Teresa Ferenc
Teresa Ferenc
Malgor Malgor
517
BLOG

„Ciemna mądrość życia”. Teresa Ferenc – in memoriam

Malgor Malgor Literatura Obserwuj temat Obserwuj notkę 39
zmarła poetka. Wybitna. Mądra. Piękna...

Z żadnej podróży

nie wracam do końca

Stoję tam gdzie stałam

Mewa wciąż wyrywa

z tafli wody skrzydła

W dziobie iskrzy się ryba

Do dna jej za daleko

do nieba za blisko

Na brzegu czyjś cień słony

ociera się o własne ciało

o ludzkie zbiegowisko

Mowę mi odjęło

gaśnie jak płomyk

falą zalany

na przybrzeżnym chruście /Nie wracam z podróży, z tomu Widok na życie, 2012/*

1 sierpnia 2022, w wieku osiemdziesięciu ośmiu lat, zmarła poetka. Wybitna. Mądra. Piękna.

image

Dwa, może trzy zdjęcia znam z okładek tomów czy wyborów wierszy, tak jakby tylko te akceptowała, gdy wydawcy finalizowali pracę. Do ostatniej chwili poprawiała to, co da czytelnikowi. Szanowała go i szanowała swój wysiłek artystyczny; czyściła pole wiersza ze zbędnych słów i emocji, karczowała pole tomu z za wczesnych utworów. Za właściwy debiut uważała minipoemat Poród z 1958 roku, opublikowany we "Współczesności" (1962), a umieszczony w debiutanckim zbiorze Moje ryżowe poletko (1964; w tytule dowód autentycznego eksperymentu z l. 50.). Oto fragmenty, początkowy (Poczęcie) i końcowy:

Wdycham kwiat

i usta wynikają z jego kształtu.

Płynę czerwienią potoku,

karmię dłonie skurczone

cząstką życia we mnie.

[…]

Od krzyża do czaszki,

od ramion do ud

pies wyje.

[…]

Gdybyś chciał

ze ścian zdrapać mój głos,

starczyłoby na cały twój głód,

nasz głód /Poród; z tomu Moje ryżowe poletko, 1964)

Drastyczne zdarzenia, ale przede wszystkim - graniczne, obsesyjnie powracające obrazowanie. Niewiele tych doświadczeń. Mogą nużyć... Ten biogram** trzeba jednak czytać bardzo, bardzo uważnie. W każdej informacji zawarta jest wielka historia, a zarazem każda informacja, każda z twarzy, na które wielka historia nie zważa, uczą elementarnej pokory.

W poezji – także w fotografiach na okładkach książek, w które się wiersze wkłada - chodzi przecież nie tylko o społeczną doniosłość spraw, ale i o wiarygodność tego, kto opisuje, opowiada, oskarża, wybacza, prosi, modli się... Wiarygodność, czyli rękojmię tzw. narracji, by stała się świadectwem: „Jako dziecko widziała jak Niemcy wywlekali ludzi nocami z domów, ładowali do samochodów, wywozili na roboty i do obozów śmierci, dokonywali porannych egzekucji. Słuchała opowiadań o zbrodniach Ukraińców. 1.06.1943 Niemcy spalili jej rodzinną wieś, a mieszkańców wymordowali. 9-letnia Teresa cudem ocalała wraz z 5-letnim bratem i 2-letnią siostrą. Stała się opiekunką młodszego rodzeństwa…” To, co naprawdę się zdarzyło - naprawdę zostało zapamiętane, a następnie zostało przeniesione w teraźniejszość, by „siać” rzeczywisty, niedowolny sens:

Wiśnio wisieneczko po drodze

toczysz mi się

czerwono ścieląc

Słońce ścięte siekierą

we krwi topisz

A kiedy chcę je wyjąć

ręce mi się mienią

Z furtki prosto pod ścianę

Rozstrzelali mi ją

wiśnię wisieneczkę

Rzeki czerwone

korony ścięte

do nieba idą

Rzeki czerwone

niepokojąco

w powietrzu płyną

Przeprawiają się

na drugi brzeg

A w rzekach ciemno

słońce stracone

To w którą stronę

z tobą wisienko /Wiśnio, wisieneczko, z tomu Godność natury, 1973/


Boże uchowaj

przed wargami kwiatów które jedzą

przed krwią która wypija

przed śmiercią która się topi

przed mózgiem który się raz tylko rodzi

przed ciepłem które zżera

przed miłością która nie boli

przed rankiem który jest zawsze

przed południem które stanęło i stoi

przed leniwym wieczorem

przed ciałem które niczego nie chce

przed robakiem niegłodnym

przed drogą która się kończy

przed wirem który nie zabiera

przed gwiazdami jak gwiazdy

przed niebem jak niebo

a cielęciu ciemności

zawiąż białą plamkę na czole /Cielę ciemności, z tomu Poezje wybrane i nowe 1958-1975, 1976/

Własne wiersze poprzedziła wskazywana przez samą Ferenc lektura mistrzów i recytacja ich utworów. Ale ta poezja zaczęła się w innym jeszcze archiwum: 1 czerwca 1943 we wsi Sochy na Zamojszczyźnie. Najstarsze dziecko z fotografii ma dziewięć lat:

image

Zanim poetka nazwie to, co się zdarzyło, minie wiele lat, pojawią się kolejne sprawy, miejsca, ludzie i twarze. Gdy odbudowany zostanie dom, zostanie zasadzone drzewo i urodzi się dziecko, Pani Teresa, w pierwszej osobie, opowie o Ojcu, Matce, Dziadku, wreszcie o Babci oraz o sobie tamtej, o Teresce, o rodzeństwie, o wpatrzeniu w okienko pamięci, gdy we wsi pojawił się mężczyzna od małej historii, i o oknie wyrwanym z ram, gdy we wsi pojawiali się mężczyźni od dużej historii...

Urosłam

dzieci rodzę

a tamto do mnie szparami okien

Pod domem żołnierz

wodę z hełmu siorbie

Chłop pierś głęboko w siebie tuli

pod kul trzepotem

Córeczka pyta:

Mamo

jaka jest wojna?

Mówię:

Nie wyciągaj rączek

nie biegnij w tamtą stronę

Biały wapienny dół stoi otworem /Wapienny dół, z tomu Zalążnia, 1968/


                   Modlitwa do bliskich

                   rozstrzelanych w 1943 r.

                   we wsi Sochy

                   na Zamojszczyźnie

1

Z wyobraźnią tak nagłą

ze światem przetworzonym

idę rzucona do zenitu

we własne skupienie

W soczewce pod powieką płonę

poprzez ojca krtań przestrzeloną

wrzące trzewia

wyrzucone z ust gorące kamienie /Modlitwa do bliskich, z tomu Poezje wybrane i nowe 1958-1975, 1976/


Pod jesionem stała

gałęzie łamała

Spod jesionu poszła

jesionem wyrosła

Drzewo – płomień w moim oknie

cierpliwe spalanie

Na gałęzi przychwycony ptak –

czyste wołanie

Matka woła z prawej z lewej

cała z płomienia

Wszystkie matki zapłonęły

od jej imienia

Dookoła świat się chwieje

świat się wali

W oknie w krąg po horyzoncie

matka się pali

Szybą się stopiła

poruszonym niebem

Nakarmiono ptaka w oknie

pustym chlebem /Matka w jesionowych drzewach, z tomu Wypalona dolina, 1979/

Dawała głos postaciom z zamojskiej doliny, ale i z dolin, z pagórków Biblii. Kolejne modlitwy, psalmy, erotyki, elegie, kolejne tomy, kolejne wybory wierszy składała z powagą, odpowiedzialnie łącząc leksykę czułości z brutalizmami. Nie wstydziła się nacechowanych słów i obrazów (pieta, ogień, śmierć...). Mówiła "ciało" i "skóra" równie naturalnie jak dom, świat, matka, niebo, Bóg:

Od dziecka je lęgłaś

Od kołyski

Od pierwszego spojrzenia

Od pierwszego kamienia

ogień w tobie trzaskał

Spróbuj wyjść wybiec

wyskoczyć z przyrodzonej

z przypalonej skóry

Masz przecie zęby

masz pazury

Przegryź

przedrzyj

Siebie z siebie wypluj

Przecie drzemie w tobie

coś z widnokręgu /Zazębieni, z tomu Godność natury, 1973/


W domu

często tak pustym

że słychać tykwę dzwoniącą

ziarnem

chodzę jak mysz

gryzę język żeby się nie powtarzać

chowam się żeby się wam dochować

w swej miłości

której trzeba po ludzku

przywracać wzrok

czułość ważyć

odchodzić w porę

i wracać na czas

znać smak i mądrość kłamstwa

w domu

który się wysiewa /xxx, z tomu Małżeństwo. Erotyki, 1975/


Poezja jak wzrok Boga

pada na człowieka

To mnie przerasta

jak ziemia

                                                 /xxx, z tomu Wypalona dolina, 1979/

xxxxx

Jest film, poprzedzony książką Mała zagłada Anny Janko, córki chcącej dopełnić to, czego Matka, poetka nie powiedziała...


Jest poezja, traktowana przez Teresę Ferenc bardzo poważnie, bo nie tylko w krzyku, ale i dyskrecji zawarła moc przybliżenia najtragiczniejszych wydarzeń, ale i moc przeciwstawienia się im.

Zagłada i szczęście - dwa bieguny życia? A może jedno pełne doświadczenie? Czyli niewyobrażalna tragedia, śmierć autentyczna rodziny, sąsiadów, krzywda sieroctwa i tułaczki – oraz, wypowiedziane w rozmowie, "Ja się dzieję na brzegu, przy moście, lesie", w miejscu, "gdzie rodzi się życie"... Rodzi się dom. Nie można odbudować ze zgliszczy tamtego rodzinnego, okolonego jesionami, ale można postawić nowy, własny, z mężem-strażnikiem-opiekunem, ze sobą – żoną poety, Zbigniewa Jankowskiego, matką dla swych córek.

Wiersze - ponawiające motywy (domu, drzew, ptactwa, pola, ognia, gliny, kobiecości, matki…), domykające kręgi tematyczne (zniszczenia i odbudowania, grozy i wybaczenia, ciała i tęsknoty, tego, co na początku i tego, co u kresu), powstają dzięki pielęgnowaniu języka i wyobraźni, plewieniu ich z niepotrzebności. Poezja jest niczym pole. Utwory są zapisem strachu i traum przekraczających to, co mężczyźni od dużej historii mają prawo zrobić dziecku. Są też zapisem nieobojętności, czułości, piękna...

Dzikie madonny, Wiśnio wisieneczko, Matka w jesionowych drzewach, Psalm z Marią, Psalm o starych kobietach, Poezja jak wzrok Boga..., Sochy, Psalm o tej, która ocalała, Ucieczka Izaaka, Matka w skrzydłach ołtarza... - te utwory muszą wejść do kanonu polskiej liryki, nie tylko XX wieku. Mądra kobieca wrażliwość, niezwykła wyobraźnia. Znakomita poezja spraw najważniejszych:

Z dzieciątkiem na lewej ręce

z dzieciątkiem na prawej ręce

w drodze do szpitala

spowiada się

naręcz drzewa ukradłam

snopek słomy

ziarno z obcych kłosów darłam

nocą sąsiadce wydoiłam krowę

Wśród ciemności

nawiedzał mnie lewiatan

z bicza trzaskał

szłam jak ślepa

głucha

kamienna

Ojcze

nie zostałam wniebowzięta

Ukrzyżowana spowiadam się

Tobie

dzieciom

wnukom /Czarna Maria ze wsi Sochy, z tomu Nóż za ptakiem, 1988/


Dziś usta pełne słońca

wszystko jest jak nowe

Szczyptę ziemi zatoczyłeś

w kępę żółcieni

Miodunkę pokropiłeś białym miodem

Ucho łopianu

jak otwarty fortepian

Trzmiel wypadł z wiolonczeli

Ze szczeliny kamienia

wyciąga się sopran

Ojcze w niebie na ziemi

że zmartwychwstałam

przyjmij te wiersze –

zawsze były Twoje /Psalm z łąki, z tomu Stara jak świat. Wiersze nowe 1999-2003, 2004/


Bolą ją słowa

jak krople soli w ranie

A jest jak studnia

wklęśnięta do samozatrucia

Wypuszcza z kamiennego dna

kamienne pnącza

Gałąź suchego jesionu

pioruny strąca

Ma je w dłoniach ustach

Pochyla się przesącza

Na drugą stronę

ściany płaczu /Studnia, z tomu Widok na życie, 2012/


Stałam tam i stoję

Ze mną mała Tereska

Noszę ją w sobie

jak młoda siwa mama

Zamień się ze mną na miejsca – szepczę

Jesteś mi potrzebna – mówi

A ty mnie niezbędna

Odpowiadamy sobie jak echo

[…] /Łabuńki, chrzest (wersja II), z tomu Widok na życie, 2012/


Trwa wydzieranie wiersza

gdy chłodem zawiało od północy

osaczyło szronem

drapieżnymi ptakami lodu

Biel połamanych skrzydeł

bije po rękach stopach

Mój on jest:

to głos chmury

dudniącej po krach

Mój: uderza o brzeg

ostro rozbryzgana fala

Wiersz

niedokończony

zamarza na wargach

kruszy się wysypuje

jak morska sól

Niczyj jest /Wydzieranie wiersza, z tomu Widok na życie, 2012/

*  Bardzo świadomie jaki pierwszy cytuję jeden z ostatnich wierszy Teresy Ferenc. W tytule notki: „Ciemna mądrość życia” - z wiersza Jestem żywa, z tomu Ciało i płomień, 1974.

** np.  http://old2.wbpg.org.pl/slowniklista.php?pisarz=34https://www.newsweek.pl/wiedza/historia/zaglada-w-sochach/h224j1q

https://wiadomosci.onet.pl/kiosk/mala-zaglada-wojenny-strach-wszyty-pod-skore/ze4hv; https://nowynapis.eu/autor/zbigniew-jankowski; https://owvolumen.pl/ksiegarnia/teresa-ferenc-wiersze-wybor/

Fotografie: https://sopot.naszemiasto.pl/teresa-ferenc-nie-zyje-zmarla-wybitna-polska-poetka/ar/c1-8933883https://wiadomosci.onet.pl/kiosk/mala-zaglada-wojenny-strach-wszyty-pod-skore/ze4hv; priv. (od męża Teresy Ferenc, Zbigniewa Jankowskiego)

patrz: https://www.salon24.pl/u/malgor/1211559,polskie-kobiety-zatrzymajcie-wojne

Malgor
O mnie Malgor

nie obrażam, czasem coś za szybko napiszę; albo - emerytką jeszcze nie jestem, więc nie hejtuję:)

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura