa /scen. Theodore Melfi/, to obraz pełen uroku i zabawnych rozmów oraz poczynań głównych bohaterów.
Fabuła zaczyna się od wizyty w banku Joe'go /Michael Caine/, gdzie dowiaduje się, że jest problem z wypłatą jego emerytury oraz gdzie przeżywa napad na bank.
Koledzy Joe'go, Willie /Morgan Freeman/ i Al /Alan Arkin/ są też w tym samym funduszu emerytalnym, więc wszyscy trzej mają problemy z kasą, a przecież chcieliby jeszcze bardziej beztrosko pożyć oraz mieć środki na częstsze kontakty z rodzinami. Nie chcą też żyć w biedzie i z demencją jak ich znajomy Milton /Christopher Lloyd/. Joe nawet stwierdził, że gdyby był taki..., to wolałby, żeby kumple go usunęli.
Cała trójka jest podłamana, aby w końcu iść w pomysł o... napadzie na bank. I przygotowania ruszają... na wielu frontach, idą nawet w poprawę tężyzny fizycznej u starszych panów. W tym ostatnim pomaga im Annie /Ann-Margaret/, bo strasznie też leci na Ala, który się broni, aby jednak w końcu iść z nią w seks, co leczy go z bezsenności.
I napadają...
Film był kręcony w Nowym Jorku, stąd zdjęcia - autorstwa Rodney'a Chartersa - tego miasta z różnej perspektywy. Natomiast muzykę skomponował tu Rob Simonsen, ale jest też wiele starych - przyjemnych - piosenek /np. Deana Martina czy Dinah Washington/.
Film "W starym, dobrym stylu" jest pełen zabawnych - sympatycznych - utarczek słownych trzech przyjaciół. Realizacja ich planu, od - próbnego - symbolicznego obrobienia sklepu, po napad na bank, to też wiele zabawy dla widza. No i aktorstwo jest tu szlachetną perłą.
Przyjemne kino, z nutką nostalgii.