I znowu te noce
przyczajone przepastne otchłanne
spomiędzy których budzi się jaskier poranny
o świcie wyruszam
przed odrzwia przed wierzeje zaspane
i czekam do późna i patrzę jak róża ze snu powstaje
a niebo płynie blaskiem
i dal się rozognia
jak zwykle na przedwczas
zmyj uśmiech z twarzy
nie ciesz się chłopcze
wyją obłoków pochodnie
trwaj trupioblady jak co dnia
nikt nie nadchodzi
ni zwierz ni ptak ni owad
ni człowiek schylony jak wierzba
a tylko noc wypełza z pomroki
i staje wysmukła u bramy
znów skrzypną kulawe furty
i jak wczoraj
przygniotą nas znowu do ściany
krew płynne łuczywo
rozświetli ciemność rudymi skrami
spłynie na ziemię i zgaśnie jak sygnał
odmierzą nas w biegu
odmierzą butami
i wiatr nas powlecze jak próchna
przez jesienny listopad
od bramy do bramy
tłucze się wicher szalony kuglarz
i dudni po liściach
niby w werble blaszane
i krzyżom wyrywa ramiona
jak wstęgi wilgotne
z chwastów i z cierni przydrożnych
układa wieńce
Również bardzo stary listopadowy tekst z dna szuflady
Przyszedłem na świat w trzecim kwartale XX wieku i jestem. Istnieje dzięki słowu i tylko w tej mierze, w jakiej sam się realizuje – m.in. poprzez język którym wytyczam własną drogę. Nie wyróżniam się w tłumie, większość z was mija mnie na ulicy nie ofiarując nawet krótkiego spojrzenia, ale ja na was patrzę i uczę się od was, jak przetrwać poza obszarem zmyślenia. Tak, żyję w zmyśleniu, stąd większość tych, których znam nie ma o mnie pełnego wyobrażenia – należę sam do siebie i dobrze mi z tym odosobnieniem. Mam tyle twarzy, ile akurat zechcę mieć w danym momencie. Bywam wielkoduszny, ale także zawistny, łaskawy i okrutny, szczodry i skąpy, zły do szpiku kości i bezgranicznie dobry. Kocham i nienawidzę, lubuje się w kłamstwie i walczę o prawdę. Wciąż szukam odpowiedzi na to kim jestem, lub na to, jak mnie widzicie. Niektórzy mówią o mnie „poeta”, inni „grafoman nie wart złamanego grosza” – nie boje się jednych i drugich. Ważne, że ktoś mnie czyta, i że mogę się przejrzeć w waszych źrenicach jak w lustrze, albo przejść przez wasze życia, jak przez tranzytowy korytarz. Jeśli więc nadal chcecie mnie poznać, proszę was tylko o jedno – wpuście mnie do środka, wtedy i ja się przed wami otworzę. Wszakże nie gwarantuje gotowego przepisu na to kim jestem – sami musicie wybrać własną odpowiedź.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Kultura