Aleksander Majewski Aleksander Majewski
1916
BLOG

Chłopiec z Cieszyna, Madzia z Sosnowca...

Aleksander Majewski Aleksander Majewski Rozmaitości Obserwuj notkę 2

Polską wstrząsnęła informacja o odnalezieniu rodziny tajemniczego "chłopca z Cieszyna", którego zwłoki znaleziono 2 lata temu w tamtejszym stawie. Okazało się, że to właśnie matka i ojciec chłopczyka ukryli maleńkie ciało. Sprawa przypomina przypadek Katarzyny Waśniewskiej, która również zrezygnowała z pochówku swojego dziecka, porzucając je pod stertą gruzu. 

 

Matka małego Szymusia usłyszała dziś zarzut zabójstwa. Grozi jej dożywocie. Do prokuratury został przewieziony również jej konkubent, który również miał być przesłuchany. Para przyznała, że chłopiec, którego zwłoki wyłowiono w 2010 r. z cieszyńskiego stawu jest ich synem. 41-letnia kobieta miała powiedzieć policjantom, że Szymon zginął w nieszczęśliwym wypadku, a ona - wraz z partnerem - wpadli w panikę i postanowili "ukryć ciało" dziecka. Padło na staw... oddalony 100 km od ich miejsca zamieszkania! (więcej o sprawie czytaj TUTAJ - przyp. red.).

 

Przez 2 lata para wprowadzała w błąd swoją rodzinę, sąsiadów czy instytucje państwowe. Gdy odwiedziła ich policja, rodzice "chłopca z Cieszyna" przedstawili dziecko sąsiadów jako swojego syna - Szymona! Pytanie, dlaczego jedna z sąsiadek dopiero teraz zdecydowała się powiadomić policję o tym, że dawno nie widziała tego dziecka. Czyżby żadna z kilkudziesięciu osób, które wcześniej widywały Szymona, nie zwróciły uwagi na zdjęcie, które bardzo często prezentowano w mediach? Przecież te jasne włoski i duże niebieskie oczy łatwo zapadały w pamięci...

 

Z podobnym oszustwem mieliśmy do czynienia w Sosnowcu, gdy matka zmarłej Madzi przez kilka tygodni utrzymywała, że jej dziecko zostało porwane. Katarzyna Waśniewska, aby uwiarygodnić swoją wersję wydarzeń była gotowa uderzyć głową o płytę chodnikową i sprzedać wersję o uderzeniu, zadanym przez tajemniczego porywacza. Duże rozbieżności można było zauważyć również w relacjach jej męża. Feralnego dnia, Bartek Waśniewski miał jechać do sklepu po pieczarki, innym razem do teściów po drewno na opał. W jednej z wersji mówił też, że pomagał znosić wózek żonie, natomiast z kolejnej wynikało, że dziewczynka już wtedy nie żyła (czyżby ojciec nie zauważył, że nie żyje?).

 

Co, oprócz kłamstwa, łączy obydwa przypadki? Zatrważający brak szacunku do zwłok. I nie można usprawiedliwiać tego trudnym dzieciństwem, problemami rodzinnymi czy depresją. Grzebanie zmarłych jest czymś zupełnie naturalnym i nie ma potrzeby tłumaczenia tego obowiązku długimi rozprawami o naszej kulturze, cywilizacji, i tym podobnych dyrdymałach, które są niczym w obliczu ponurej śmierci małego człowieka. Tym bardziej, ciężko zrozumieć zachowanie matek, które wyrzuciły ciała swoich dzieci jak zużyte zabawki.

 

Już widzę te gorące dyskusje wszelkiej maści psychologów, którzy będą zastanawiać się nad motywami działań matki, te forumowe pogaduchy wszelkich pięknoduchów, którzy całą odpowiedzialnością obciążą "dziennikarskie hieny", jak i samych przedstawicieli mediów, którzy będą zastanawiać się dlaczego sąsiedzi i opieka społeczna nie zwrócili wcześniej uwagi na zaginięcie chłopca...

 

Ale czy ktokolwiek potępi brak szacunku do ciała zmarłego? Zamiast tego usłyszymy paniczne zastrzeżenia, że "nie możemy oceniać", "nie powinniśmy sądzić", itp. "Myślę, że nie stało się nic", jak śpiewał Robert Gawliński. Tyle, że przez te "nic", może dojść do kolejnych porzuceń zwłok dzieci, których rodzice nie raczyli wytłumaczyć okoliczności ich śmierci.

 

Artykuł ukazał się na portalu Fronda.pl

Robotnik słowa, autor książek. Kontakt: alekmajewski@wp.pl Aleksander Majewski Utwórz swoją wizytówkę

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (2)

Inne tematy w dziale Rozmaitości