Film pt. "Lady Bird" jest wyreżyserowany - do własnego scenariusza - przez Gretę Gerwig. I jest on nagradzany oraz nominowany..., więc zapragnęłam przekonać się, jak to z nim jest.
No i mamy... Sacramento, które znudziło już siedemnastoletnią bohaterkę filmu, Christine "Lady Bird" McPherson /bardzo naturalna Saoirse Ronan/, która jeszcze uczęszcza do katolickiego liceum, ale już marzy o studiach np. w Nowym Jorku. Przeciwna temu jest jej matka, Marion /Laurie Metcalf/, kobieta apodyktyczna, która chce innym ustawiać życie. Natomiast przeciwnością matki jest ojciec, Larry /Tracy Letts/, spokojny, dotknięty depresją, ale starający się zrozumieć i pomóc córce.
"Lady Bird" /Christine takie miano sobie wymyśliła/ przeżywa też pierwsze miłości /w tym doznania erotyczne/, najpierw do Danny'ego /Lucas Hedges/, co okazuje się nieporozumieniem, a potem do Kyle'a /Timothee Chalamet/, muzykującego, niedojrzałego - narcystycznego - chłopaka.
Jest też przyjaciółka "Lady Bird", Julie /Beanie Feldstein/, gruba, wciąż dojadająca, ale ciepła osoba.
Christine "Lady Bird" przechodzi różne etapy, nim kończy 18 lat i ma już prawo spróbować tego, co dotąd było niedostępne. I próbuje. Także w Nowym Jorku...
Film "Lady Bird" muzycznie został ubogacony przez Jona Briona, natomiast zdjęcia /z Sacramento, z Kaliforni, z Nowego Jorku/, to praca Sama Levy'ego.
Ten film jest o dojrzewaniu w niezbyt zamożnej rodzinie, która musi mierzyć się z problemami i przeciwnościami z tego wynikającymi. Jednak Christine, główna bohaterka filmu, jest młoda i pełna marzeń. Chce też przełamać bariery, dlatego pierwszym krokiem jest tu parcie ku wyrwaniu się z dotychczasowego miejsca zamieszkania i studiowanie np. w Nowym Jorku. I jest w tym skuteczna...
Całkiem dobrze opowiedziana historia. Prosto i treściwie. Warto to zobaczyć.