Lubię powtarzać słowa ks. Stanisława Bodzowskiego "Nie ma przypadków, są tylko znaki". Wczorajsza kompromitacja na Stadionie Narodowym (kompromitacja narodowa?) to najbardziej dobitny dowód na słabość państwa Donalda Tuska. Nic tak nie przemawia do wyobraźni ludu, jak odebranie mu igrzysk.
Trzeba przyznać, że Niebiosa nam sprzyjają. W momencie, gdy powstawał hagiograficzny obrazek "Wałęsa" autorstwa Andrzeja Wajdy, wybuchła afera Amber Gold, która z ekranizacji losów zwolennika pałowania związkowców uczyniła produkcję w stylu "Złoto dla zuchwałych". I tak, zamiast atmosfery sielskiej, anielskiej, zrobił się zwykły smród. Krzysztof Kłopotowski napisał nawet, że widzi w tym palec Boży. "Nawet na dnie największych zwątpień zawsze wierzę w ukryty porządek świata. Ujawnia się naszym oczom w okolicznościach, które można nazwać interwencją nadprzyrodzoną. W tym wypadku dostaliśmy metaforę III RP podaną nam do ust w złotej pigułce z czcią, jak komunię kłamstwa" - tłumaczył krytyk filmowy.
Zakończyło się lato chochole, afera Amber Gold opuściła pierwsze strony gazet, a Marcin P. zaczął oglądać świat z nieco innej perspektywy (no tak, nikt mu nie pomógł, bo przecież nikt go nie znał). Z chlebem w "drugiej Irlandii" cienko, więc nastała pora igrzysk. Ruszyły eliminacje do Mistrzostw Świata w Brazylii i wreszcie wisienka na torcie - mecz z Anglią. Polscy notable już zaczęli dumnie prężyć pierś przed swoimi kolegami po fachu, a tu siupryz... Ulewa. Ale mamy w końcu drogi, podobno "wart swej ceny" stadion. A tu kolejny siupryz. Dach nie działa. Tzn. działa, ale tylko wtedy, gdy nie pada deszcz, czyli Monty Python po polsku...
I tak niepotrzebny był drugi Jan Tomaszewski. Tym razem, to Niebiosa powstrzymały Anglię. Nam pozostał tylko wstyd. Ciekaw tylko jestem reakcji PR-owców Donalda Tuska. Czyżby totalną kompromitację obrócili w argument, że Słońce Peru jednak nie może zajść za horyzontem? Może wróci stare hasło: "Tusku, musisz!"?
Pytanie (dosyć naiwne), czy lud znów przepuści premierowi. I tu mam wątpliwości... Przeciętnego zjadacza hamburgerów nie jest w stanie ruszyć każde zaniedbanie rządu (bo co go obchodzą jakieś tam spadające samoloty?), ale odebranie mu rozrywki, gdy kupił kilka zimnych browców, to rzecz doprawdy karygodna... I kto wie, czy to nie dziurawy dach Stadionu Narodowego będzie gwoździem do trumny Donalda Tuska.
Felieton ukazał się na portalu Fronda.pl
Inne tematy w dziale Polityka