A tu ciągle matki z rozpaczy płoną
Gwiazdami nas dzika noc oznaczy
I z trzaskiem się wkręca komet wrzeciono
W galaktyczny kołowrót rozpaczy
Tymczasem płyną po stepie kolczaste burzany
A dom twój naokół oblega
Kamień co się narodził z kamienia niechciany
I gra mu cicho renesansowa kolęda
Że miłość podobna do szkiełka
Gdy się z ziemią nagle spotyka
Gubi świetliste perły niby piętna
Jak żołnierz krew kiedy się z wrogiem potyka
A u nas nad rozum ciągle polityka
Motyl, biedronka, koń o złotych kopytach
Wszystko wiedzący, wszytko słyszący i ten kto pytał
Razem uwięźli w sieci pająka
Ktoś woła otwórzcie oczy
I cisza... straszna cisza
Tylko ciemność się wije na ostrzu kosy
I wiatr który nas kiedyś do snu kołysał
Nie umie już zagrać na srebrnych liściach paproci