Żałość bierze, gdy widzi się, jak wiele dyletancka władza może zniszczyć.
W kłopocie jest dziś kraj, który przodował pośród tych, które zrzuciły zniewolenie ZSRR.
Nasza w mozole wywalczona wolność jest deptana. Sojusze i relacje z innymi państwami są niszczone.
Natomiast prawodawstwo jest już w znacznym stopniu podporządkowane jedynie słusznej partii, czyli jak za komuny. A to jeszcze nie jest koniec.
Wszystko odbywa się z nadania jednego człowieka, który rzuca na poszczególne odcinki swoje marionetki. I, żeby to był człowiek reformowalny, to może jakoś by to szło, ale przecież on nie rozumie współczesnego świata. Ba, nawet nie chce go zrozumieć, bo zasklepił się w swoich rojeniach z innej - mrocznej - epoki.
A marionetki? W większości doją państwo - czyli ogół społeczeństwa - i się żalą, że jeszcze im mało... Zapomniały też, jakie mają zawody, gdyż w tych dziedzinach, które powinny być im znane, opowiadają różne androny. Teraz z zawodu są... "politykami", czyli trudno powiedzieć kim.
Żyjemy w państwie absurdalnym, z patologią - niekumatej - władzy na karku. Ale pewnie kiedyś to "jezioro" wróci na właściwe miejsce, jednak czas płynie.... Szkoda go.
