Aleksander Majewski Aleksander Majewski
309
BLOG

Drużyna pobożnego trenera w finale!

Aleksander Majewski Aleksander Majewski Rozmaitości Obserwuj notkę 1

 Włosi niespodziewanie pokonali faworyzowanych Niemców w półfinale Mistrzostw Europy w Piłce Nożnej. Kryzys piłkarstwa na Półwyspie Apenińskim nie zrobił wrażenia na kadrze Cesare Prandelliego, który w Polsce dał się poznać jako człowiek religijny i - co najważniejsze - dotrzymujący słowa.

 
 
A pomyśleć, że zawodnicy Italii rozpoczęli turniej, podobnie jak Polacy... Dwa remisy sprawiły, że dopiero trzeci mecz miał okazać się spotkaniem o wszystko. Reprezentanci Włoch wyszli z tej próby nerwów obronną ręką, pewnie pokonując Irlandię 2:0 (Chorwacja po zaciętym meczu przegrała z Hiszpanią 1:0).
 
"Azzurri" osiągnęli cel o któym marzyli. I chociaż po włoskiej drużynie zawsze można spodziewać się więcej, tym razem ćwierćfinał potraktowano jako sukces. Coraz niższy poziom Serie A staje się faktem, ponadto tamtejszy futbol niszczy kolejna afera korupcyjna, a w kadrze brakuje świeżej krwi (wyłączając prawdziwe objawienie, jakim jest Mario Balotelli). Nic dziwnego, że trener Cesare Prandelli zakomunikował krakowskim kamedułom: "Jak wydostaniemy się z grupy, to przyjdę tu do was pieszo, by podziękować Bogu". Obietnicy dotrzymał. Po wygranym meczu z Irlandią (2:0), selekcjoner w towarzystwie swoich współpracowników wyruszył pieszo z Wieliczki na Bielany. 30 facetów ubranych w garnitury przeszło 21 km w środku nocy, aby... podziękować Bogu za zwycięstwo! Przez całą trasę odmawiali Różaniec. A przed nimi był jeszcze mecz z Anglią...
 
"Synowie Albionu" pokazali pazur w fazie grupowej. Mogłoby się wydawać, że dodatkowego bodźca dostarczy im awans i powrót do gry gwiazdy europejskiej piłki Wayne'a Rooneya. Tymczasem włoska defensywa znów przypomniała o swojej świetności, nie pozwalając na udane ataki Anglikom. W miarę upływu czasu, Włosi zyskiwali pewności siebie i choć trwała dogrywka, "Azzurri" poruszali się po boisku, jakby grali pierwszą połowę spotkania. Pewności siebie nie zabrakło im również w serii rzutów karnych i to właśnie drużyna z Półwyspu Apenińskiego trafiła do półfinału, a raczej - jak sugerowali piłkarscy eksperci - na pożarcie.
 
Reprezentacja Niemiec do tej pory grała najpiękniejszy futbol, w pełni wykorzystując blask swoich najjaśniejszych gwiazd: Mesuta Özila, Mario Gomeza czy Samiego Khediry. Tyle, że nie był to dzień naszych zachodnich sąsiadów. Zupełnie inaczej było w przypadku Włochów, którzy grali jak z nut, wykazując się przy tym niezwykłą skutecznością, której było na imię: Mario Balotelli. Czarnoskóry napastnik nie zmarnował dwóch doskonałych sytuacji, pokazując, co to znaczy dobre ustawienie i silny strzał. Jedyne, na co było stać Niemców, to gol strzelony z karnego w samej końcówce meczu. Co prawda, wicemistrzowie Europy sprzed 4 lat mieli okazje, ale co z tego, skoro w bramce stoi Gianluigi Buffon, a na odsiecz kolegom przybywa Andrea Pirlo...
 
Stalo się, Italia w finale. Znów potwierdziła się reguła, że gdy włoską piłkę trawi korupcja, reprezentanci kraju mobilizują się i wygrywają jakiś turniej. Tak samo było w 2006 r., gdy "Azzurri" zdobyli Mistrzostwo Świata. A, jak wiadomo, historia lubi się powtarzać... 
 
A co na to trener Prandelli? Zaraz po meczu poszedł do kościoła, aby podziękować Bogu za kolejny udany mecz. Może wymodli zwycięstwo? Szczerze mu tego życzę.
 
 
Artykuł ukazał się na portalu Fronda.pl

Robotnik słowa, autor książek. Kontakt: alekmajewski@wp.pl Aleksander Majewski Utwórz swoją wizytówkę

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (1)

Inne tematy w dziale Rozmaitości